30.04.2015

ROZDZIAŁ 47

Rozdział dedykowany anonimkom^^


*VIOLETTA*
W jego ramionach wszystko było takie idealne. Nie było smutków i cierpienia. Za nic nie chciałam ich opuszczać. Ciepło, zapach, spokój.
Czegóż chcieć więcej? 
Jednak chęć zobaczenia jego pięknych szmaragdów była nieodparta. Odsunęłam się od niego i zatonęłam w jego oczach. Uśmiechnął się widząc moje zachowanie. Ponownie się w niego wtuliłam a świat znów ogarnęła magia. Objął mnie tymi swoimi silnymi ramionami i pocałował w czoło. Ciepło rozeszło się po całym moim ciele.
- Co powiesz na spacer?- szepnął kuszącym głosem i figlarnym błyskiem w oczach. To było w nim najlepsze- rozumiał mnie i nie pytał prosto z mostu, odrazu. Tylko w odpowiedniej sytuacji i o odpowiedniej porze. Zawsze wymyślał coś innego, co dawało te nutkę ekscytacji i sprawiało, że zapominałam wszystko co złe. Krótko mówiąc, wiedział jak obchodzić się z tematem, a jeszcze krócej: był moim ideałem.
- Z takim przystojniakiem zawsze- odpowiedziałam ze śmiechem. Odwróciłam się w stronę schodów by wziąć torebkę z pokoju ale zobaczyłam Olgę, pełna szczęścia,  dzierżawiąca ów przedmiot w dłoni. Schwyciłam ją ochoczo z przelotnym "dziękuję". Po chwili poczułam przyjemne mrowienie gdy Leon schwytał moją dłoń. Wyszliśmy na zewnątrz gdzie zobaczyłam ślicznego kabrioleta. Nie był on tym najnowszym lecz jednym z tych starych, dobrych typów. Odrazu mi się spodobał.
- Leon, co to jest?- zapytałam podejrzliwym głosem z uniesiona brwią, gdy chłopak otwierał mi drzwi od strony pasażera. 

Skąd on ma takie cacko?!
- Samochód- odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.
- Leon, nie rób ze mnie głupiej dobra?- powiedziałam z nutką irytacji jednocześnie uśmiechając się- skąd wytrzasnąłeś to cudo?
- Odwiedziłem wreszcie garaż mojego ojca- zaśmiał się - I paczaj co odkryłem.
Wskazał dłonią auto.
- To takie cacka się teraz trzyma w garażu?- mruknęłam porozumiewawczo.
- Najwyraźniej.
- Leon, a co my robimy w tym cacku?
- Wiesz, ja prowadzę bo nie wiem czy się zorientowałaś ale mam prawo jazdy- wystawił mi język- a ty na razie w nim  jeszcze siedzisz.
-Słucham?! SIEDZĘ?! J.E.S.Z.C.Z.E  S.I.E.D.Z.Ę?!- oburzyłam się- Łaski bez! Jeszcze mi będzie wypominał, że nie zdałam na prawo jazdy! Phi!
Chwyciłam za klamkę i zaczęłam wysiadać, jednak przystojniak obok mi nie pozwolił. Jednym ruchem ręki sprawił, że siedziałam znów na siedzeniu pasażera.
Czemu on cholera jest taki silny??
Spojrzałam na niego ze sztuczną złością i ostentancyjnie odwróciłam wzrok.
- Mała, tylko się droczę, spokojnie. Poza tym mam małe pytanko- spojrzałam na niego z obojętnością lecz w głębi duszy byłam ciekawa co powie- Masz czas czy jesteś raczej zajęta?
- Pytasz bo...?- zapytałam nie kończąc zdania.
- Bo tam gdzie cię zabieram, wcale nie jest tak blisko.


