~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
28.05.2014
ROZDZIAŁ 20
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
25.05.2014
ROZDZIAŁ 19
*VIOLETTA*
"Moje życie się zmieni". Postawiłam sobie to zdanie za cel.
Wspaniały widok. Zdziwiłam się jak blisko morza mieszka Leon. Ta morska bryza...taka przyjemna.
"Życie się zmieni...życie się zmieni.. dzięki Leonowi" uśmiechnęłam się w zamyśleniu.
- O czym myślisz, księżniczko?- podskoczyłam na dzwiek jego melodyjnego głosu. Objął mnie w talii i pocałował w policzek, po czym głęboko spojrzał w oczy.
- O niczym konkretnym- odwróciłam wzrok.
Nie może się dowiedzieć że myślałam akurat o nim!
- A konkretnie?- podniósł mój podbródek ,bym spojrzała mu w oczy
- O tym że moje życie się zmieni..- no dokończ Viola!- dzięki tobie.
Zatonelam w zieleni jego oczu. Uśmiechnął się a na jego twarz wstąpiły dołeczki.
Jaki on jest cudowny!
Mickie stanął mi przed oczami. Jego czarne oczy...patrzyły tak przenikliwie...mowily do mnie "Wróć".Ukłucie w sercu dało o sobie znać. Straciłam go. Trzeba było porozmawiać. Łzy popłynęły z moich oczu.
- Wszystko będzie dobrze. Będzie dobrze. - przytulił mnie a ja swoimi łzami zamaczałam mu koszulę.
- Leon...straciłam go..straciłaaamm...- wpadłam w histerię.
Wpadła w histerie przez tego...tego...palanta!
Wziąłem ją na ręce i wszedłem do domu.
Jest lekka jak piórko..
Chciałem położyć ją na kanapie ale się nie zgodziła. Trzymałem ją na rękach, jak małe dziecko, tuliłem do siebie, kolyszac się i uspokajając.
- Ciii... wszystko się ułoży..cii
- Skąd wiesz?- wychrypiała.
- Bo osobiście tego dopilnuje.- powiedziałem pewnie.
Spojrzała na mnie. Otaksowałem wzrokiem jej twarz.
Te rysy twarzy..oczy jak orzeszki..malinowe, kuszące usta...
LEON! HALO!!!
Otrzezwialem. Violetta sie uspokoiła.
- Może śniadanko?
- Która godzina?
- 7.00 rano. Co chcesz na śniadanie?
- A co Pan zaproponuje?
- Hmmm...- zaniosłem ja do kuchni i posadziłem Viole na blacie a sam wziąłem się za robienie omletów.
Musimy pogadać. Za dwie godziny musimy być w Studio.
- Od dzisiaj trzymasz się blisko mnie. I cokolwiek by Diego nie mówił nie słuchaj go. Jak coś, to jestem. - chwyciłem ją za rękę. Dalem jej chwile. Po minucie przytaknela głową.
Teraz ta najgorsza kwestia..
- Viola...- podniosła swój wzrok na mnie. Nie wiem czy go wytrzymam..- widzę ze tęsknisz za Mickie'm . Pogadajcie. To wszystko przez emocje z pomocą Diega..
- Ale Leon...
- tak?- odpowiedziałem.
Zapadła cisza.
Zapadła cisza. Staram się znaleźć jakiś powód ale nie go ma..
- Masz rację. - wyznałam cicho.- Masz całkowitą rację. To moja wina. Przez emocje...znów jesteśmy w trudnej sytuacji. Przeze mnie, znów masz mnie na głowie a ja znów...straciłam osobę,
w której jestem zakochana. Mogłam porozmawiać, wysłuchać, wytłumaczyć a wszystko spieprzyłam!
- Wszystko!- waliłam pięściami w parapet bez opamiętania. Wpadłam w szał. Chciałam jakkolwiek wyładować swoje emocje. - W.S.Z.Y.S.T.K.O!!!
- Viola, spokojnie. - objął mnie ramionami i probowal uspokoić. Dalej się szarpałam. Nie byłam do końca świadoma co robię. Nagle poczułam mocny ścisk. Leon przycisnal mnie do siebie i nie puszczał. Poczułam ten zapach..to ciepło...powoli zaczęłam się uspokajać a szał ustąpił miejsca moim lzom.
~~~~~~~~~
Chciałam Was jeszcze trochę przycisnąć ale emocje po wczorajszym rozdziale Nikoli ( <333) i po przeczytaniu waszych zajebistych komentarzy jeszcze nie opadły. Nadal tam gdzieś siedzą, a ja wzruszona siedzę myślę i dochcodzę do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie ryczeć.
Kocham Was! <3
Ale ponieważ ułatwiam, macie zadanie bojowe---->7 < komentarzy musicie napisać. Radzę się pospieszyć bo rozdział 20 jest naprawdę zajebisty (przynajmniej według mnie) i chciałabym go już opublikować!
Ti amo <3
Romantyczna ;**
http://opowiadanialeonivilu.blogspot.com--------> zapraszam do Mańki Verdas! ;*
http:/violettameganleon.blogspot.com-----> Moja Nikusia czeka!Zwłaszcza na komcie! <333
24.05.2014
ROZDZIAŁ 18
☆★☆http://opowiadanialeonivilu.blogspot.com★☆★---> Zapraszam na ten cudny blog, który wspaniale się rozwija <3
Mańka Verdas, rozdział dla cb! Ti amo ♡
- Tylko przy tobie czuję się naprawdę bezpiecznie.- szepnęłam.
CZY JA TO POWIEDZIAŁAM NA GŁOS?!
Odurzył mnie swoim zapachem, zachowaniem, obecnością, swoją osobą. I tak jakoś...
I co teraz?
Leon, nie odpowiedział nic, tylko mocniej mnie scisnął. Zrozumiał. Nie musiałam sie tłumaczyć. On jest cudowny.
Ale coś było nie tak. Bił od niego smutek. W małym stopniu ale bił.
-Leon, co jest?-zapytałam cicho. Westchnął i opuściwszy swoje ramiona, odszedl parę metrów, usiadł tyłem do mnie i patrzył na miasto z innej strony.
