No cześć.
Tak więc, hmm, nooo, wróciłam.
Po prawie dwóch miesiącach.
Nie oczekuję żadnego szału.
W końcu nic się nie działo.
I może teraz Was nie ma....ale wierzę, że wrócicie.
Wierzę w to.
Mocno mocno.
Całym serduszkiem, tak samo jak Was kocham.
Nie obiecuję, że na zawsze.
Że nie będzie już przerwy.
Ale tak czy tak będę i nie zniknę.
Przepraszam.
Na dobry początek rozdzialik.
A później obskoczę blogi, co powinnam zrobić dawno temu.
*VIOLETTA*
Nie wiem czy chce go widzieć. Znać. Nie wiem co czuję. Nie wiem co mam robić. Najchętniej zostałabym tam gdzie byłam pół godziny temu-w ramionach Leona. Tam czułam się niewidoczna przed całym światem, bezpieczna.
Ale musiałam się z tym zmierzyć. Otwarłam drzwi i ujrzałam jego, opartego o framugę, patrzącego na mnie od góry do dołu swoimi czarnymi oczami. Stanęłam w progu i milczałam. Przyszedł, niech zacznie.
- Mogę wejść? - zapytał po 5 minutach mojego oczekiwania. Otworzyłam szerzej drzwi. Jak coś w domu jest Leon, zapewniający mi bezpieczeństwo. Samo poczucie że jest w budynku, sprawiło że się nie bałam. Usiedliśmy na kanapie.
- Violetta...może nie powinienem był tak krzyczeć, robić takiej awantury. Nie umiem opanować swojej zazdrości. Słyszałem jak...on- słowo Leon chyba za trudne do wypowiedzenia- kłócił się z Lara o ciebie i...poszedłem za impulsem. Sama przyznasz, że jest przystojny i utrzymujecie...- spojrzałam na niego znacząco- utrzymywaliście bliskie kontakty. Violetta, zależy mi na tobie do cholery!
- I tyle? - zapytałam.
Żadnego przepraszam, nic o zaufaniu?
- Violetta kocham Cię. - powiedział szybko jakby się tego wstydził.
- Wszystko? - zapytałam ponownie. Spojrzał na mnie z zapytaniem w oczach.
- Noo..tak.
- To dziękuję za wizytę, miło było z tobą pogadać.- wstałam z kanapy i zaczęłam iść w stronę drzwi. Złapał mnie mocno za nadgarstek i odwrócił do siebie.
- Słucham?! Tylko tyle? ! O co ci chodzi?- podniósł głos.
Czy on naprawdę jest takim zidiociałym kretynem?
- Serio nie wiesz o co mi chodzi?! Wyjaśnię ci! Zrobiłeś awanturę bez powodu, nakrzyczałeś na mnie i nie przeprosiłeś! Nie wspominając co się ze mną działo! Ale nie to jest najważniejsze! Gdzie jest zaufanie?! ZAUFANIE! PODSTAWA KAŻDEGO ZWIĄZKU! ZERO! NIC! NIE UFASZ TO DO WIDZENIA! MOŻESZ MNIE SOBIE KOCHAĆ JAK CHCESZ ALE BEZ ZAUFANIA NIE MA NIC! - wyrwałam mu się i zaczęłam gestykulować. Próbował złapać mnie za ręce.
- ZOSTAW MNIE! - odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę łazienki. Jednak złapał mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował.
Szczerze nic nie poczułam. Miłości, cokolwiek. Nic.
- I co myślisz, że pocałunkiem wszystko załatwisz? ! Mam dość, rozumiesz?! DOŚĆ!!!- próbowałam się wyrwać ale nie poddawał się. Trzymał mnie przy sobie. - NIE! NIE CHCĘ! !
- CISZA! - krzyknął. Milczałam.- Kocham Cię. Ufam Ci. Po prostu idę za impulsem. Przepraszam. Za wszystko. Za twoje cierpienie, awantury. Przepraszam. Cholernie mi na tobie zależy. Walczę. O ciebie i ze swoją zazdrością i impulsywnością. Wiedz że cholernie Cię kocham i przepraszam- zakończył prawie szeptem, pocałował i wyszedł.
Zostawił mnie osłupiałą na środku salonu. Osunęłam się na kolana i zaczęłam płakać. Głośno płakać.
Nie wiedziałam co robić.
Po chwili poczułam łzy kapiące na moje ręce. Zobaczyłam najdroższa mi osobę na świecie, rzewnie płacząca. Splotłam nasze dłonie razem. Oboje cierpieliśmy. Połączyliśmy się w tym okropnym uczuciu. Usiadł koło mnie, z naszymi dłoniami wciąż złączonymi. Płakaliśmy. Razem.
Tak więc, hmm, nooo, wróciłam.
Po prawie dwóch miesiącach.
Nie oczekuję żadnego szału.
W końcu nic się nie działo.
I może teraz Was nie ma....ale wierzę, że wrócicie.
Wierzę w to.
Mocno mocno.
Całym serduszkiem, tak samo jak Was kocham.
Nie obiecuję, że na zawsze.
Że nie będzie już przerwy.
Ale tak czy tak będę i nie zniknę.
Przepraszam.
Na dobry początek rozdzialik.
