24.01.2015

ROZDZIAŁ 38

Rozdział dedykowany wszystkim czytelnikom.
Błagam skomentujcie raz na czas.



*VIOLETTA*
Siedziałam właśnie na ciepłym torsie Leona, moja twarz była tak blisko jego, o mało go nie pocałowałam, gdy usłyszeliśmy głos którego się nie spodziewaliśmy.
- Violetta? LEON?- głos był pełen zdziwienia. Nagle poznaliśmy ten głos.
- ANGIE?- zapytaliśmy chórem.
- Nie, Jade.
Słysząc jej poirytowanie naszą głupotą, zaczęliśmy się śmiać. Spadłam z Leona i leżąc koło niego, ryczałam ze śmiechu. Spojrzałam na Angie, która stała jak wryta, nie wiedząc co się dzieje. Nie mogłam przestać się śmiać. Za plecami kobiety pojawił się mój tata.
- Ach Angie..nie uprzedziłem cię, że po budynku lata dwójka wariatów a przez dom i ogródek przeszło tornado- powiedział ze śmiechem. Śmialiśmy się tak głośno, że sąsiadka zza płota krzyczała czy wszystko w porządku.
- SPOKÓJ!- wrzasnęła Jade.
Spojrzeliśmy w jej stronę. I zorientowaliśmy się kto to.
- JADE?!- krzyknęliśmy wszyscy, zaskoczeni jej widokiem.
- Nikt inny- prychnęła- Wyjeżdżam na 2 dni a co za zastaje?! Hałas, nieporządęk i wariactwo! German! Co oni tu robią?! To niezdrowe!!
- ROBIMY- poprawił ją.- Jeśli chcesz wiedzieć, to dobrze się bawimy. Poza tym mieszkasz tu tylko dzięki mojej uprzejmości, to mój dom i dzieje się to co ja chce! Coś  nie pasuje? Miło było poznać!- powiedział mój ojciec.To jego była. Tego się po nim nie spodziewałam. Jade ulotniła się. I to mi się podoba.
Nagle usłyszałam dźwięk En Mi Mundo.
Chwila...CO?!
I zobaczyłam Leona, odbierającego telefon.
- Co?! Już lęcę!- zerwał się na nogi. I ruszył do schodów. 
- Leon?!- zawołałam oszołomiona.
Odwrócił się. 
- Śniadanie z rodzicami! Niezmienna tradycja! Zabiją mnie! To ja lecę! - podleciał do mnie i pocałował w czoło. Uścisnął rękę mojego taty i pożegnał Angie.- Dziękuję za wszystko!
- Ja cię...- mój ojciec nie dokończył.
I już go nie było. Nie wspominając, że wyleciał bez koszuli.
- Usprawiedliwię- dokończył cicho.
- Co tu się stało?- zapytała zszokowana Angie.
- Trudno to określić- powiedziałam.
- Czas się ogarnąć. Idź się...umyć i zjedz coś a ja zawołam Olgę by ogarnęła dom i zadzwonię po technika by wyczyścił basen.- rzekł rzeczowo mój ojciec.
Fakt, nutella i dżem. W basenie, na dywanie i na mnie. Ruszyłam do pokoju i stanęłam przed lustrem.

Upiór.
Wyciągnęłam zwiewną sukienkę, dziś niedziela. Umyłam się i ogarnęłam. Wracając do pokoju, idąc korytarzem minęłam pokój gościnny i zatrzymałam się. Weszłam do środka. Zauważyłam koszulę Leona. Jedna z moich ulubionych. Wzięłam ją do ręki i powąchałam. Pachniała nim. Zaciągnęłam się jego zapachem. Przypominał mi bezpieczeństwo. Popatrzyłam na pokój i przed oczami stanęły mi wydarzenia dzisiejszego ranka. Mimowolnie się uśmiechnęłam. 
Sprawia że jestem szczęśliwa. 
Opuściłam radośnie pokój i skierowałam się do mojego. Jednak wchodząc zauważyłam coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.