- Lara..powiedziała że mi wierzy. Ale bez przekonania. Tak naprawdę...w ogóle mi pewnie nie wierzy. Powiedziała też, że się zastanowi.....a wiesz co to zazwyczaj oznacza..- rzekł. Był taki smutny...
Podeszłam do niego i przytulilam sie od tyłu. Nie chciałam wchodzić mu w kadr, kiedy patrząc na miasto, bił sie z własnymi myślami co będzie dalej, ale jednocześnie chciałam podarować mu troche ciepła.
- Leon...będzie dobrze. Mówię ci.
- Skąd wiesz?- zapytał głucho.
- Bo ona nie przeżyje bez ciebie jednego dnia. Ty..uzależniasz.
- Słucham?
- Jesteś jak narkotyk. Nie da rady bez ciebie. Wiem jak to jest, gdy nie mam z tobą kontaktu.
- Chodź tu do mnie.- weszłam mu na kolana a on przytulil sie do mnie. Jak małe dziecko. Głaskałam go po głowie, myśląc o tym co powiedziałam.
- Nie mogę jej stracić- szepnął.
Poczułam ukłucie w sercu...
- Nie mogę jej stracić- szepnąłem.
Czy ja aby na pewno chciałem to powiedzieć?
Ścisnęła moja rękę w odpowiedzi. Z drugiej strony, ona pewnie też ma teraz kłopoty z Mickie'm. Kompletnie zapomniałem.
- Viola...co się stało po moim wyjściu?- spojrzałem jej w oczy.
- Obojgu pozostałym strzeliłam z liścia, nazwałam kretynami i opuściłam budynek- odwróciła wzrok.
Coś ukrywa.
- Viola, co jeszcze się stało?
Milczała. Zobaczyłem łzy w jej oczach.
- Mickie zakończył znajomość?-pokręciła glowa.
- Sama ją zakończyłam- powiedziała na wydechu. Zdziwiłem sie. Widziałem ze bije się z myślami czy powiedzieć coś więcej. Milczałem i dałem jej czas.
- Byłam wkurzona bo stanął po stronie Diego z zazdrości o ciebie, nic o nim nie wiedząc. I nie był jakoś zmartwiony tym że przejęłam się Diego. I...jakoś tak wyszło.
Wciaz była odwrócona ode mnie twarzą. Ujrzałem łzy spływające po jej policzkach, ktore natychmiast starłem. Dotyk jej twarzy btyl jak dotknięcie jedwabiu.
Czas na zmianę ról. Objąłem ją ramionami i przyciągnąłem bliżej siebie. Wtuliła się.
- Wszyyyystko....sieee..sypiee- zaczęła szlochać. Jej ciałem wstrząsały dreszcze.
- Ciiiiiii... Spokojnie..Wszystko się ułoży....ciiiiii...ciiiii- szeptałem. Wziąłem ją na ręce i zaniósłem do domu. Dałem znać jej ojcu, że wszystko w porządku. Gdy kładłem ją na łóżku, za nic nie chciała mnie puścić. Wciąż siedziała wtulona we mnie.
- Leon, ja nie chcę jutra- szepnęła.
- Jutro, porozmawiamy o wszystkim ze świeża głową i pokażemy Diego na co nas stać.- szepnąłem jej do ucha- Ale pamiętaj ze zawsze jestem z tobą.
Podniosła głowę i pocałowała mnie w policzek. Po czym znow się wtuliła. Uwielbiam to.
Dlaczego Mickie to zrobił? Nie zaufał Violettcie? Dlaczego wciąż jest o mnie zazdrosny?Coraz bardziej nie rozumiem tego gościa...Co Diego tu robi?
Nie umiałem znaleźć odpowiedzi na te pytania. A strasznie chciałbym je poznać.
Obudziłam się o 6.00.
Co się dzieje z moim życiem?- uderzyło mnie to pytanie.
Musze to wszystko poukładać.
Wyszłam z pokoju. Znowu spałam u Leona. Naprawdę chyba dam mu swoje ciuchy...
Nigdzie go nie było.
Violetta, od dzisiaj twoje życie sie zmieni.~ pomyślałam stając na tarasie, oddychając świeżym , rześkim powietrzem.
22.05.2014
ROZDZIAŁ 17
- Kacper Blanco
- Nikola Matuszyńska
- Mańka Verdas
- Mgda Piątkowska
- emi blanco
- Pingwinek Luke'a
- Katarina Verdas
- Viola Castillo
Dziękuję za odwagę do wyrażenia swojej opinii <3
Ti amo!! <3 <3 <3
*MICKIE*
Za chwilę mnie szlag trafi. Stoi za nią, non stop obejmuje i to jeszcze przy tym kolesiu. To chyba MOJA DZIEWCZYNA? Co tu się wyprawia? Kim jest ten brunet na którego widok Viola się chwieje?
- Kopę lat! Gdzie zniknęłaś na ten czas, księżniczko?
KSIĘŻNICZKO?!
Milczenie.
- Oj no Leoś, puść ją. Dała się? Poderwałeś ją?
- Nic ci do tego. I nie. A teraz możesz już iść.
Leon wciąż ją trzymał przy sobie. Miałem ochotę się na niego rzucić ale z tym gościem to jakaś większa historia. A jakby ten facet pomógł mi troszkę zniszczyć Leosia?
- Haha. Leoś jak zwykle przezabawny.- niespodziewanie odwrócił się do mnie- Ciebie nie znam. Kim jesteś? Nie pasujesz do tej oto dwójki.
- Mickie. CHŁOPAK Violi.
- Chłopak? Ohoho. To chwila moment. Co ona robi w objęciach tego..tego..podrywacza?
Zawsze wiedziałem że z nim jest coś nie tak.
- Dobre pytanie. Sam nie wiem. Zapytajmy się.
Zauważyłem Lare. Stała i przesłuchiwała sie.
- Czekaj, czy tam nie stoi twoja dziewczyna Leon? Ooopsie, jak to wygląda..