***


Pędziliśmy autostradą prowadzącą z BA do jakiegoś miasta, wsi czy miejsca, w które zabiera mnie Leon. Nie wiedziałam dokąd zmierzamy ale siedząc w pięknym kabriolecie, pędzącym ponad 140 km/h i mając obok siebie największego przystojniaka na świecie nie śmiałam nawet marzyć o niczym innym. Spojrzałam w lewo patrząc na chłopaka prowadzącego pojazd. Miał rozwiane włosy, okulary słoneczne na nosie i skupiony patrzył przed siebie. Zaczęłam się w niego wpatrywać. Nie próbowałam nawet tego kontrolować. Przed oczami stanęły mi momenty, w których mnie ratował, te oczy które ujrzałam po raz pierwszy wtedy w parku, wszystkie uściski, usłyszałam jak śpiewał mi Voy Por Ti, przypomniało mi się jak znosił mnie po schodach przerzucona przez ramię...
- Czemu się tak na mnie patrzysz?- przerwał mi głos jakby z oddali. Obudziłam się ze wspominek i ujrzałam Leona z uwodzicielskim uśmiechem na twarzy, zerkającego na mnie.
- Ummmm, zamyśliłam się- skłamałam, rumieniąc się.
- A o czym?
- A o życiu- odpowiedziałam ogólnie. I tak wiedziałam, że zada więcej pytań.
- A konkretnie?- A nie mówiłam?
- O tym jak to było, jest i co będzie- postanowiłam się z nim podroczyć.
- Mogłabyś mi proszę przybliżyć ten temat?- zapytał zaczepnym tonem.
- Mogłabym ale nie muszę więc...
- Panienko Castillo, ładnie się to tak droczyć z młodym i przystojnym Verdasem?- rzucił mi spojrzenie typu "serio?" z uśmiechem. Mimo ciemnych okularów doskonale widziałam jego oczy.
- Hmmm, zawsze warto spróbować, nieprawdaż Panie Verdas?
- Ależ oczywiście panienko Castillo- skręciliśmy z autostrady. Nawet nie zauważyłam, że od dłuższego czasu jechaliśmy wzdłuż morskiego brzegu. 
Jest zbyt absorbujący!
Rzuciłam mu zalotny uśmiech.
- A skoro już tak formalnie, jesteśmy na miejscu. Witam w Mendozie Panno Castillo. 
Zobaczyłam śliczny park i plażę przed sobą. Wiała przyjemna morska bryza a od słońca biło ciepło. Leon wysiadł z samochodu, obszedł go, po czym otworzył mi drzwi i podał dłoń. Ochoczo ją schwyciłam.
- Dziękuję Panie Verdas- przy wysiadaniu, zahaczyłam torebką o pas i wypadł z niej mój pamiętnik i otworzył się na pewnej stronie. Leon rzucił się i podniósł książkę. Strona wciąż była otwarta.
Jezu, byleby to nie była strona o nim!
Młody Verdas zaczął ją studiować. Po chwili kompletnie go wcięło.
O boże, nie.
Po chwili chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę ławki, po drodze zamykając samochód.

23.04.2015

ROZDZIAŁ 46

Rozdział dla Tori Verdas! Dziękuję!



*VIOLETTA*
Właśnie wróciłam do domu. Staram się to jakoś wszystko pogodzić i w miarę być w humorze.  I od tygodnia mi to nie wychodzi. 

