25.08.2014

ROZDZIAŁ 29

1) Mało komentarzy no ale...wakacje nie?. To ostatni rozdział przed rokiem szkolnym. 1 września będzie następny  ale wtedy twardo limit komciow musi być spełniony.
2) Nie komentuje, nie wchodzę na blogi, nie odpisuje. Przepraszam was bardzooo!!!! Wracam 29 i 30 wszyściutko nadrobię. Tęsknię za waszymi blogami!
3) Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze i to że jesteście! Ti amo!
4) Zdałam sobie sprawę...że jestem okropna bloggerka. Rozdziały z błędami...bez obrazków..dlatego jak wrócę to poprawię wszystkie rozdziały i dodawane będą śliczne! 
DZIEKUJE, KOCHAM WAS ♡♡♡♡
Cis ;**


MOJA NIKUŚ...Z OGROMNYMI SKRZYDEŁKAMI I SERDUSZKIEM , TEN ROZDZIAŁ MOJE SERDUSZKO, DEDYKUJE DLA CIEBIE. KOCHAM CIĘ. NA ZAWSZE TWOJA CIS.




*LEON*
Minął tydzień. Mijam Violette i nic się nie dzieje.
I jakoś idzie.
Nie wspominając o tym, że za każdym razem  gdy jestem blisko boli mnie serce, że nie mogę jej dotknąć.
Lara zaczyna się powoli przekonywać, że z Violetta nie mam nic wspólnego. 
Przynajmniej tyle.
Viola jest z Mickie'm. Wygląda na szczęśliwą. Nie będę jej przeszkadzać.
Zresztą nawet jeśli ,to i tak nie mogę.
Nadal nie rozumiem dlaczego.
Ale z moje stosunki z Lara polepszają się.
Sam już nie wiem.
Patrze na Viole i widzę uciekające szczęście.
Patrze na Lare i..widzę niezdecydowanie i niepewność..
Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane?
Układam właśnie na biurku. Nagle znalazłem kartkę z nutami melodii , która kiedyś przyszła mi na myśl. Zagrałem.
Przed oczami stanęła mi Violetta.
Rozpłynąłem się.
Melodia skończyła się.
A może by tak słowa ułożyć?
Grałem melodię do północy, żaden konkretny tekst nie wpadł mi do głowy.
No cóż. Kiedy indziej.
*VIOLETTA*
Minął tydzień. 
A ja nadal nie mogę bez niego wytrzymać.
Ale mam Mickie'go. I cholernie się cieszę, że go mam.
Leonowi...zaczyna układać się z Lara.
Co nie zmienia faktu, że mam ochotę rzucić się mu na szyję i nigdy nie puszczać.
Muzyka zawsze pomaga. 
Stanęłam przy fortepianie.
Ale żadna konkretna melodia nie przyszła mi na myśl.
Nic nie układało się.
Ale wpadły słowa piosenki.
Piękna.
Aczkolwiek jest to duet.
Patrzę na słowa utworu, tak pięknego,  prawdziwego, delikatnego. .i dochodzę do wnioskuje, że nie pasuje bym zaśpiewała ją z Mickie'm.
Śpiewać jak śpiewać, najpierw trzeba mieć melodię.
Siedziałam przed dwie godziny.
I nic. Kiedy indziej.