Leon , gdy to usłyszał, obrócił się i zamarł. Lara uciekła, a ten wyglądał jak milion rozbitych kawałków..
Koniec tego dobrego!
Przyciągnęłam go do siebie. Złapałam jego twarz w swoje ręce.
- Leć za nią. Nie pozwól by popełniła taki sam błąd jak ja.- pocałowałam go w czoło i uśmiechnęłam się lekko.
Wyglądał na zaskoczonego. Uwielbiam kiedy sie o mnie troszczy, ale przeze mnie nie może stracić wszystkiego.
Posłałam mu spojrzenie " Idź. Dam sobie radę". Odwrócił się i pobiegł za Lara.
A ja odwróciłam się do dwóch idiotów. Oboje zaskoczeni. Obojgu strzeliłam z liścia.
- Kretyni!- fuknęłam i odwróciłam się by wyjść z budynku. Lecz w ostatniej chwili odezwałam sie do Mickie'go
- Chyba wiesz co to oznacza?- rzekłam zalotnie. Jakoś tak wyszło. Prosto. Opuściłam budynek i skierowałam sie do parku. Pałętałam sie bez celu przez kilka godzin. Przy wejściu do parku, pojawił się cień bólu. Skończyłam związek z facetem z którym tak chciałam być. Ale dlaczego sie tak zachował? Dlaczego stanął po stronie Diego? Leon. Cholerna zazdrość. A może tak będzie lepiej? Ale Ja go przecież kocham..
Pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku.
Danie Diego z liścia było niebezpiecznym posunięciem. Jest nieobliczalny. A zresztą Wszystko jedno. I tak straciłam wszystko. YOLO.
Szłam tak parkiem, towarzyszyły mi tylko moje myśli. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło syie ciemno. Ale Nie bałam się. Nagle ktos objął mnie od tyłu i mocno przytulił. Poczułam ten zapach, zamknęłam oczy i momentalnie sie rozluźniłam. Dopiero teraz zauważyłam że gdzieś dalej grała uliczna orkiestra. Leon zaczął się kołysać w rytm muzyki. Mogłabym tak wiecznie. Kolysalismy sie tak bardzo długo. Było tak przyjemnie. Nie odrywał się ode mnie, ocieplał mnie swoim ciałem i narkotyzował swoim zapachem.
- Dziękuję- szepnął.
- Ale za co?- zapytałam.
Obrócił mnie do siebie.
- Za to że kazałaś mi biec za Lara. Uratowałaś mnie.
- Leon, cos juz ustaliliśmy.
- Tak wiem, nie dziękujemy i nie przepraszamy. Ale ja chcę. Sprawia mi to przyjemność.
- a ja dziękuję ze uratowałeś mnie przed upadkiem.
Usmiechneliśmy się do siebie. Staliśmy pod latarnią i dokładnie widziałam jego oczy. Te śliczne szmaragdy..
- Mam nadzieję ze cię nie przestraszyłem ?
- Nie. Rób tak częściej- uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
- Nie omieszkam. Mogę?- zapytał, patrząc na mnie.
- Zawsze.- objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Glowe oparl na mojej. Czułam się tak bezpiecznie.
Patrzyliśmy na miasto stojąc na wzniesieniu w parku, przytuleni do siebie.
- Tylko przy tobie czuję się naprawdę bezpiecznie.
Hej hej! Jak się podoba? Bo mi bardzo, w końcu jestem romantyczna a tu tak magicznie c; Co nie Kacper?
Czekam na komentarze!
Całuski ;**
Romantyczna ;*
20.05.2014
ROZDZIAŁ 16
Kacper Blanco na twoje wyraźne życzenie i rozkaz ;*
*LEON*
Dużo się zmieniło. Minął miesiąc. Viola jest z Mickie'm a ja dałem szansę dziewczynie, która mi się przyglądała. Czemu? Sam nie wiem. Gdy Viola pogodziła się z Mickie'm i została jego dziewczyna, wróciłem do motorcrossa. Pewnego dnia, musiałem oddać motor do naprawy i wtedy ją poznałem. Lare. Mechaniczkę na torze i śliczna dziewczynę która chodziła do Studio. I tak oto zaczęliśmy spędzać coraz więcej czasu razem. Aż w końcu została moją dziewczyną. I strasznie się cieszę że ja mam. Nie ma między nami z Violetta takiej zażyłości, nie spędzamy ze soba tyle czasu, prawie w ogóle, ale wciąż jesteśmy przyjaciółmi i możemy na sobie polegać. Zajmujemy się swoimi drugimi połówkami.Ja, Viola, Cami, Fran, Maxi, Naty i Broadway tworzymy zgraną paczkę. Mimo że jestem szczęśliwy, a przynajmniej tak mi się zdaje, czegoś mi brakuje. Ale nie wiem czego.
Stoimy właśnie z Mickie'm przed sala śpiewu w Studio. Czekamy na lekcje. Mickie jest wspaniałym chłopakiem. Bardzo się poświęca. To słodkie ale nie jesteśmy z Leonem już tak blisko ale wciąż możemy na sobie polegać. Ciesze się, ze znalazł drugą połówkę. Wygląda na szczęśliwego. Tak samo i ja, ale jakaś część mnie jest pogrążona w melancholii. Dlaczego?
Rozmawiamy z Mickie'm o wszystkim i o niczym. Zwykła rozmowa. Nagle poczułam na sobie wzrok, który zmroził mi krew w żyłach.
Rozmawialiśmy z Violetta przed salą śpiewu, gdy towarzyszka rozmowy nagle przylgnęła do mnie. Zdziwiony objąłem ją automatycznie ramionami. Była sztywna i lekko drżała.
- Violetta? Co się stało?- spytałem.
- Przy wejściu. Brunet.
- I co w związku z tym? - nie rozumiałem o co chodzi. Koleś jak koleś.
- Nie zrozumiesz.- odsunąłem ją ode mnie.
No tak. Czyżby Leon?
Spojrzałem jej głęboko w oczy.
- To mi wytłumacz.
Pokręciła głową.