19.01.2015

ROZDZIAŁ 37

Przepraszam za opóźnienie.
Rozdział dedykowany mojej najkochańszej Nikusi(czyt. Nell).
To TE momenty! 
Kocham Cię! <3



*LEON*
Siedzieliśmy przytuleni bardzo długo. Nagle zaburczało mi w brzuchu.
Ósma. 
- Czas na śniadanie, panienko Castillo- powiedziałem wstając z łóżka.
- Nieee- zaoponowała.- Nie chce mi się. 
Pociągnąłem ją za rękę. Nie wykazywała żadnej chęci by zejść na dół. Próbowałem wiele razy.  Zaczęła się śmiać. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Usmiechnąłem się głupkowato. Spoważniała.
- Leon...ty chyba..
- Owszem, Violetto- powiedziałem, chwytając ja w talii i przerzucając przez ramię po czym zacząłem schodzić po schodach.
- Leon! LEON! PUŚĆ MNIE! PUŚĆ! MÓWIĘ OSTATNI RAZ: PUŚĆ MNIE!!! OSTATNIE OSTRZEŻENIE!- darła się a ja się śmiałem. Nic nie zdziała. - LEON!
Zobaczyłem zdziwionego ojca Violetty. Ja do połowy nagi, z jego córka drącą się wniebogłosy i przerzucona przez ramię. Niecodzienny widok.
- Przepraszam za ten hałas ale panienka Castillo nie chciała zejść na śniadanie a powinna coś zjeść. - powiedziałem dyplomatycznym tonem do jej ojca. A ten zaczął się śmiać.  Po chwili wszyscy się śmiali. Olga rozlała herbatę przez przypadek. Posadziłem Violette na krześle. Kopała nogami, pokazując tym swoje oburzenie, co rozśmieszyło nas jeszcze bardziej. Nabrała dżemu i mi całą twarz.
- Jeszcze śliczniejszy niż w rzeczywistości.- rzekła z przesłodzonym uśmiechem. Wysmarowałem ją całą nutella. Miałem dołożyć bitą śmietanę ale zaczęła uciekać. Biegła do ogrodu. Złapałem ją w locie i wrzuciłem do basenu. Wypłynęła na powierzchnię.
- Leon...NIE UMIEM PŁYWAĆ!- wydarła się.
- I tak wiem ze umiesz.- zacząłem się śmiać. Chwyciła mnie za nogę i wciągnęła do basenu.  Zaczęliśmy się chlapać, śmiejąc się coraz głośniej. To był dopiero początek.
Przestała i zanurzyła się.  Po chwili poczułem jej dłonie na mojej nodze. Schyliłem się i Podciągnąłem ją do góry za ramiona i wystawiłem na powietrze. Po minucie zaczęła szczękać zębami. Z wody na poranne powietrze? Uuu...niezbyt ciepło. Zaczęła się wyrywać.
- LEONNNNNN!!! IDIOTO!!!!!!- wydarła się.
 - Idiota, na którym ci zależy- sprostowałem. Uśmiechnęła się chytrze.
- Leon?- zapytała.
- Tak?
- Powiedzieć ci coś w sekrecie?- zapytała z tajemniczym uśmiechem. Skinąłem głową. - To puść mnie.
Zrobiłem co nakazała.
- Patrz!!!- wskazała coś palcem. Spojrzałem się i zacząłem rozglądać. Po chwili ogarnąłem, że dałem się nabrać. Jest zbyt słodka..
Violetty już nie było, była przy brzegu i wychodziła z basenu. Nie minęło pół minuty a już uciekała. Ruszyłem za nią. 
Biegła na górę, kapała z niej woda, zostawiając krople na panelach. Wspiąłem się schodami na drugie piętro, byłem tuż za nią.
- MAM CIĘ!- wrzasnąłem lecz niestety, dywanik był śliski i...runąłem jak długi na podłogę. Otworzyłem oczy i ujrzałem Violette siedząca na moim torsie, zwijająca się ze śmiechu.
- Z...Castillo...się...nie..zadziera..- wypowiedziała, krztusząc się ze śmiechu. Po chwili ogarnęła się i podpierając się rekami, spojrzała mi głęboko w oczy, będąc tak blisko mojej twarzy...
- I co dobrze ci tak?- zapytała z iskierkami w oczach. Miałem tak cholerna ochotę ją pocałować i powiedzieć: "Tak bo siedzi na mnie najwspanialsza dziewczyna na całym świecie" gdy nagle usłyszeliśmy głos, który sprawił że zamarliśmy.