21.08.2014

ROZDZIAŁ 28

*VIOLETTA*
To dla jego dobra,  to dla jego dobra, to dla jego dobra..
Powtarzałam to jak mantrę. Z chwilą gdy odeszłam, cała pewność ze słusznie podjęłam decyzję, jakakolwiek odwaga ,mnie opuściły. Miałam ochotę stać się bezbronna, chciałam by jego silne ramiona otoczyły mnie i mocno przytuliły. Nadal chcę.
Podjęłaś decyzję i się jej trzymaj!
Chciałam się do kogoś przytulić. Pomyślałam o Mickie'm do którego kompletnie się nie odzywałam..nawet nie pomyślałam.
Przecież ci na nim zależy do cholery a Ty w kółko o Leonie!
Nawet nie wiem kiedy obrałam kierunek na jego dom. Nie myślę.
Zapukałam do jego drzwi. Otworzył je szeroko i spojrzał na mnie. A ja rzuciłam się mu w ramiona. Po chwili podniosłam wzrok na niego a ten mnie pocałował. Uśmiechnęłam się do niego. 
Nie będę mu mówić o Leonie. Że z jego powodu tu przyszłam.
W sumie dobrze mi w jego ramionach.
Nagle zadzwonił mój telefon.  Tata.
- Violetta,  gdzie jesteś? Nie wiem czy pamiętasz,  za dwie godziny mamy kolację biznesową.
- Tak, pamiętam- kompletnie zapomniałam- Będę na czas. Pa.
Rozlaczylam się i zobaczyłam Mickie'go przygladajacego mi się z ciekawością. Uśmiechnęłam się słabo.
- Musisz już iść ?- zapytał z minka zbitego psa.
- Tak. - musnęłam jego usta i odwróciłam się.
- Tylko tyle?- spytał smutny, łapiąc mnie za nadgarstek i przyciągając do siebie, po czym wbił się w moje usta.
*LEON*
Brakuje mi jej. Strasznie. Nadal  nie wiem czemu podjęła taką decyzję. Zamiast porozmawiać...W sumie pewnie ta rozmowa by nic nie dała...Pół dnia nie mam z nią kontaktu a już tęsknię.
18:00. Kolacja biznesowa rodziców! 
Wróciłem do domu i przebrałem się. Uznałem, że beżowe spodnie i dżinsowa koszula będą odpowiednim strojem. Tylko grzywka nie chciała się ułożyć.
- Leon!- zawołała mnie mama. Ruszyłem z nimi.
Zajechaliśmy pod dom....Castillo?
Przynajmniej będę miał okazję zobaczyć się z Violą. 
Drzwi otworzyły się.
 *VIOLETTA*
Jestem cała rozstrzęsiona. Dobrze, że jest Olga. Wszystko mi z rąk mi wylatuje. Brakuje mi Leona. 
Nie wiem kto przyszedł. Ojciec mi nic nie mówił. Usłyszałam głos..mamy Leona?
LEON!
Ale nie usłyszałam go. Muszę przyzwyczaić się do izolacji.
Olga wyszła do salonu, a ja siedziałam jeszcze w kuchni. Nagle poczułam kogoś ręcę na moich biodrach i owionął mnie ten wspaniały zapach. 
Przyszedł.
Ale nie może tak być. Przecież...
- Leon..- odwróciłam się do niego twarzą, próbując zaoponować.
- Nie mów nic. Później pogadamy. Nie myśl o tym na razie, ciesz się chwilą.
Może ma rację..
Wtuliłam się w niego i zaciągnęłam tym wspaniałym zapachem. 
- Dzieciaki!- krzyknął mój ojciec. Leon złapał mnie w talii i pociągnął za sobą. Rodzice patrzyli na nas podejrzliwie. 
Po skończonej kolacji, rodzice usiedli w salonie by pogadać o biznesie.
A my poszliśmy do ogrodu. Był piękny wieczór. Położyliśmy się na kocu, obok siebie. Wtuliłam się w Leona. Pocałował mnie delikatnie w czoło. Patrzyliśmy w gwiazdy przez dłuższy czas. 
- Viola...nie rób mi tego.- odezwał się w końcu Leon.
- Leon...nie chce ci psuć życia. Tak będzie lepiej.
- Ale dlaczego?- zapytał głosem pełnym bólu.
- Słyszałam waszą rozmowę. Lara jest zazdrosna. Zrywacie ze sobą non-stop, przez co tylko cierpisz. A ja tego nie chcę. Patrzenie na twoje cierpienie jest dla mnie nie do zniesienia...- łza spłynęła po moim policzku.
Podniósł się do pozycji siedzącej i podniósł mój podbródek, patrząc mi głęboko  w oczy.
- Violetta...ja bez ciebie nie wytrzymam.
- Leon..podjęłam już decyzję. Dla mnie to najlepsza opcja. I nie mam zamiaru zmieniać zdania. To dla twojego dobra.
- Ale Violetta..
- Leon...nie utrudniaj tego.
- Ale pamiętaj, że wciąż możesz na mnie liczyć.- powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.
Poddał się.
- Z wzajemnością.
- A teraz chodź tu do mnie- otworzył ramiona a ja wtuliłam się w niego.
Znowu patrzyliśmy w gwiazdy.
- To będzie trudne- westchnęłam.
- Wiem- odpowiedział.- Czyli to ostatni nasz wspólny wieczór?
- Tak. Musimy się przyzwyczaić.-  w odpowiedzi przycisnął mnie do siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie mam dostepu do bloga, nie znam komciow, wyświetleń.. ale..dowiaduje sie ze chociaz pod ostatnim rozdziałem powinno być 7 komciow sa 3....SMUTAM. CHCE WIECEJ. I dziękuję tym ktorzy komentuja! 
Xoxo, pozdro z Ekwadoru! 
Cis ;**




1.08.2014

ROZDZIAŁ 27

DZIEKUJE MAGDZIE PIATKOWSKIEJ I MOJEJ NIKUSI ZA CIEPŁE SŁOWA!  INNYM TAKŻE ZA KOMENTARZE I WYSWIETLENIA! UMILACIE MI WAKACJE! KOCHAM WAS! POZDROWIENIA Z PERU ;****
P.S 7 KOMENTARZY=NEXT