Diego. Wrócił. Wtuliłam się w Mickie'go ale był obojętny. Nie bylo ciepła jakie biłoby od Leona.. Pytał co się dzieje. " Co w związku z tym?"- kocham go ale czasami zdaje się ze nie ma mózgu. I tak nie zrozumie. A Leona tu nie ma..
Przed oczami stanęło mi ostatnie spotkanie z Diego. Zaczęłam się trząść. Jakby miała drgawki. Ten moment w którym Diego się do mnie zbliżał i...
nogi mi się ugięły. Zaczęłam opadać ale poczułam silne, ciepłe ramiona otaczające mnie i przytrzymujace. Owionął mnie ten wspaniały zapach...zamknęłam oczy i pozwoliłam by spokój i ciepło od niego bijące uspokoiły mnie. Po chwili usłyszałam:
- Damy radę. Jestem tu. Od dzisiaj jesteś cały czas kolo mnie. - szepnął Leon. Odwróciłam się i wtuliłam w niego. Uwielbiam go. Zawsze był gdy go potrzebowałam.
- Tesknilam- powiedziałam prawie bezgłośnie. W odpowiedzi pocałował mnie w czoło, chcąc powiedzieć "ja też". Nie chciałam opuszczać jego ramion ale usłyszałam chrząkniecie. Zobaczyłam Mickie'go oczekującego na wyjaśnienia. Odsunęłam się od niego.
- Więc?-powiedział.
- Mickie, to..- zaczęłam ale nie było dane mi skończyć.
- Violetta! Jak ja Cię dawno nie widziałem!- odezwał się ON. Zamarłam. Na samo wspomnienie, że on..miałby koło mnie...
zachwiałam się. Ale Leon, stanął za mną, objął mnie ramionami i trzymał w pionie. Bila od niego pewność siebie. A ja byłam bezpieczna w jego ramionach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej hej! Jak sie podoba?
Czekam na komentarze!
Romantyczna ;**
18.05.2014
ROZDZIAL 15
- Wiec ja...ja chciałem..- nigdy z takim trudem nie przyszlo mi wypowiedzenie słowa "przepraszam"- Cię przeprosić. Nie powinienem byl byc zazdrosny o Leona ani tym bardziej go od ciebie izolować. Zmienił twoje zycie i jest dla ciebie bardzo ważny. Rozumiem to. Źle zrozumiałem jego intencje i.. strasznie mi na tobie zależy...bardzo mi sie podobasz i nie chce cie stracić. Przepraszam. I tak będę zazdrosny o Leona ale nie odizoluje cię od niego.
Viola popatrzyła na mnie i szeroko sie uśmiechnęła , rumieniac się.
- i ślicznie sie rumienisz- usmiechnalem sie do niej.
- Czy wy się zmowiliscie z Leonem?!- krzyknela ze śmiechem.
- Mam rozumieć ze..
- Ze oboje mowicie ze slicznie sie rumienie a potem jestem czerwona jak burak! - smiala sie.
Usmiechnalem sie lekko.
Leon jest wszędzie..
- Viola, mam jeszcze jedno pytanie do ciebie.
Spojrzała na mnie pytająco.
- Czy ty..czy ty..zostaniesz moja dziewczyna?- powiedzialem cicho i spojrzałem na nia.
Powiedz tak, a będziesz moja.
*VIOLETTA*
Czy on..czy on..właśnie mnie spytal o chodzenie? To sie nie dzieje naprawdę! Tak!!
Nie chcialo mi to słowo przejsc przez gardlo wiec tylko sie wtulilam w jego tors. Byl zaskoczony ale oddal uscisk.
- Uznaje to za tak i teraz możemy isc na lody?
- Owszem mój chłopaku. Tylko muszę byc w.domu na 17 - powiedziałam troszke zasmucona. Słowa "moj.chłopak " brzmialy pieknie, aczkolwiek nie wiem dlaczego nie zachwycilo mnie to.
- Ejj..spokojnie. To ponad 3 godziny- usmiechnal sie do mnie. Wstal z ławki i wyciagnal reke w moja stronę. Chwycilam ja i ruszylismy do kawiarni.
*LEON*
Ciekawe, co tam u Violi. Ale domyślam sie ze wszystko w porzadku. Zadzwonilbym ale to dla niej wazne, nie bede jej przeszkadzac. Przepraszam, im. Nie wiem o co chodzi ale jakos nie cieszy mnie ta znajomość. Siedze w Studio. Do glowy wpadła mi sie swietna melodia... Stanalem przy keybordzie i moje palce same slizgaly sie po klawiszach. Ta melodia tak bardzo przypominala mi Viole...delikatna, cudowna, krucha...kazdy zly dzwiek mogl zburzyc jej kompozycję..wspaniała dla ucha.
Katem oka zauważyłem ze przyglada mi sie z zamiłowaniem pewna dziewczyna..
16.30. Zdaze jeszcze wpaść do Studio. Mickie musial juz lecieć, mial jakas ważna sprawę do załatwienia. W sumie..szkoda troche. Weszlam wlasnie do Studio. Uslyszalam śliczna melodię. Jaka miła, delikatna.. Ujrzalam Leona, stojacego przy keyboardzie . Promienie slonca padaly na jego twarz.
Jaki on jest przystojny..
Pobieglam w jego stronę i rzucilam mu się na szyje. Leon zaskoczony zachwial sie i upadl na ziemię. Lezalam na nim z wielkim uśmiechem, odurzając sie jego zapachem. Odwzajemnil moj usmiech, ukazujac rzad białych zębów. I znow te śliczne doleczki. Przybliżył sie do mnie i szepnął:
To laskotanie..
- Violetta, bez szaleństw. Co sie stalo?- podniósł mnie,stawiając na ziemi w pionie.
- Domyśl się.
Wrocila szczęśliwa zd spotkania z Mickie'm. Cos sie kroi. Czyzby...?
- To jest to.o czym myślę?- zapytałem jej sie z wielkimi oczami.
Blagam, nie.
- Yhm...chyba tak.
- Jesteś dziewczyna Mickie'go?-krzyknąlem cicho. Pokiwala glowa. Uscisnalem ja bez entuzjazmu.