10.01.2015

ROZDZIAŁ 36

Czeeeeśśćć!
Parę ogłoszeń parafialnych *.*
Po pierwsze rozdziały będą się pojawiać w każdy weekend :)
Po drugie, wszędzie tylko Leonetta i Leonetta...jasne że stworzyłam paringi! Ale one są nietypowe haha. Nwm czy oryginalne ale nietypowe na bank. Uwaga:
- Francesca + Brodway
- Camila+ Diego
- Ludmiła +Marco
- Naty+ Mickie
- Lara + Maxi
Proszę każdego z Was by w komentarzu napisał czy akceptuje taki układ a jeżeli nie to co w zamian.
Po trzecie, zostałam nominowana do LBA. Andżelika, uwielbiam Cię!(Więcej przeczytasz w poście  z LBA)
Po czwarte, kocham Was.
Po piąte, bardzo Was kocham.
Po szóste ,bardzo bardzo Was kocham i dziękuję że jesteście.

A rozdział dla Andżeliki. Dziękuję Ci kochanie za wszystko. Kocham mucho mucho <3




*LEON*
Płakaliśmy. Długo. Razem. Nikt nie przerywał. Objąłem ją ramieniem. Płakałem bo wiedziałem ile dla mnie znaczy, ile straciłem, ile bym stracił. Straciłem Lare, straciłbym Violette. Moja kochana Viola płakała z bezradności. Popatrzyłem na nią i przycisnąłem mocniej do siebie. Siedzieliśmy w ciszy. Spojrzałem za okno i zobaczyłem ze już noc.  Violetta usnęła z nadmiaru płaczu. Była wyczerpana. W połowie schodów, gdy zanosiłem ją do łóżka, drzwi otworzyły się i ujrzałem w nich ojca Violetty, Germana. Chciałem coś powiedzieć ale machnął ręką i położył palec na ustach. Zaniosłem Viole do łóżka i dokładnie przykryłem kołdrą. Na koniec pocałowałem ją w czoło. Uśmiechnęła się. Może śniło jej się coś miłego po tak okropnym dniu ? Postanowiłem nic nie mówić jej ojcu o zajściu z żyletka ani Mickie'm. Zszedłem na dół.  Łazienka naprawiona, ani śladu, kuchnia ogarnięta. 
- Leon? - usłyszałem szept dochodzący z kuchni. Wszedłem do pomieszczenia. German wskazał mi miejsce naprzeciwko po czym postawił kieliszek koniaku przede mną.  - Panie Germanie..- chciałem zaooponować.
- Pij, jesteś już dorosły nie? Widzę w jakim jesteś stanie. Nikt się nie dowie. Fajnie będzie się napić z przyszłym zięciem.
Zakrztusiłem się jednym z najdroższych koniaków.
- Słucham? !- wychrypiałem.
- Widzę, że się lubicie. Masz na nią wielki wpływ.  Zresztą ten jej chłopak...ech. Wolałbym ciebie.- patrzył na mnie....zafascynowanym wzrokiem? 

- Ale proszę pana, ona ma chłopaka a ja...mam dziewczynę.- powiedziałem z wahaniem.
- Zobaczysz jeszcze. Dobrze, przepraszam, może troszkę się zapędziłem. Ok?
Skinąłem głową. 
- Jak Violetta? Już dobrze?- zapytał z troską.
- Prawie- westchnąłem- Przepraszam, pewnie nie spodziewał się Pan albo tym bardziej nie życzy sobie bym tu był tak późno.  Pójdę już.  Jutro przyjdę z nią porozmawiać. Do widzenia.
- Czekaj. W moim domu zawsze jesteś mile widziany.  Nie idź. Fajny jesteś wiesz? Dobrze że Violetta Cię poznała. Cieszy mnie to. Zostań. Idź do gościnnego.
- Ale..
- Nalegam. Czuję się lepiej, wiedząc że jest tu osoba mająca taki dobry wpływ na Violette, zwłaszcza w tej sytuacji. Nie nalegam. Proszę.
- Dobrze.- zgodziłem się zmęczony wrażeniami - Dobranoc.
Skierowałem się do pokoju naprzeciwko Violi, ściągnąłem koszulę i położyłem się spać.
Kilka godzin później poczułem ciało przytulające się do mojego.  Objąłem ją ramieniem i udałem się do Krainy Morfeusza.