*LEON*
Ona...odeszła.
"Odizolować się". Same słowa brzmiały strasznie.
Nie trafia to do mnie.
ODESZŁA. 
To słowo było cięższe za każdym razem gdy tylko o tym myślałem; coraz bardziej dobijało.
Nie wierzę w to.
"Psuje Ci życie". Jak ona mogła tak pomyśleć?!
Jak ja przeżyje bez dotyku jej delikatnych ust na moim policzku, skóry delikatnej jak jedwab, ślicznych oczu...
Tak strasznie mi smutno. Nigdy chyba nie byłem tak przybity.
Zamknąłem oczy by się uspokoić. Myśli latały po moim umyśle bez żadnego kierunku. Kompletny chaos. Tak jak moje życie.
Nagle poczułem rękę na ramieniu. 
Otworzyłem i zobaczyłem Andreasa.
- Stary, co jest?
- Nic-nie wiem dlaczego postanowiłem nic mu nie mówić,  to mój najlepszy przyjaciel.
- Nie kłam,  godzinę temu powinieneś być na torze, nie odbierasz telefonów,  Lara cię szuka a Violetta jest żywym trupem. To coś z Violetta?- skojarzył fakty.
- Bo ona...postanowiła się odizolować. - powiedziałem głosem pełnym bólu.
*ANDREAS*
- Bo ona... postanowiła się odizolować- głos Leona był tak przepełniony bólem.
- Ale czemu?- dziwiłem się, w sumie wszystko było ok...chyba. Dawno nie gadaliśmy. Violetta/Diego/Lara/Violetta/Mickie/Diego/Lara/Violetta...mieszanka wybuchowa.
- Bo psuje mi życie,
- Słucham??- nie łapałem się w całej historii..
- To skomplikowane...cholernie skomplikowane.
- Od początku Leon.- nie będzie chciał opowiadać, wiem. Ale jak zacznie mówić, to na bank mu ulży.
- Andreas...- westchnął.
- Stary, znam cię. I wiem, że lepiej będzie jak się wygadasz. Więc bez zbędnych ceregieli.
- Jestem przyjacielem Violetty. Spędzamy czas ze sobą i mamy bliskie kontakty. Lara jest o nią zazdrosna.. wiesz że ciągle się rozstajemy. I Violetta dlatego uznała że psuje mi życie. 
- Ale wiele już się działo. Dlaczego teraz a nie wcześniej?- zapytałem się.
- Nie wiem. Ale wiem że boli. - odpowiedział. Zapadła cisza. Patrzyłem się przed siebie próbując zrozumieć sytuację. 
- Rozmowa!- krzyknął Leon. Spojrzałem na niego zdezorientowany.- Rozmowa!!
- Stary o czym ty gadasz?
- Dzisiaj rozmawiałem z Lara o nas. Po czym ona powiedziała, żebym "z nią porozmawiał", wskazując Violettę za moimi plecami. Viola musiała ją usłyszeć. I dojść do takich wniosków. - wyprowadził logicznie Leon.
- Masz zamiar coś z tym zrobić?
- Ona po prostu źle wywnioskowala...ale z drugiej strony...Lara..- 
- Jak bardzo zależy ci na Larze? Od 1 do 10?- zadałem pytanie.

*LEON*
Trafne pytanie. W sumie myślę teraz tylko o Violi..a Lara..
Ale z nia nigdy nie było tak jak z Viola...
Nie miałem żadnej sensownej myśli w głowie...
-10? - powiedziałem cicho po dłuższej chwili zastanowienia. 
- Stary, mnie się pytasz?- zapytał się mnie Andreas.  
- 10- powiedziałem pewniej, próbując utwierdzic sie w stwierdzeniu,  ze dobrze mówię. Zapatrzylem się w dal, myśląc nad swoimi słowami. 
- A Violetta?- głos Andreasa dochodził do mnie jakby z daleka.
- Nie ma takiej liczby która mogłaby określić jak bardzo mi na niej zależy. - powiedziałem z automatu. Po czym ocknalem sie i dotarło do mnie co powiedziałem. 
Ja chyba wariuje.
- Stary...podoba ci się Violetta.
- Co ty wygadujesz?! - oburzylem się. 
- Nigdy nie widziałem cie w takim stanie jak teraz. Nawet po zerwaniu z Lara, na ktorej teoretycznie powinno ci bardziej zależeć.
- Nie gadaj bzdur- powiedzialem z nutką wściekłości. 
- Stary, to nie bzdury, to prawda- powiedział Andreas,  klepiac mnie w ramię i odchodząc. 