A później obskoczę blogi, co powinnam zrobić dawno temu.
*VIOLETTA*
Nie wiem czy chce go widzieć. Znać. Nie wiem co czuję. Nie wiem co mam robić. Najchętniej zostałabym tam gdzie byłam pół godziny temu-w ramionach Leona. Tam czułam się niewidoczna przed całym światem, bezpieczna.
Ale musiałam się z tym zmierzyć. Otwarłam drzwi i ujrzałam jego, opartego o framugę, patrzącego na mnie od góry do dołu swoimi czarnymi oczami. Stanęłam w progu i milczałam. Przyszedł, niech zacznie.
- Mogę wejść? - zapytał po 5 minutach mojego oczekiwania. Otworzyłam szerzej drzwi. Jak coś w domu jest Leon, zapewniający mi bezpieczeństwo. Samo poczucie że jest w budynku, sprawiło że się nie bałam. Usiedliśmy na kanapie.
- Violetta...może nie powinienem był tak krzyczeć, robić takiej awantury. Nie umiem opanować swojej zazdrości. Słyszałem jak...on- słowo Leon chyba za trudne do wypowiedzenia- kłócił się z Lara o ciebie i...poszedłem za impulsem. Sama przyznasz, że jest przystojny i utrzymujecie...- spojrzałam na niego znacząco- utrzymywaliście bliskie kontakty. Violetta, zależy mi na tobie do cholery!
- I tyle? - zapytałam.
Żadnego przepraszam, nic o zaufaniu?
- Violetta kocham Cię. - powiedział szybko jakby się tego wstydził.
- Wszystko? - zapytałam ponownie. Spojrzał na mnie z zapytaniem w oczach.
- Noo..tak.
- To dziękuję za wizytę, miło było z tobą pogadać.- wstałam z kanapy i zaczęłam iść w stronę drzwi. Złapał mnie mocno za nadgarstek i odwrócił do siebie.
- Słucham?! Tylko tyle? ! O co ci chodzi?- podniósł głos.
Czy on naprawdę jest takim zidiociałym kretynem?
- Serio nie wiesz o co mi chodzi?! Wyjaśnię ci! Zrobiłeś awanturę bez powodu, nakrzyczałeś na mnie i nie przeprosiłeś! Nie wspominając co się ze mną działo! Ale nie to jest najważniejsze! Gdzie jest zaufanie?! ZAUFANIE! PODSTAWA KAŻDEGO ZWIĄZKU! ZERO! NIC! NIE UFASZ TO DO WIDZENIA! MOŻESZ MNIE SOBIE KOCHAĆ JAK CHCESZ ALE BEZ ZAUFANIA NIE MA NIC! - wyrwałam mu się i zaczęłam gestykulować. Próbował złapać mnie za ręce.
- ZOSTAW MNIE! - odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę łazienki. Jednak złapał mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował.
Szczerze nic nie poczułam. Miłości, cokolwiek. Nic.
- I co myślisz, że pocałunkiem wszystko załatwisz? ! Mam dość, rozumiesz?! DOŚĆ!!!- próbowałam się wyrwać ale nie poddawał się. Trzymał mnie przy sobie. - NIE! NIE CHCĘ! !
- CISZA! - krzyknął. Milczałam.- Kocham Cię. Ufam Ci. Po prostu idę za impulsem. Przepraszam. Za wszystko. Za twoje cierpienie, awantury. Przepraszam. Cholernie mi na tobie zależy. Walczę. O ciebie i ze swoją zazdrością i impulsywnością. Wiedz że cholernie Cię kocham i przepraszam- zakończył prawie szeptem, pocałował i wyszedł.
Zostawił mnie osłupiałą na środku salonu. Osunęłam się na kolana i zaczęłam płakać. Głośno płakać.
Nie wiedziałam co robić.
Po chwili poczułam łzy kapiące na moje ręce. Zobaczyłam najdroższa mi osobę na świecie, rzewnie płacząca. Splotłam nasze dłonie razem. Oboje cierpieliśmy. Połączyliśmy się w tym okropnym uczuciu. Usiadł koło mnie, z naszymi dłoniami wciąż złączonymi. Płakaliśmy. Razem.
Kochanie *.*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
Kiedy tylko byłam, to sprawdzałam czy coś dodałaś, ale nic się nie zmieniało.
Aż do teraz.
Pamiętaj, że zawsze z Tobą będziemy ;*
Każdemu przydaję się przerwa :)
Nie poddawaj się i dodawaj kiedy możesz ;d
Tęskniłam <3
Dziękuję, dziękuję, dziękuję, że zostałaś <3 <3 <3
UsuńStaram sie.
Ja też za tb tęskniłam <3
Bardzo dziękuję, za miłe słowa ;***
Bardzo Cię kocham! Mucho mucho!
Cis;**
PS. Wieczorem wpadnę na twego bloga ^.^
Zajmuje miejscóweczke. ;*
UsuńHey kochanie <33
OdpowiedzUsuńNie wiem czy już wiesz ale... zostałaś nominowana do Liebster Blog Award słońce ;**
Liczę, że odpowiesz na moje pytanka, co?? xd
Zasłużyłaś <33 Gratuluję ;**
http://tini-y-jorger.blogspot.com/2015/01/lba-3-d.html