Stanęłam w drzwiach i w oczy mogła mi się rzucić tylko jedna rzecz- fortepian. I oczywiście ujrzałam Leona...jego zręczne dłonie grające En Mi Mundo...on uczący mnie melodii...jego kojący głos...my siedzący na kanapie...
W oczach stanęły mi łzy. Obraz zaczął mi się zamazywać. Zaczęłam się osuwać. Nagle ktoś mnie złapał.
- Viola...co się dzieje?- zapytał mnie mój ojciec.
Chciałam być harda. Ale mi się nie udało. Długo tak nie pociągnę.
- Straciłam go- zaszlochałam mu w koszulę.
- Violetta, o czym ty mówisz?
- Moje życie się sypie.- stwierdziłam po czym wybuchnęłam płaczem. Przytulił mnie mocno.
- Pójdę do siebie- szepnęłam i ruszyłam na górę.
Godzinę później zeszłam do kuchni, by się napić herbaty. Lecz zostałam świadkiem ciekawej rozmowy telefonicznej mojego ojca.
- Leon...ona cię potrzebuje.
- Ja Pana...
- Ciebie...
- Rozumiem ale...skoro ona nie chce mojej pomocy to jej nie zmuszę. Tęsknię, nie wiem co się dzieje ale to jej decyzja. Ja...
Usiadłam przy fortepianie. 
Czy to wszystko dzieje się naprawdę?
Descubrí sobre mi espejo
Que hay más
Que el reflejo que me da
No hay manera de esconderlo
No hay razón que le
Gane al corazón
Descubrí que existe el miedo
Y noté que no me deja soñar

Ujrzałam mojego ojca stojącego w drzwiach gabinetu z komórka w dłoni, gdzie wciąż trwała rozmowa. Słuchali w ciszy a ja śpiewałam dalej.
Kocham go tak strasznie. Czy to musi być tak skomplikowane?
Y hoy tal vez sea el
Momento exacto
Para saltar tomados
De la mano

Uderzyło. Znowu. Ze zdwojoną siłą.
- Y un minuto más

Sé que puedo soñar- przerwałam piosenkę w połowie i uciekłam do swojego pokoju.
10 minut później usłyszałam ta sama melodie ale akompaniował jej TEN głos.
-Quiero cantar
Decreto el sueño real
Sé que podemos confiar
Y nada nos detendrá

Hoy quiero cantar
Y el miedo no volverá
Porqué mi angel guardián
Sabrá el camino a tomar
 Wyszłam na balkonik i patrzyłam na niego. Grał na fortepianie patrząc w moją stronę. Na jego twarzy był szeroki, uroczy uśmiech i te słodkie dołeczki. Był taki rozpromieniony, szczęśliwy. 
Jak zawsze gdy śpiewał.
Zaczęłam schodzić powoli po schodach.
Dołączyłam do niego.
Descubrí que el sentimiento
Es una luz
Que no puedes apagar
Y la vida es cómo un cuento
Y el amor 
Siempre gana sobre el mal

Y hoy tal vez sea el
Momento exacto
Para saltar tomados
De la mano

Wstał od fortepianu, zastąpił go mój ojciec. Byliśmy po przeciwległych stronach salonu. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać.
Y un minuto más
Sé que puedo soñar
Quiero cantar
Decreto el sueño real
Sé que podemos confiar
Y nada nos detendrá

Hoy quiero cantar
Y el miedo no volverá
Porqué mi angel guardián
Sabrá el camino a tomar

Hoy quiero cantar 
Decreto el sueño real
Sé que podemos confiar

Y nada nos detendrá
Staliśmy naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Dotknęłam jego policzka. Przepływała między nami taka energia...
-Hoy quiero cantar 
Y el miedo no volverá
Porque mi angel guardián
Sabrá el camino a tomar

Uśmiechnął się szeroko do mnie. Rzuciłam się mu na szyję.

19.04.2015

ROZDZIAŁ 45

Miało być wcześniej ale, że egzaminy już we wtorek...Istotna informacja jest taka, że Leonetta pojawi się za jakieś 8 rozdziałów.  Jeśli to dobrze rozplanowałam będzie to rozdział 53. Albo 52.  Kocham Was xx