ROZDZIAŁ 26

*VIOLETTA*
Stałam tam. Słyszałam wszystko. Zrobiło mi się tak niewyobrażalnie przykro. Tak, cholernie przykro. Uciekłam. Po prostu uciekłam. Nie chciałam znowu widzieć jego smutnych oczu. Pospacerowalam wokół Studio, i wróciłam na lekcje. Gregorio mnie kiedyś zabije. Zawsze wychodzi, że spóźniam się na jego lekcje.  Stanęłam w rzędzie i zaczęłam tańczyć. Czułam na sobie wzrok Leona i Lary. Było czuć spięcie na kilometr.
- VIOLETTA, LEON I LARA! OGARNIJCIE SIĘ!- krzyknął zdenerwowany Gregorio. Skupiłam się na tańcu.
Po trzech godzinach wyszłam ze Studia, zmęczona i przybita. I tak postanowiłam pobiegać.
Ze słuchawkami na uszach, biegnę ulicami BA, myśląc o całej sytuacji. Coś we mnie siedzi.  Nie umiem nawet tego zdefiniować.
" I co widzę?  Ciebie z nią. Za ręce. Uśmiechniętych od ucha do ucha. To boli. Cholernie boli Leon."
Te słowa wciąż chodziły mi po głowie. Zazdrość. Wszędzie.
Co ja mam robić? 
Czuję się winna.
" Z nią pogadaj".
Tak bardzo winna. Przeze mnie mu się nie układa. Pewnie siedzi gdzieś i rozpacza z tymi smutnymi szmaragdami, coraz bardziej mnie nienawidząc.
Psuje mu życie. Od początku.
Czemu wcześniej tego nie zauważyłam?
Muszę mu jakoś pomóc. Ale jak?
Gdy z pogadam z Lara...nie. Jeszcze coś źle zrozumie i tyle będzie.
Próbować ich skleić? To rozwiązanie nie jest okej w takiej sytuacji.
Albo...
W ogóle nie wchodzić w żadne interakcje z nimi. Odizoluje się. Muszę pogadać z Leonem.

Nie dzisiaj, jutro. Nie dam rady spojrzeć w jego smutne, piękne, zielone oczy.
Tak się zamyśliłam, że wpadłam na kogoś. Na moje nieszczęście tym kimś był Leon. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Próbowałam go wyminąć ale mi nie pozwolił.
- Violetta...wiem, że to słyszałaś. - powiedział cicho.
Stałam przed nim ze spuszczona głową. Strasznie chciałam się przytulić do Leona ale nie mogłam. Znów by sobie coś pomyślał. Staliśmy w ciszy. Nikt się nie odzywał.
- Viola...powiedz coś. - przerwał ciszę.
- Leon...tak słyszałam. Przemyślałam. Zrozumiałam. I zdecydowałam. - powiedziałam szybko. Nadal nie podniosłam głowy. Postanowiłam kontynuować. Póki miałam odwagę. Wzięłam głęboki wdech.
- Zrozumiałam że to moja wina. Psuje ci życie. Nie chcę tego. Więc postanowiłam się odizolować. - podniósł mój podbródek i spojrzał w oczy.
- Violetta, co ty wygadujesz?! Jak to odizolować ?!
- Po prostu. Nie będę ci wchodzić w drogę.  Ani się w ogóle zbliżać- rzekłam cicho.
Przycisnął mnie do siebie. Chciałam odejść.  Ale mi nie pozwalał.
- Nie utrudniaj tego- powiedziałam, wyrywając się- Powodzenia, Leon.
Po raz ostatni spojrzałam w jego śliczne, zielone ale tym razem zaszklone oczy. Po raz ostatni pocałowałam w czoło. I odeszłam.

CUD, MIÓD, MALINY!!!

Wiecie co?'
Kocham Was. 
Pobiliście rekord komentarzy..wyświetleń...dużo by tu.
Wracam po 4 tygodniach a tu.....AAAAAAAAAAAAAAA!!!!!
Nic nie wyrazi jak bardzo jestem wdzięczna. 
DZIĘKUJĘ. DZIĘKUJĘ. DZIĘKUJĘ. (x nieskończonośc)
a teraz...
Przepraszam......Przepraszam.....Przepraszam.....(x nieskończoność)
Długo mnie nie było. Wiem. A rozdziały nie dodały się tak jak chcialam....Ech..
Nie uciekliście jeszcze?
Jesteście????
Tak strasznie kocham Was, bloga, wszystko co z tym związane. <3
Przepraszam i dziękuję.
"- Kocham Cię.
 - Ja też.
- Ty też co?
- Też Cię kocham "
Ale....wyjeżdżam. Znowu. Znów na 4 tygodnie. Ale jak będzie internet to dodam. Mam rozdziałów aż w nadmiarze...
P.S Dodam dwa rozdziały za chwilę,a potem w miarę możliwości gdzie będzie internet tam dodam. Mam nadzieję że mnie nie opuścicie...
Romantyczna ;**

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.