- No to gratuluję- jakos mnie ta informacja nie uradowala. Pocalowalem ja w policzek-wiedzialem ze sie uda.
Usmiechnela sie i wtulila we mnie.
- Dziękuję- powiedziała cicho. Pocalowalem ja w czubek głowy.
To cieplo ktore do niej bije..
Odsunela.sie.
- Musze juz leciec. Za 15 minut mam lekcje. - odwrocila sie i wyszla z pomieszczenia. Wybiegłem za nia, łapiąc za nadgarstek.
- Odprowadze Cię- uśmiechnela sie. Szlismy tak parkiem, trzymajac sie za ręce i zajmując wlasnymi myślami. To było takie wspaniale uczucie miec ja przy boku...
12.05.2014
ROZDZIAŁ 14
Mógłbym ja trzymać w ramionach wiecznie. Na zawsze. Ale moim zadaniem jest ją wspierać. Muszę sprawić ze pogodzi sie z Mickie'm. I mam nadzieję ze coś dotarło do jego makowki...
Czas działać.
- Podsumujmy-rzekłem cicho. Na dźwięk mojego głosu, zadarła glowe i spojrzala na mnie- podobacie sie sobie nawzajem i chcecie byc razem. Tylko Mickie izoluje cie ode mnie bo jest zazdrosny, i juz wie ze nie ma o co. W przyplywie złości, zle to ujal i jesteśmy w obecnej sytuacji.
Musicie powaznie porozmawiac. A ponieważ nie chce bys dlugo cierpiała, umowicie sie na jutro choćby nie wiem co.
- Ale Leon...
- Nie. Przez niego jesteś smutna. Przez glupie nieporozumienie. Jutro sie spotykacie.
Nagle zaczął dzwonić telefon Violi. Podskoczyla.
"Mickie ^^" dzwoni.
- No odbierz!- powiedzialem bo wahała sie bardzo długo.
- Viola, pomysli ze jestes zla i nie chcesz miec z nim doczynienia a chcesz co?- wręczyłem jej telefon. Wreszcie, wcisnela zielona słuchawkę.
- Halo? -odezwala sie.
Ta niepewnosc w jej oczach..
- Halo?
- Hej Viola..przemyslalem sobie parę rzeczy i chcialbym z toba powaznie porozmawiac. Kiedy mozemy sie spotkac?
"Jutro sie spotykacie"- w sumie Leon miał rację.
- Moze jutro?- powiedzialam niepewnie.
- Świetnie. O 13 w parku?
- Ok. Do zobaczenia.
- Pa.
Odlozylam telefon i spojrzałam na Leona. Patrzyl na mnie, laknac informacji. Powoli wypuscilam powietrze.
- Jutro. O 13. W parku.
Usmiechnal sie. Odwzajemnilam usmiech. Ma naprawdę sliczne doleczki.
Siedzieliśmy na kanapie. Nie wiem dlaczego, trzymalam sie prosto, w ogóle bylam bardzo spieta. Dlaczego? Przeciez wszystko w porządku, z Mickiem sprawa prawie rozwiazania, z Leonem ok, dostalam sie do studia. Popatrzylam sie na Leona. Siedzial wsparty na poduszkach, patrzac sie w jakis punkt w ścianie. Patrzac sie na niego, wiedząc ile zdzialal i jaki ma namnie wpływ, ogarnelam ze tylko jedna rzecz mnie rozluzni- jego dotyk.
- Leon..czy ja...czy ja moge..- spojrzał na mnie z zapytaniem w oczach- przytulic się do ciebie?
Zarumienilam sie slyszac własne słowa.
Co ty wygadujesz?!
Spuscilam glowe czekając na jego reakcje.
- Zawsze i wszędzie-usłyszałam ciepły glos. Wdrapalam sie mu na kolana a on objal mnie ramionami..Znow ten wspanialy zapach. Mmmm. Nawet nie zauwazylam kiedy odplynelam do krainy Morfeusza. W jego ramionach. Znowu.
*LEON*
Obudziłem się z Viola na kolanach. Slicznie wygląda gdy śpi. Patrzyłem sie na nią jak na najprawdziwszego anioła gdy otworzyła oczy i ujrzalem te brazowe oczy. Jak orzeszki.
- Dzień dobry księżniczko- usmiechnalem sie lekko do niej.
- Witam pana- odrzekła , odwzajemniajac mój uśmiech- co to dzisiaj za dzień?
- Piątek, godzina 10:30- powiedziałem patrząc na telefon. Zajęcia w studio są dopiero w przyszłym tygodniu.
- 10:30?!
- Wiesz, gadalismy do...1 w nocy. A teraz, zanim sie zdenerwujesz ojcem i Mickie'm pozwól ze zjemy śniadanie. Wstając z kanapy, zachwiala sie. Byla bardzo rozespana. Chwycilem ja i zanioslem do kuchni, sadzajac na krześle. Po dłuższej chwili postawiłem przed nią talerz naleśników a sam usiadłem z takim samym na przeciwko.
- Mmmm- zamruczala. Spojrzalem na nia.
- Przepraszam ale to jest takie dobre...-odezwała sie po chwili. Wygladala jak w siódmym niebie.
Śniadanie skończyliśmy o 11.
- Stwierdzam ze jesli takie sytuacje beda sie powtarzać, chyba zostawie u ciebie ubrania- zasmiala sie gdy zmywalem naczynia.
- A prosze Cie bardzo, moge ci nawet polke odstapic w garderobie.
Spowazniala.
- Ze ty..na serio
- Hmmm...tak.- usmiechnalem sie do niej. - Dobra, idziemy do twojego domu. Jak sądzę chcesz sie przebrać.
Wyszliśmy z domu. Po 10 minutach byliśmy pod domem Violi. Stanęła przed drzwiami, wzięła głęboki oddech i...
*VIOLETTA*
Wzięłam głęboki oddech i weszlam do domu. Kroi sie awantura. Jak burza ze swojego gabinetu wylecial mój ojciec.
- GDZIEŚ TY BYŁA?!?- wydarl sie. Ale gdy zobaczyl Leona, na jego twarz wstąpił spokój. Nie wiedziałam co sie dzieje.