Rozdział dla S. Blanco


*VIOLETTA*
Co miałam mu powiedzieć? Bo Cię kocham?
Weszłam załamana do Studia. Skierowałam się do łazienki ale zatrzymał mnie przesłodzony głos. Odwróciłam się w stronę Ludmiły, supernovej, rzekomej gwiazdy tego Studia. Spuściłam głowę. Zrobiła sztuczną smutną minke.
- Co to Violu się stało? Płakusiamy? Mickie się dowiedział, że kochasz innego?
- O czym ty mówisz??- spojrzałam jej w oczy.
- Violuś, Violuś, Violuś...Co to z ciebie wyrośnie?- sarkazm w jej głosie był bardzo dobrze słyszalny.
- Ludmiła, daruj sobie te gierki- przyjęłam pozycję obronną. Jej oczy zwężyły sie do szerokosci wąziutkich szparek. Jak oczy węża. 
Bleh.
- Viola, skarbie, ja umiem wykorzystywać informacje.
- Na swoją korzyść.- wtrąciłam chłodnym tonem.
- Hahahah- zaśmiała się- Bardzo śmieszne Violuś. Przybliżyła się do mnie.
- Jeden niewłaściwy ruch i wszyscy poznają twój mały sekrecik- wyszeptała jadowitym tonem. Po czym obróciła się na pięcie, odrzuciła włosy i odeszła.
- Ludmiła odchodzi!



*MICKIE*
Co się stało? Dlaczego wyszła? Dlaczego miała takie problemy? Zaraz za nią poszedł Leon...
Znalazłem ją w sali tanecznej. Z głośników leciała szybka muzyka a sama Violetta ruszała się bardzo energicznie.
- CO TA ŻMIJA SOBIE WYOBRAŻA?!- wyskoczyła do góry- CO SOBIE MYŚLI?! JAK ONA MOŻE?!
Wykonała ostry piruet ale poślizgnęła się. Złapałem ją tuż przed spotkaniem z ziemią. 

*VIOLETTA*
Czyjeś ciepłe ręce chwyciły mnie w talii. Otworzyłam oczy i ujrzałam twarz zaniepokojonego Mickie'go. Postawił mnie na nogi po czym odsunął się i skrzyżował ręce na piersi. Uważnie badał mnie wzrokiem od góry do dołu swoimi czarnymi oczami. Muzyka wciąż grała, jednak oboje milczeliśmy i czuć było narastające napięcie. W końcu Mickie się odezwał. 
- Violetta, odezwij się.
Niesamowicie zaschło mi w gardle. Milczałam jak zaklęta.
- Violetta powiedz coś. 
Dalej stałam w milczeniu, wgapiając się w parkiet sali tanecznej.
- Violetta do cholery!- wydarł się- Co się z tobą dzieje?! Przed chwilą o mało się nie uszkodziłaś, wybiegłaś z zajęć u Pablo, za Tobą Leon, miałaś problemy z zagraniem...
Mówił głośno i z wyrzutem. Nagle jednak ściszył głos i niemal rozpaczliwie powiedział:
- Ale najgorsze jest to,  że...wcisnęłaś zły dźwięk patrząc na mnie.
Momentalnie podniosłam wzrok. 
To nie tak miało być. 
- Dlaczego?- zapytał.
Bo kocham Leona a życie jest skomplikowane.

13.04.2015

ROZDZIAŁ 44

Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Jestem bardzo wdzięczna osobom, które skomentowały ostatni rozdział! Wchodzę na bloga, myślę sb, że będzie zero komów i nagle....7!!! Kocham Was <3 <3
Tori Verdas, Andżelika, Nataly Lynch, Maja Blanco, S.Blanco i dwóm anonimkom :) Jesteście wspaniali, dajecie takiego powera! Dzisiaj rozdział dla Was, a następne rozdziały będę wam po kolei dedykować! Kochaaam mooocno <3 <3 <3