*VIOLETTA*
Obudziły mnie promyki słońca wdzierające się do pokoju. Tors Leona był taki ciepły. Nie chciałam go puszczać. Z drugiej strony może nie czuł się cudownie gdy wtargnęłam mu w nocy do łóżka. Spojrzałam na jego twarz, na którą spadały promyki słońca. Jest tak cholernie przystojny. Bardziej niż Mickie. Ups..
Badałam jego twarz milimetr po milimetrze gdy nagle ujrzałam te śliczne szmaragdowe tęczówki, które tak uwielbiam.
- Mmm, widzę jakaś nową słodkość w moim łóżku? Czy mi się przywidziało? - zapytał z figlarnym uśmieszkiem.
Te dołeczki..
Walnęłam go w ramię. Zaśmialiśmy się głośno. 
- Ciiiii- uciszył mnie- dopiero 6 rano. Obudzimy twojego ojca.
- Eee tam- machnęłam ręką.  Przewrócił się tak, że był nade mną.
- Niegrzeczna dziewczynka- skomentował. I zaczął mnie łaskotać.
- LEON! LEON! PRZESTAŃ!!!- darłam się wniebogłosy.
- Musisz mi jakoś zapłacić- zaszantażował mnie.
- Czy to jest szantaż?- zapytałam.
- Może...Tak czy inaczej musisz mi jakoś zapłacić.
- Mówiłam ci kiedyś ze jesteś największym przystojniakiem, najlepszym kucharzem, tancerzem, świetnym artystą, wspaniałym przyjacielem i cudownym chłopakiem?
- Iii? - zapytał przeciągając głoski.
- Jesteś osobą bez której nie mogę żyć, która zmieniła moje życie na lepsze i na której cholernie mi zależy?
Spoważniał.
- Jesteś najważniejsza w moim życiu. - powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
Cisnęło mi się na usta" Kocham Cię". 
VIOLETTA!
- Dziękuję- powiedziałam, całując go w policzek.
Zszedł ze mnie i usiadł obok. Przytuliłam się do niego. Siedzieliśmy przez dobrą godzinę. Dobrze się czułam w jego towarzystwie. I za nic nie chciałam tego przerywać.

Piąte LBA!!

Zostałam nominowana do LBA <3 Już piątego!
A przez kogo? Przez Andżelikę z bloga http://tini-y-jorger.blogspot.com/ !!
Dziękuję Ci kochanie! Jesteś najwspanialsza!! Niesamowita! Nie przestawaj marzyć! I pisać!
Dziękuję za wszystko <3 Dziękuję, że jesteś! Kochaaaammm <3 <3 <3

Pytania od mojej:

1. Czytasz mojego bloga? ;d
2. Co Cię skłoniło do założenia tego bloga? ^^
3. Kim byś chciała zostać w przyszłości? oO
4. Ile masz lat? ;)
5. Od jak dawna piszesz opowiadania? c:
6. Podoba Ci się 3 sezon "Violetty"? <3
7. Przyznaj się xd Ulubiony aktor/aktorka z serialu? :)
8. Masz jeszcze jakieś inne pasje prócz pisania? ^.^


1. CO TO WGL ZA PYTANIE?! NIE LICZY SIĘ !!!!

2. Miłość w serialu...taka magiczna.
3. Lekarzem...ale tak naprawdę to szczęśliwą osobą.
4. 16 ;)
5. 19 marzec 2014!To ta data!
6. Tak aczkolwiek moim zdaniem deczko przesadzony.
7. Żeby to jeden był...Jorge ofc <3 Jego głos mnie hipnotyzuje..
dlaczego nie komponuje tak jak Lodovica? i Xabiani <e Ta jego grzywa i delikatność..*,* I jeszcze Marcedes. O tak.
8. Pisanie z ludźmi z całego świata i spotykanie ich. Przytulanie. Tak, przytulanie to moja największa pasja.

Moje pytania:

1) Jak to się zaczęło?
2) Trzy najważniejsze wartości w życiu?
3) Co dla ciebie znaczy szczęście?
4) Czy warto kochać?
5) Dlaczego Violetta? A nie jakaś inna sławna para hollywoodzka?


Blogi, które nominuję:
http://pokochacosobektoraponiza-leonetta.blogspot.com/
http://leonviolettayfranymarcoo.blogspot.com/
http://violettameganleon.blogspot.com/


1.01.2015

Przepraszam + ROZDZIAŁ 35

No cześć.
Tak więc, hmm, nooo, wróciłam.
Po prawie dwóch miesiącach.
Nie oczekuję żadnego szału.
W końcu nic się nie działo.
I może teraz Was nie ma....ale wierzę, że wrócicie. 
Wierzę w to. 
Mocno mocno.
Całym serduszkiem, tak samo jak Was kocham.
Nie obiecuję, że na zawsze.
Że nie będzie już przerwy.
Ale tak czy tak będę i nie zniknę.
Przepraszam.
Na dobry początek rozdzialik.
A  później obskoczę blogi, co powinnam zrobić dawno temu.