- Powiedz ze byłaś z Leonem- powiedział niemal blagalnie.
- Tak byla ze mna. Mielismy pewna nieprzyjemna sytuacje ale spokojnie zaopiekowalem sie nia. Czy mogę ja porwac z powrotem za Godzinę?- odezwał sie Leon.
- Tak- powiedzial ze spokojem mój ojciec.- Życzę miłegodnia.
Opuścił pomieszczenie i skierował sie do gabinetu.
- Co tu się stało?- zapytalam mocno zdziwiona.
- Chyba wreszcie sie zorientował ze jestem synem jego kolegów w interesach i dobrze mnie zna.
Skinelam glowa.
- Teraz nie bedzie żadnych problemów, jesli jesteś kolo mnie.
- Widzimy się za godzinę- pocalowal mnie w policzek i juz go nie było.
Poszlam do swojego pokoju i zaczęłam sie przygotowywać.
12:20
Zeszlam na dol gotowa. Czekał tam na mnie mój ojciec.
- Viola, wiem kim jest Leon. Porządny chłopak z dobrego domu. Jeśli z nim będziesz, będę spokojny.
- Dobrze tato. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi wiec zawsze jest blisko mnie. nie martw się. Mam 17 lat, poradzę sobie- uśmiechnęłam sie do niego a ten pocałował mnie w czoło.
- Życzę ci miłego dnia. I nie zapomnij ze guwernantka przychodzi o 17 -uśmiechnął sie lekko. Sekundę pozniej zadzwonił dzwonek.
Otworzylam drzwi i ujrzalam w nich usmiechnietego Leona. Biło od niego ciepło, które uwielbiałam.
- Witam Panno Castillo- odezwal sie poważnym tonem- gotowa ?
- Chyba tak odrzeklam cicho. - Chwycił mnie za rękę i ruszylismy do parku. Mickie juz tam czekał. Nie wyglądał na uradowanego faktem, ze widzi mnie z Leonem.
- Pamiętaj o tym o czym rozmawialiśmy. A teraz leć. Będę w Studio. - pocałował mnie w czoło i oddalił się. Wraz z jego zniknięciem , ulotnila sie moja pewnosc siebie. Ruszylam w kierunku Mickie'go.
Na mój widok, wstał i dał mi malutkiego kwiatuszka.
- To dla ciebie.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam sie.
- A wiec Viola zaczne. To wszystko moja wina wiec...ja...chcialem...
5.05.2014
ROZDZIAŁ 13
*MICKIE*
To nie tak miało wyjść. "Nie masz o co ze mna rywalizować". Nie zabierze mi Violi. Ona jest śliczna. Strasznie mi się podoba. Ale co poradze ze jak widze ja z nim to ogarnia mnie wściekłość? Tak, jestem zazdrosny.
Uciekla. Nie gonilem jej. Niech sobie wszystko przemyśli. Ja zresztą tez muszę. Wina leży wyłącznie po mojej stronie ale..Muszę ja przeprosić. Może pogodzimy sie z Leonem? Widze ze sa przywiązani. Zle zareagowalem.
Ruszylem do parku. Usiadlem na ławce. Po drodze zauwazylem Leona z Violetta na rękach. Chcialem pobiec do niego, na sam widok zagotowalem sie w środku. Ale Leon jednym spojrzeniem mnie powstrzymał . Najgorsze jest to ze mial rację.
*LEON*
Usnela. I bardzo dobrze. Potrzebuje odpoczynku. Ulozylem ja na łóżku, przykrylem i wyszedlem z pokoju. Udałem się do kuchni. Violetta jak wstanie pewnie będzie głodna. Co by ty....spaghetti. Tak, spaghetti będzie idealne. Zacząłem przygotowywać posiłek.
Dlaczego? Czy on widzi jak swoja głupotą rani Violette? Nie rozumiem go. Jak on może, jak on tak potrafi ranić ? Violetta jest tak cudowna, kochana a przede wszystkim delikatna. Co to za facet skoro nie widzi jaka ona jest krucha? Jaka jest wspaniała?
Moje rozmyslania przerwal mi wspaniały melodyjny głos.
- Leon ja...przepraszam...za wszystko i dziękuję ze się mną zaopiekowales. Iii ja..- nie uslyszalem dokończenia zdania tylko poczulem cieplo jej ciala. Otoczylem ja ramionami.
* VIOLETTA*
Chcialam mu tyle powiedzieć...wyjasnic cos..ale nie wyszlo. Najlepsze jest to ze zawsze moge sie do niego przytulic. Zawsze pocieszy, otoczy ramionami, zrozumie. Uwielbiam go. Tulilam sie do niego jak male dziecko. A on jak zawsze objal mnie i pocalowal w czolo jakby na znak " jestem z tobą". To w nim kocham. Równie dobrze mógł się obrazic, odwrócić przez Micheala ale nie zrobił tego.
Violka, pozbieraj sie i do roboty!
- I jaa...- zapomniałam ci chcialam powiedzieć. Jescze mocniej sie wtulilam. Uwielbialam jego dotyk, cieplo ktore od niego bilo, jego umięśniony tors, szmaragdowe oczy. Wszystko. Uwielbialam jego. całego. Gdy tak rozmyslalam przed oczami pojawil mi sie Mickie.
Jesus Christ Violetta!
- Violaaaaa- jego szept wywołał przyjemny dreszcz. Wiedział co sprawi ze sie uśmiechne. I mu sie to udalo.
- Hmmm?- odpowiedzialam z uśmiechem.
- Mam wspaniała propozycje. Zjemy obiad a potem obgadamy ta sytuację ok?
- Leon..nie chcę się narzucać.
- Coś ty. Patrz...mam spaghetti.
Skad on wie ze to moje ulubione danie?
- No dobrze, ale tylko dlatego ze.musimy pogadać.
- Spaghetti to twoje ulubione danie, co?
Ma mnie jak an dłoni. JAK?
- Eeeee...może. - uśmiechnelam się tajemniczo.