*VIOLETTA*
Nastał ten dzień. To dzisiaj. 
Dzisiaj prezentujemy swoje piosenki.
A ja do dzisiaj nie wiem co ja wyprawiam.
Ale śpiewam dla Mickie'go.
Chyba...
Patrzę na Fran, siedząca zaraz obok Cami. Odwraca wzrok.
Wiele razy próbowały mnie przekonać, że ukrywanie prawdy nie jest najlepszym wyjściem.
Ja to wiem ale...
Ja tego nie chce.
Nie. Tak. Nie.
Sama nie wiem.
Jedyne czego chce spokoju i braku konfliktów.
Patrzę na nasze splecione ręce. Moje i mojego chłopaka Mickie'go.
I przed oczami staje mi Leon.
Nie no. Skacze z myślami z kwiatka na kwiatek. Nie wiem co myśleć.
Jak być szczęśliwą?
- Violetta, zacznij proszę.- odezwał się Pablo wchodząc do sali.
JA?!
Mickie ścisnął mocniej moja rękę w ramach pocieszenia. Niestety, nie pomogło.
Weszłam na scenę i stanęłam przed keyboarde'm. Położyłam dłonie na klawiszach ale...nie wiedziałam jak grać. Patrzyłam w klawiaturę szukając jakiejś podpowiedzi ale żadnej nie otrzymałam.
Kolejne minuta minęła.
Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Odrazu wiedziałam do kogo należy. Był taki ciepły, kochany. Spojrzałam w jego piękne szmaragdy i sama z siebie zaczęłam grać, moje palce same znalazły drogę.
Patrzyłam w jego oczy i wszystko było takie...idealne.
Ale nie mogę.
Skierowałam swój wzrok na Mickie'go.
I wcisnęłam zły dźwięk. Na szczęście wkomponowało się to w całość.
Speszona, skierowałam swój wzrok na Fran i Cami. Posyłały mi pocieszające spojrzenia. Mój wzrok spoczywał na moich przyjaciółkach. 

Lecz śpiewałam dla Leona.
Nie mogłam przecież pokazać jak bardzo go kocham.
Po skończonej piosence ruszyłam do drzwi.
- Violetta, wszystko w porządku?- zapytał zaniepokojony Pablo.
- Tak tak, wyjdę się tylko przewietrzyć. Stres- uśmiechnęłam się słabo i ruszyłam do parku.

*LEON*
Co się stało? Nie wiedziała jak grać, potem wcisnęła zły dźwięk...Później patrzyła na Fran i Cami ale czułem jakby energię kierowała do mnie...czyżby śpiewała dla mnie?
Poszedłem za nią. Siedziała na ławce i płakała. Usiadłem obok niej i mocno przytuliłem. Mocno drżała. Strasznie wiało więc opatuliłem ja moją skórzana kurtka.
- Violetta, co się dzieje?- zapytałem cicho.
- Nic- zachrypiała.
- Violetta nie kłam. Znam cie i dobrze wiem, że coś się stało. Więc?
- Zestresowałam się może troszkę. - Violetta..w takim razie powiedz dlaczego wcisnęłaś zły dźwięk patrząc na Mickie'go?- zadałem jej pytanie.
Nie uzyskałem odpowiedzi lecz poczułem uciekające ciepło, pozostawiające kurtkę w moich rękach.

7.04.2015

ROZDZIAŁ 43

Rozdział dla mojej kochanej Andżeliki <3 Dziękuję Ci skarbie za miłe słowa! Te ostatnie bardzo mnie zmotywowały! ^^



*MICKIE*

Stało się, dowiedziałem się. I już wszystko wiem.
Odwróciła się po moim krzyku.
- Mickie? O co chodzi?- zapytała z wyrzutem.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?!- podszedłem bliżej.
- Ale o czym?!
- Dobrze wiesz o czym mówię!- znów krzyknąłem.
- Nie wiem!
- Nie udawaj, że nie wiesz, że Leon jest twoim bratem!
- CO?!
*VIOLETTA*
- Coś taka zdziwiona?! Dlaczego mnie okłamywałaś?! Dlaczego nie powiedziałaś, że jest twoim bratem i to ukrywałaś przez cały ten czas?!
- Słucham?- usłyszałam głos, należący do przedmiotu naszej rozmowy. Odwróciłam się do Leona. Spojrzałam mu w oczy ale widząc w nich przebłysk złości natychmiast spuściłam głowę.
- Jesteśmy rodzeństwem?- zapytał się cicho.
- Jaaaa...- nie dokończyłam tylko osunęłam się na kolana.
- Violetta?- zapytał Leon. Wyczułam w jego głosie niepokój.
Weź się w garść!
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Leon...Leon- patrzył na mnie tymi szmaragdami- Ja...
- Tak?- spytał zatrwożony.
- Ja nie wiedziałam...- łzy spłynęły po moich policzkach- Przepraszam, Leon, przepraszam...
Wybuchnęłam płaczem.
Leon? Moim bratem?
Właściciel szmaragdowych postawił na nogi i wziął w ramiona.
- I co teraz?- usłyszałam głos Mickie'go. Leon zesztywniał.
- Skąd ty to w ogóle wiesz?- w głosie Leona usłyszałam nutkę gniewu. Ścisnęłam go mocniej.
- Twój ojciec... w sensie Violetty...
Momentalnie puściłam Leon i wybiegłam. Kręciło mi się w głowie. Kierowałam się do swojego domu. Praktycznie wryłam się w drzwi główne. Leon w ostatniej chwili mnie zatrzymał. Mickie to nie typ sportowca...
Wleciałam do salonu i wydarłam się:
- TATO!!!!- Olga wyleciała z kuchni. Skrzyżowałam ramiona i czekałam. Leon stał obok w takiej samej pozycji.
- Violetta, co się dzieje? Leon?- wreszcie wyszedł z tego pierniczonego gabinetu.
- Czemu nie powiedziałeś, że...że...- załamał mi się głos. Dotarło do mnie, że kocham mojego brata, moje rodzeństwo.
-...że jesteśmy z Violetta rodzeństwem.- dokończył za mnie Leon, lekko przytrzymując mnie w talii.
Na te słowa oczy praktycznie wyszły mu z orbit.
- CO WAM DO GŁOWY PRZYSZŁO?!- krzyknął.
- Dzisiaj przecież Pan o tym rozmawiał z Ramallo- wtrącił stojący od dłuższego czasu w drzwiach Mickie.
- SŁUCHAM?! - krew odpłynęła mu z twarzy. Odwrócił głowę w jego stronę.
- Powiedział Pan że to Pana syn.
- Kretyn!- fuknął mój ojciec.- Powiedziałem, że to mój WYMARZONY syn. Jakiego chciałbym mieć! A jeśli nie to takiego zięcia!
Popatrzyłam się na niego z wytrzeszczonymi oczami. Skinął głową.
- Zgadza się Viola, strasznie lubię Leona. Tak w ogóle German jestem- powiedział ze szczerością w głosie. Podał rękę Leonowi. Uścisnął ją.
- Leon?- zapytał zdziwiony szatyn o szmaragdowych oczach.
- Za to ten tam...- zaczął mój ojciec
Wskazał na Mickie'go...
- Czy Pan mnie obraża?
- Nie , mówię, ze nie masz za grosz inteligencji.
- Jak Pan śmie...
- Opuść mój dom i nie sprawiaj już kłopotów. Miło było.- pomachał Mickie'mu a ten wyparował z budynku.- No, wracam do pracy.
Odwrócił się i skierował się w stronę pomieszczenia po drodze mrucząc " kretyn, kretyn".
A ja dalej stałam jak zamurowana nie wiedząc co się dzieje.
- Viola, zamknij buzię.- powiedział śmiejąc się Leon. Wróciłam do rzeczywistości. Wciąż stał i przytrzymywał mnie w talii. Spojrzałam na niego i ujrzałam najpiękniejsze dołeczki na świecie.
- Co?- zapytał z uśmiechem widząc jak się w niego wlampiam.
Rzuciłam się mu na szyję.
- Aż tak się cieszysz, że nie masz najprzystojniejszego brata na świecie?
- I aż tak skromnego. Ja się cieszę że w ogóle Cię mam. Nieważne za kogo.- zaśmiałam się, głaszcząc go po policzku i tonąc w jego oczach.
W oczach należących do miłości mojego życia.