*VIOLETTA*
Nie wiem czy chce go widzieć. Znać. Nie wiem co czuję. Nie wiem co mam robić. Najchętniej zostałabym tam gdzie byłam pół godziny temu-w ramionach Leona. Tam czułam się niewidoczna przed całym światem, bezpieczna.
Ale musiałam się z tym zmierzyć. Otwarłam drzwi i ujrzałam jego, opartego o framugę, patrzącego na mnie od góry do dołu swoimi czarnymi oczami. Stanęłam w progu i milczałam. Przyszedł, niech zacznie.
- Mogę wejść? - zapytał po 5 minutach mojego oczekiwania. Otworzyłam szerzej drzwi. Jak coś w domu jest Leon, zapewniający mi bezpieczeństwo. Samo poczucie że jest w budynku, sprawiło że się nie bałam. Usiedliśmy na kanapie.
- Violetta...może nie powinienem był tak krzyczeć, robić takiej awantury. Nie umiem opanować swojej zazdrości.  Słyszałem jak...on- słowo Leon chyba za trudne do wypowiedzenia- kłócił się z Lara o ciebie i...poszedłem za impulsem. Sama przyznasz, że jest przystojny i utrzymujecie...- spojrzałam na niego znacząco- utrzymywaliście bliskie kontakty. Violetta, zależy mi na tobie do cholery!
- I tyle? - zapytałam. 
Żadnego przepraszam, nic o zaufaniu?
- Violetta kocham Cię. - powiedział szybko jakby się tego wstydził.
- Wszystko? - zapytałam ponownie.  Spojrzał na mnie z zapytaniem w oczach.
- Noo..tak.
- To dziękuję za wizytę, miło było z tobą pogadać.- wstałam z kanapy i zaczęłam iść w stronę drzwi. Złapał mnie mocno za nadgarstek i odwrócił do siebie.
- Słucham?! Tylko tyle? ! O co ci chodzi?- podniósł głos.
Czy on naprawdę jest takim zidiociałym kretynem?
- Serio nie wiesz o co mi chodzi?! Wyjaśnię ci! Zrobiłeś awanturę bez powodu, nakrzyczałeś na mnie i nie przeprosiłeś! Nie wspominając co się ze mną działo! Ale nie to jest najważniejsze!  Gdzie jest zaufanie?! ZAUFANIE! PODSTAWA KAŻDEGO ZWIĄZKU! ZERO! NIC! NIE UFASZ TO DO WIDZENIA! MOŻESZ MNIE SOBIE KOCHAĆ JAK CHCESZ ALE BEZ ZAUFANIA NIE MA NIC! - wyrwałam mu się i zaczęłam gestykulować. Próbował złapać mnie za ręce.
- ZOSTAW MNIE! - odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę łazienki. Jednak złapał mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował.
Szczerze nic nie poczułam. Miłości, cokolwiek. Nic.
- I co myślisz, że pocałunkiem wszystko załatwisz? ! Mam dość, rozumiesz?! DOŚĆ!!!- próbowałam się wyrwać ale nie poddawał się.  Trzymał mnie przy sobie. - NIE! NIE CHCĘ! !
- CISZA! - krzyknął. Milczałam.- Kocham Cię. Ufam Ci. Po prostu idę za impulsem. Przepraszam.  Za wszystko. Za twoje cierpienie, awantury. Przepraszam. Cholernie mi na tobie zależy.  Walczę.  O ciebie i ze swoją zazdrością i impulsywnością. Wiedz że cholernie Cię kocham i przepraszam- zakończył prawie szeptem, pocałował i wyszedł.
Zostawił mnie osłupiałą na środku salonu. Osunęłam się na kolana i zaczęłam płakać. Głośno płakać.
Nie wiedziałam co robić.
Po chwili poczułam łzy kapiące na moje ręce.  Zobaczyłam najdroższa mi osobę na świecie, rzewnie płacząca. Splotłam nasze dłonie razem. Oboje cierpieliśmy. Połączyliśmy się w tym okropnym uczuciu. Usiadł koło mnie, z naszymi dłoniami wciąż złączonymi. Płakaliśmy. Razem.

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.