- Wiedziałem- odsunął mi krzeslo i gestem zaprosił bym usiadła. Tak też zrobiłam. Zasiadł po drugiej stronie. Zaczęliśmy jeść.
To jest przepyszne!!
- Mmmm..Leon jest świetnym kucharzem.
- Tylko kucharzem?- zapytał zasmucony.
Glupia!
I tak sie zgrywa.
- Kucharzem, przystojniakiem, opiekunem, spiewakiem, muzykiem, tancerzem a zwlaszcze przyjacielem.
- Mowilem ci ze cie uwielbiam?- uśmiechnął sie zalotnie. Zarumienilam sie.
- LEON!
- No co?- zapytal udajac glupka.
- Dobrze wiesz co!- wskazałam na swoje policzki.
- Ee tam, ślicznie się rumienisz- spojrzał mi w oczy. Zatonelam. Mimowolnie zaczęliśmy do siebie przybliżać. Byliśmy coraz bliżej gdy nagle przed oczami stanął mi smutny Mickie.
Nie moge!
Odsunelam sie.
- Przepraszam.
- Nie to moja wina- zaoponowal Leon.
- Moja również. Zapomnijmy o tym dobrze?
- Jasne.- powrocilismy do konsumowania posiłku. Jedliśmy w ciszy. Po skończeniu dania Leon zaczal sprzątać. Chcialam jakos zaczac rozmowę ale na sama mysl ze bd mówic o Mickiem z Leonem przerazala mnie. Leon zauważył chyba moje zaklopotanie:
- Viola, wiem to nie proste. Idz do salonu, ja za chwile przyjde.
Skierowałam sie do wskazanego pomieszczenia i usiadlam na kanapie. Po paru minutach wszedł Leon z dwoma parujacymi kubkami gorącej czekolady. Postawił je na stoliku i usiadl na przeciwleglym koncu kanapy.
- Viola, moze od początku. Co czujesz do Mickie'go?
- Ja..on..znaczy my...bardzo sie lubimy. I on..- POWIEDZ TO!- podoba mi sie. Ale..
- Ale? - zapytał łagodnie.
- Ale...jesteś jeszcze ty.-wydusilam i zorientowałam się jak to zabrzmiało. Spojrzałam na niego. Trawil moje słowa.
- Ymmm....mogłabyś doprecyzować?-zapytal zmieszany..
-Bo Mickie jest zazdrosny i izoluje mnie od ciebie a ja ciebie potrzebuje...I nie chce zebys przeze mnie cierpial. Dzisiaj zrozumialam dlaczego śpiewales z taka wsciekloscia na przesłuchaniach..
- Boje sie o ciebie. Mickie wtedy rozwscieczyl mnie spojrzeniem. Traktuje cie jak nagrode. I dzisiaj w końcu powiedziałem ze koneic jego gry. Cierpie, bo traktuje mnie jak wroga i chce mnie ciebie odebrać.
Popatrzylam na niego. I zapragnelam by znow mnie objal swoimi ramionami, znow poczuc to cieplo, znow zaciągnąć sie ejgo zapachem. A Leon znów mnie rozszyfrowal. Skinal glowa a ja momentalnie pojawiłam sie na jego kolanach. Chcialam tu zostać ma zawsze.
- Viola?-zapytal Leon po chwili.
-Hmm?-zapytałam odurzona jego zapachem.
-Obiecaj ze nic ani nikt nas nie rozdzieli.
- Obiecuję-w jednej chwili zrozumialam ile zdzialal w moim zyciu i jest mi tak bardzo potrzebny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1) Mickie rozumie swoje bledy
2) Leon i Viola forever together
3) Przepraszam za błędy, kiedys poprawie haha ^.^
Życzę miłego czytania i dedykuje
ten rozdział wszystkim ktorzy komentuja( strasznie mi sie podoba!)
Czekam na komentarze!
Romantyczna ;**
4.05.2014
ROZDZIAŁ 12
Mickie jest całkiem fajny i przystojny. Ma interesująca osobowość.
Ale..rywalizuje z Leonem. Dlaczego? Trochę mi nie pasowało to że, na każdym kroku, nie pozwalał mi na zamienienie słowa z Leonem a tym bardziej jakiekolwiek zbliżenie. Zazdrosny? Muszę pogadać z Leonem...brakuje mi jego obecności. Przez ostatnie trzy dni w ogóle się z nim nie widziałam, cały czas spędzałam z Mickie'm. Ja i on..jesteśmy coraz bardziej ku sobie ale wciąż wszystko zawdzięczam Leonowi i nie zapomnę o nim.
Dzisiaj wyniki w Studio. Mam nadzieję ze zobaczę Leona.
Te myśli klebily się w mojej głowie i nie mogłam znaleźć rozwiązania. Im bliżej Studio tym bardziej mnie to męczyło. Weszłam do budynku. Leona nigdzie nie było. Podbiegłam do wywieszonej listy i szukałam wzrokiem dwóch nazwisk: Castillo i Verdas.
Śmieszne nawet nie znam nazwiska Mickie'go..
Po sekundzie znalazłam. DOSTALIŚMY SIĘ. Wielki uśmiech wykwitl na mojej twarzy. Odwrocilam sie by wyjsc z budynku , gdy GO zobaczyłam. Wchodził do budynku i powalał na kolana swoją przystojnoscia. Zobaczył mnie i mój wielki uśmiech. Zaczęłam biec w jego stronę, po chwili jego silne ręce chwyciły mnie w talii i zaczęły okrecac.
Jego uśmiech..jego dołeczki.
Krecilismy sie tak w kółko , uśmiechając promiennie do siebie. Ten moment mógł trwać wiecznie.
Po chwili Leon o mało nie stracił równowagi. Stanął i postawił mnie na ziemi. Odsunelam sie i wyciagnelam reke w jego stronę.
- Witam w Studio, Panie Verdas.- rzekłam poważnym tonem.
- Dziękuję. I wzajemnie.- rzekł tonem równie poważnym ale iskierki w jego oczach zdradzały rozbawienie. Uscisnal moja rękę. Po czym ostentacyjnie, ze wzrokiem" Tylko tyle?" rozchylił ramiona mówiące " No chodź tu do mnie". Natychmiast się w niego wtuliłam. Lepszego przyjaciela wymarzyć sobie nie mogłam.
- Tesknilem- wyszeptał mi do ucha.
- Ja również- szepnęłam.
Pocałował mnie w czubek głowy. Staliśmy tak przytuleni, napawając się swoją obecnością. Nagle ktoś chrzaknal. Odwrocilismy glowy, widząc Mickie'go i natychmiast oderwaliśmy się od siebie.
- Hej Viola- rzucił Mickie po czym pocałował mnie w policzek, przytrzymując mnie w talii, po drodze rzucając Leonowi mrożące krew w żyłach spojrzenie.
- Cześć- odpowiedziałam i popatrzyłam się na Leona. Szkoda , że nam przerwał. Znowu mnie gdzieś weźmie, nie protestuje, lubię spędzać z nim czas ale brakuje mi Leona. Leon odpowiedzial mi smutnym spojrzeniem. Staliśmy w milczeniu gdy Mickie poszedł sprawdzić listę. Wrócił z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Gratuluję- powiedziałam ze slabym uśmiechem. Odpowiedział mi tym samym.
- Mogę Panią zaprosić na lody ? Mamy w końcu co świętować.- zapytał z uwodzicielskim uśmiechem i wyciągnął rękę.
- Uhm.- mruknelam.
- To ja lecę. Do następnego- powiedział chłodno Leon. Odszedł wolno a ja poczułam ukłucie w sercu. Nawet się nie pożegnaliśmy. Nie. Nie może tak być. Pobiegłam za nim lecz nie znalazłam go.
- Leon!- zawolalam. Nie ma go.
Niech to szlag!
Stanęłam pośrodku placu rozczarowana.
A jeśli go straciłam?
Powolutku, do moich oczu zaczęły napływać łzy.
Nagle czyjeś ramiona mnie otoczyły. Poczułam ten wspaniały zapach. Leon.
- Nie płacz księżniczko.- szepnął mi do ucha.
To przyjemne łaskotanie..
- Leon ale...- lza splynela po moim policzku, robiąc mokrą kropkę na rękawie jego koszuli.
- Ciiii- szepnął znów, obracając mnie do siebie i mocno tuląc. Uwielbiam jego dotyk. Zaciagnelam sie jego wspaniałym zapachem i powoli zaczelam uspokajać. Nagle Leon zesztywniał.
- Violetta?- Niech to szlag jasny trafi! Mickie. Odsunelam sie od Leona i spojrzałam na niego. Patrzył na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Juz idziemy- rzekłam, wycierając lzy. Mickie, widząc co czynię, spojrzał ze złością na Leona.
- Co jej zrobiłeś?!- krzyknął.
- Mickie, nic się nie stało.
- Jak to nic?! Przeciez widzę!
- Nie..to nie tak.
- Violetta nie kłam!
- Sadzisz ze klamie?
- VIOLETTA! JA WSZYSTKO WIEM! WIEM KTO TO JEST!
- Wiesz jaka jest prawda?- spojrzał na mnie- NIC NIE WIESZ!
Uciekłam. Po prostu Uciekłam. Biegłam przed siebie jak najszybciej mogłam. Nie chciałam się zatrzymać.
To to jest zaufanie? Nie wierzy mi?
I zrozumiałam.
Jest zazdrosny o Leona.
A później nastała ciemność.
*LEON*
Debil, kretyn, polglowek, idiota, palant, świnia. Jak on mógł? Widzę, ze podoba się Violettcie, spędzają ze sobą duzo czasu. Zależy jej. Myślałem ze z wzajemnością. Jakieś zaufanie , cokolwiek. A tu nic.
Violetta uciekła. Stałem i patrzyłem jak Mickie spogląda na odbiegająca Viole. Koniec.
- Wiesz, przegiales. Nie masz o co ze mną rywalizować. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi z Violetta i tak zostanie na zawsze. A ty..jesteś kretynem. Tak, to.odpowiednie słowo.
Odszedłem za Violetta, zostawiając Mickie'go stojącego jak słup soli. Nie, nie goniłem Violi ale liczyłem ze spotkam ja gdzieś po drodze. Szedłem chodnikiem gdy nagle zobaczyłem ciało leżące 100 m przede mna. Była to Violetta.
Obudziłam się i ujrzałam seledynowy sufit. Przymnknelam oczy. Ostatnie co pamiętam to Mickie nie majacy do mnie choć krzty zaufania...Moze to sen?
Otworzyłam oczy i ujrzałam śliczne szmaragdowe tęczówki.
- Viola, wszystko w porządku? Nic cię nie boli?- zapytał cicho.
- Nie. Co ja tu robię?- rozejrzałam się po pokoju. Seledynowe ściany, ja pośrodku pokoju na wielkim łóżku, przykryta kocem.
- Znalazlem cie na chodniku. Ucieklas po kłótni z Mickie'm. Jesteś u mnie w domu.
I wtedy to wróciło.
Jest zazdrosny o Leona.
W moich oczach pojawiły się łzy. Wszystko ułożyło się w logiczną całość. Dlatego Mickie nie pozwalal mi sie z nim spotkac, dlatego tak sie zachowywal...i dlatego Leon śpiewał z taka wsciekloscia.
- Leon, przepraszam. -Spojrzalam sie w jego stronę.
Widzac moje łzy, jego ramiona.natychmiast posadzily mnie na jego kolanach i mocno tulily. A ja juz ktorys raz plakalam w jego koszule.
- Ciiiiiii.- pocałował mnie w czolo.- Nie masz za co przepraszac. To nie twoja wina. Spokojnie.
Zaczelam szlochac. Moim ciałem wstrzasaly dreszcze.
- Ciiiiiiiiiiiiiiii....ciiiiii.....ciiiiiii- powtarzał raz po raz. Mocno obejmował mnie ramionami, kolyszac sie. Monotonia kolysania sie, jego kojacy glos i cieplo bijace od niego, sprawilo ze odplynelam do krainy Morfeusza.