1.04.2015

ROZDZIAŁ 42

Rozdział dla najwspanialszych anonimków, o których mowa była w poprzednim poście. Dziękuję Wam jeszcze raz! <3 I mam nadzieję, że zostaniecie xx



*VIOLETTA*
VIOLETTA?! DLA LEONA! L.E.O.N.A!
Dopiero po chwili dotarło to do mnie. Uderzyło jak grom z jasnego nieba. Szeroko otworzyłam oczy.
CO?!
Miała być dla Mickie'go... Więc dlaczego wyszła dla Leona?
Zaczęłam chodzić w kółko po pokoju. Łóżko, szafa, biurko, okno, łóżko, szafa...
Po drodze patrzyłam na proste przedmioty codziennego użytku błagając je o odpowiedź. Jednak żadnej odpowiedzi nie otrzymałam.
Więcej zdziałał? Zmienił moje życie prawda. Ale przecież...
Lepiej się z nim czujesz? Jego ramiona..
Napisałam piosenkę myśląc o nim. Gdy mi go brakowało wpadły te słowa...
<>
Oparłam się o toaletkę.
On cie uszczęśliwia?
Nie wiem. Nie wiem. Nic sensownego w głowie. Nic. Pokręciłam głową.
N.
I.
C.
Uderzyłam ręka o powierzchnię drewnianego mebla. Lekko się zatrząsł.
Nagle usłyszałam dzwonek i głos Mickie'go. Spojrzałam w bok i rzuciłam okiem na zegarek. 16. JUŻ?!
- Chwila, kolego- mój ojciec. Muszę zejść na dół za nim zacznie się kolejna awantura. Z Leonem by żadnej nie było..
Spojrzałam w lustro wiszące przede mną. Zobaczyłam zdezorientowaną dziewczynę, nie wiedząca co się dzieje, wychodząc na spacer z chłopakiem, myślami będąc przy zupełnie innej osobie...
Przybrałam uśmiech, by uniknąć jakichkolwiek pytań i  ruszyłam na dół. Chwytając dłoń Mickie'go, wolałabym żeby to była ciepła dłoń Leona... A może ty kochasz Leona?
CO?!

NASTĘPNEGO DNIA
Wchodzę do Studia. Mijam się z Leonem. "Przez przypadek" ściska moją dłoń i posyła ciepły uśmiech. A ja czuję ciepło na sercu. Stanęłam na środku przejścia i patrzyłam się na jego oddalająca się sylwetkę.
- VIOLA HALO- odwróciłam się i ujrzałam drace się do mnie Fran i Cami.
- Tak?- spytałam zdezorientowana.
- Coś taka zapatrzona na Leona?- zapytała zatroskana Camila.
- Dziewczyny..- zaczęłam- jaaa..
Przełknęłam ślinę.
- Chyba go kocham- skończyłam prawie bezgłośnie.
Popatrzyły się na mnie z uśmiechem.
- Tak myślałyśmy. Idealnie do siebie pasujecie.
- Ale to nie takie proste!- załkałam. Zdałam sobie sprawę co powiedziałam i ile krzywdy wyrządzę.
Zaprowadziły mnie do parku.
- Viola, spokojnie, od początku.
Patrzyłam się przed siebie i ubierałam sytuacje w słowa. Wzięłam głęboki wdech.
- Bo miałyśmy napisać piosenki...chciałam napisać dla Mickie'go. Ale...wyszła dla Leona. Cały czas miałam go przed oczami. Opisuje tą sytuację. I nie wiem dlaczego dla niego jest ta piosenka. Mam mętlik w głowie. Nie wiem co czuje.
- Spokojnie- zaczęła Fran- zadam ci pytanie a ty odpowiedz jak najdokładniej.Mów to co podpowiada ci serce. Mickie czy Leon?
- Leon.
- Jak dużo zdziałał?
- Zmienił moje życie.
- Lepiej się z nim czujesz?
-  Tak.
- W każdym momencie, niezależnie od niczego wybrałabyś go?
- Tak.
- Dużo o nim myślisz?
Odpowiadałam jak z automatu.
- Tak.
- Uszczęśliwia Cię?
- Tak.
- Tęsknisz za nim?
- Tak.
- Bardzo?
- Cholernie.
- Za czym konkretnie tęsknisz?
- Silnymi ramionami, najpięknięjszymi oczami na świecie, kojącym głosem, ciepłym torsem, całusami w czoło, dłońmi łapiącymi mnie w talii, bezpieczeństwem w jego ramionach, schowaniem przed całym światem...Nim.
- Kochasz go?
- Tak.
Odpowiedziałam z automatu i...rozpłakałam się. Przytuliły mnie.
- Dziewczyny...on ma dziewczynę...ja mam chłopaka...
- Skąd wiesz czy on nie czuje tego samego?
- Ma dziewczynę, kocha ją!
- Nie byłabym taka pewna..
- Fran..
- Jestem wręcz pewna że czuje to samo. Widzę jak na ciebie patrzy jak uśmiecha się na twój widok...jak...- zaczęła gadać Francesca.
- Fran! Ma dziewczynę, koniec.
- A ty masz chłopaka.
- Co robimy?- zapytała Camila.
- Zostawmy to tak jak jest. Piosenka jest dla Leona, zaśpiewam ja dla Mickie'go. Opisuje mieszane uczucia..Leon jest z Lara, ja z Mickie'm. Każdy szczęśliwy, zero problemów- odparłam.
- Viola..nie możesz ignorować swoich uczuć.
- Nieważne.- wstałam i skierowałam się do Studia.
- VIOLETTA!- usłyszałam pełen złości głos.

Noooo...cześć.

Ostatni raz byłam tu....6 lutego. 
To jest 53 dni temu czyli...1272 godziny temu.
Przepraszam. 
Ile razy już mówiłam, że tak, że wrócę, rozruszam wreszcie tego bloga, nie poddam sie i będzie zajebiście.
Ale szkoła mnie porwała, a potem patrzyłam patrzyłam a blog zamierał, umierał...
Stwierdziłam, że nie warto.
Ale pojawił się Anonimek( Anonimki?) z dwoma komentarzami:
Dopiero nie dawno natknęłam sie na to opowiadanie i za jednym razem przeczytałam wszystkie rozdziały i musze stwierdzić że są świetnie, świetnie to za mało powiedziane po prostu BOSKIE. Więc nie ukrywam że ubolewam nad tym że nie ma jeszcze następnego, ale mam nadzieje że już nie długo sie pojawi :) ~ 11 marca
Zrobiło mi się smutno po czym zaświtała jakaś myśl ale...nic. Ale kolejny komentarz:
Kiedy następny rozdział ?
Nie moge sie już doczekać, tak jara mnie to opowiadanie że hej :) Hihihi 
Proszeeeeeee i neeeeeext ! :) ~  30 marca

I to mnie wzięło. Stwierdziłam, że tak nie można. I jestem.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam x nieskończoność.
Teraz są święta, wolne.....postaram się to odbudować. Za chwilę następny rozdział.
Dziękuję anonimkom( anonimkowi?). Bardzo Wam/Tobie dziękuję. Za przywrócenie wiary i ochotę.
I proszę o komentarze czy warto. (Anonimku/ Anonimki, świetnie byłoby gdybyście zostały. Ale podpisujcie się chociażby XYZ czy coś, żeby wiadomo było że to te same osoby ;) )
Kocham Was xx
Cis.

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.