*MICKIE*
A wszystko słyszałem ja. Lara ma podejrzenia...czyli coś może być na rzeczy. Gdzie Violetta? Trzeba pogadać.
Znalazłem ją w parku.
Czyżby czekała na Leona?
Stała na wzgórzu i patrzyła na miasto. Podszedłem od tyłu i ją przytuliłem. Podskoczyła.
Nie ten którego się spodziewała?
Odwróciła się.
- Na śmierć mnie wystraszyłes!- powiedziała ze śmiechem.
Nie zareagowałem entuzjastycznie.
- Nie jestem tym którego się spodziewałaś, co? Gdzie nasz szatyn o zielonych oczach?- moja wypowiedź ociekała wściekłościa.
*VIOLETTA*
Co on wygaduje?!
- O czym ty mówisz?!
- Gdzie nasz Leoś??- dopytywał, z coraz większym szałem.
- CO?!- nie wiedziałam co się dzieje.
- Leon Verdas. Podoba Ci się co?
- SŁUCHAM?!
- DOBRZE WIESZ O CZYM MOWIE!- darł się.
- WYOBRAŹ SOBIE ŻE NIE! DOBRZE WIESZ ,ŻE OD MIESIĄCA NIE MAM KONTAKTÓW Z LEONEM! CO CI DO GŁOWY STRZELIŁO?!
- OD MIESIĄCA NIE MAM KONTAKTÓW Z LEONEM!- przedrzeźnial mnie.
- NIE WIERZYSZ MI CO?!- łzy ciekły mi po policzkach.
Nie odpowiedział.
- Nie to nie. Po cholerę nam toksyczny związek. Życzę miłego- powiedziałam cicho i odeszłam.
Minute później, biegłam już przed siebie.
Nie możemy być po prostu przyjaciółmi?
Wpadłam do domu, prawie taranując mojego ojca.
- Violetta, co się dzieje??
- Nic ważnego.
- Przecież widzę. Czekaj zadzwonię po..
- NIE DZWOŃ PO LEONA!- wydarłam się i zsunęłam się po ścianie.
Cholernie go potrzebuje. Ale nie mogę. Po prostu nie mogę.
- Niech Pan zadzwoni po Francesce albo Camile. - usłyszałam Olgę.
Róbcie co chcecie.
15 minut później Fran i Cami zastały mnie w
tej samej pozycji. A wszystko słyszałem ja. Lara ma podejrzenia...czyli coś może być na rzeczy. Gdzie Violetta? Trzeba pogadać.
Znalazłem ją w parku.
Czyżby czekała na Leona?
Stała na wzgórzu i patrzyła na miasto. Podszedłem od tyłu i ją przytuliłem. Podskoczyła.
Nie ten którego się spodziewała?
Odwróciła się.
- Na śmierć mnie wystraszyłes!- powiedziała ze śmiechem.
Nie zareagowałem entuzjastycznie.
- Nie jestem tym którego się spodziewałaś, co? Gdzie nasz szatyn o zielonych oczach?- moja wypowiedź ociekała wściekłościa.
*VIOLETTA*
Co on wygaduje?!
- O czym ty mówisz?!
- Gdzie nasz Leoś??- dopytywał, z coraz większym szałem.
- CO?!- nie wiedziałam co się dzieje.
- Leon Verdas. Podoba Ci się co?
- SŁUCHAM?!
- DOBRZE WIESZ O CZYM MOWIE!- darł się.
- WYOBRAŹ SOBIE ŻE NIE! DOBRZE WIESZ ,ŻE OD MIESIĄCA NIE MAM KONTAKTÓW Z LEONEM! CO CI DO GