Rozdział dedykowany anonimkom^^
*VIOLETTA*
W jego ramionach wszystko było takie idealne. Nie było smutków i cierpienia. Za nic nie chciałam ich opuszczać. Ciepło, zapach, spokój.
W jego ramionach wszystko było takie idealne. Nie było smutków i cierpienia. Za nic nie chciałam ich opuszczać. Ciepło, zapach, spokój.
Czegóż chcieć więcej?
Jednak chęć zobaczenia jego pięknych szmaragdów była nieodparta. Odsunęłam się od niego i zatonęłam w jego oczach. Uśmiechnął się widząc moje zachowanie. Ponownie się w niego wtuliłam a świat znów ogarnęła magia. Objął mnie tymi swoimi silnymi ramionami i pocałował w czoło. Ciepło rozeszło się po całym moim ciele.
- Co powiesz na spacer?- szepnął kuszącym głosem i figlarnym błyskiem w oczach. To było w nim najlepsze- rozumiał mnie i nie pytał prosto z mostu, odrazu. Tylko w odpowiedniej sytuacji i o odpowiedniej porze. Zawsze wymyślał coś innego, co dawało te nutkę ekscytacji i sprawiało, że zapominałam wszystko co złe. Krótko mówiąc, wiedział jak obchodzić się z tematem, a jeszcze krócej: był moim ideałem.
- Z takim przystojniakiem zawsze- odpowiedziałam ze śmiechem. Odwróciłam się w stronę schodów by wziąć torebkę z pokoju ale zobaczyłam Olgę, pełna szczęścia, dzierżawiąca ów przedmiot w dłoni. Schwyciłam ją ochoczo z przelotnym "dziękuję". Po chwili poczułam przyjemne mrowienie gdy Leon schwytał moją dłoń. Wyszliśmy na zewnątrz gdzie zobaczyłam ślicznego kabrioleta. Nie był on tym najnowszym lecz jednym z tych starych, dobrych typów. Odrazu mi się spodobał. - Co powiesz na spacer?- szepnął kuszącym głosem i figlarnym błyskiem w oczach. To było w nim najlepsze- rozumiał mnie i nie pytał prosto z mostu, odrazu. Tylko w odpowiedniej sytuacji i o odpowiedniej porze. Zawsze wymyślał coś innego, co dawało te nutkę ekscytacji i sprawiało, że zapominałam wszystko co złe. Krótko mówiąc, wiedział jak obchodzić się z tematem, a jeszcze krócej: był moim ideałem.
- Leon, co to jest?- zapytałam podejrzliwym głosem z uniesiona brwią, gdy chłopak otwierał mi drzwi od strony pasażera.
Skąd on ma takie cacko?!
- Samochód- odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Leon, nie rób ze mnie głupiej dobra?- powiedziałam z nutką irytacji jednocześnie uśmiechając się- skąd wytrzasnąłeś to cudo?
- Odwiedziłem wreszcie garaż mojego ojca- zaśmiał się - I paczaj co odkryłem.
Wskazał dłonią auto.
- To takie cacka się teraz trzyma w garażu?- mruknęłam porozumiewawczo.
- Najwyraźniej.
- Leon, a co my robimy w tym cacku?
- Wiesz, ja prowadzę bo nie wiem czy się zorientowałaś ale mam prawo jazdy- wystawił mi język- a ty na razie w nim jeszcze siedzisz.
-Słucham?! SIEDZĘ?! J.E.S.Z.C.Z.E S.I.E.D.Z.Ę?!- oburzyłam się- Łaski bez! Jeszcze mi będzie wypominał, że nie zdałam na prawo jazdy! Phi!
Chwyciłam za klamkę i zaczęłam wysiadać, jednak przystojniak obok mi nie pozwolił. Jednym ruchem ręki sprawił, że siedziałam znów na siedzeniu pasażera.
Czemu on cholera jest taki silny??
Spojrzałam na niego ze sztuczną złością i ostentancyjnie odwróciłam wzrok.
- Mała, tylko się droczę, spokojnie. Poza tym mam małe pytanko- spojrzałam na niego z obojętnością lecz w głębi duszy byłam ciekawa co powie- Masz czas czy jesteś raczej zajęta?
- Pytasz bo...?- zapytałam nie kończąc zdania.
- Bo tam gdzie cię zabieram, wcale nie jest tak blisko.
- Samochód- odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Leon, nie rób ze mnie głupiej dobra?- powiedziałam z nutką irytacji jednocześnie uśmiechając się- skąd wytrzasnąłeś to cudo?
- Odwiedziłem wreszcie garaż mojego ojca- zaśmiał się - I paczaj co odkryłem.
Wskazał dłonią auto.
- To takie cacka się teraz trzyma w garażu?- mruknęłam porozumiewawczo.
- Najwyraźniej.
- Leon, a co my robimy w tym cacku?
- Wiesz, ja prowadzę bo nie wiem czy się zorientowałaś ale mam prawo jazdy- wystawił mi język- a ty na razie w nim jeszcze siedzisz.
-Słucham?! SIEDZĘ?! J.E.S.Z.C.Z.E S.I.E.D.Z.Ę?!- oburzyłam się- Łaski bez! Jeszcze mi będzie wypominał, że nie zdałam na prawo jazdy! Phi!
Chwyciłam za klamkę i zaczęłam wysiadać, jednak przystojniak obok mi nie pozwolił. Jednym ruchem ręki sprawił, że siedziałam znów na siedzeniu pasażera.
Czemu on cholera jest taki silny??
Spojrzałam na niego ze sztuczną złością i ostentancyjnie odwróciłam wzrok.
- Mała, tylko się droczę, spokojnie. Poza tym mam małe pytanko- spojrzałam na niego z obojętnością lecz w głębi duszy byłam ciekawa co powie- Masz czas czy jesteś raczej zajęta?
- Pytasz bo...?- zapytałam nie kończąc zdania.
- Bo tam gdzie cię zabieram, wcale nie jest tak blisko.
***
Pędziliśmy autostradą prowadzącą z BA do jakiegoś miasta, wsi czy miejsca, w które zabiera mnie Leon. Nie wiedziałam dokąd zmierzamy ale siedząc w pięknym kabriolecie, pędzącym ponad 140 km/h i mając obok siebie największego przystojniaka na świecie nie śmiałam nawet marzyć o niczym innym. Spojrzałam w lewo patrząc na chłopaka prowadzącego pojazd. Miał rozwiane włosy, okulary słoneczne na nosie i skupiony patrzył przed siebie. Zaczęłam się w niego wpatrywać. Nie próbowałam nawet tego kontrolować. Przed oczami stanęły mi momenty, w których mnie ratował, te oczy które ujrzałam po raz pierwszy wtedy w parku, wszystkie uściski, usłyszałam jak śpiewał mi Voy Por Ti, przypomniało mi się jak znosił mnie po schodach przerzucona przez ramię...
- Czemu się tak na mnie patrzysz?- przerwał mi głos jakby z oddali. Obudziłam się ze wspominek i ujrzałam Leona z uwodzicielskim uśmiechem na twarzy, zerkającego na mnie.
- Ummmm, zamyśliłam się- skłamałam, rumieniąc się.
- A o czym?
- A o życiu- odpowiedziałam ogólnie. I tak wiedziałam, że zada więcej pytań.
- A konkretnie?- A nie mówiłam?
- O tym jak to było, jest i co będzie- postanowiłam się z nim podroczyć.
- Mogłabyś mi proszę przybliżyć ten temat?- zapytał zaczepnym tonem.
- Mogłabym ale nie muszę więc...
- Panienko Castillo, ładnie się to tak droczyć z młodym i przystojnym Verdasem?- rzucił mi spojrzenie typu "serio?" z uśmiechem. Mimo ciemnych okularów doskonale widziałam jego oczy.
- Hmmm, zawsze warto spróbować, nieprawdaż Panie Verdas?
- Ależ oczywiście panienko Castillo- skręciliśmy z autostrady. Nawet nie zauważyłam, że od dłuższego czasu jechaliśmy wzdłuż morskiego brzegu.
Jest zbyt absorbujący!
Rzuciłam mu zalotny uśmiech.
- A skoro już tak formalnie, jesteśmy na miejscu. Witam w Mendozie Panno Castillo.
Rzuciłam mu zalotny uśmiech.
- A skoro już tak formalnie, jesteśmy na miejscu. Witam w Mendozie Panno Castillo.
Zobaczyłam śliczny park i plażę przed sobą. Wiała przyjemna morska bryza a od słońca biło ciepło. Leon wysiadł z samochodu, obszedł go, po czym otworzył mi drzwi i podał dłoń. Ochoczo ją schwyciłam.
- Dziękuję Panie Verdas- przy wysiadaniu, zahaczyłam torebką o pas i wypadł z niej mój pamiętnik i otworzył się na pewnej stronie. Leon rzucił się i podniósł książkę. Strona wciąż była otwarta.
Jezu, byleby to nie była strona o nim!
Młody Verdas zaczął ją studiować. Po chwili kompletnie go wcięło.
- Dziękuję Panie Verdas- przy wysiadaniu, zahaczyłam torebką o pas i wypadł z niej mój pamiętnik i otworzył się na pewnej stronie. Leon rzucił się i podniósł książkę. Strona wciąż była otwarta.
Jezu, byleby to nie była strona o nim!
Młody Verdas zaczął ją studiować. Po chwili kompletnie go wcięło.
O boże, nie.
Po chwili chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę ławki, po drodze zamykając samochód.
Po chwili chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę ławki, po drodze zamykając samochód.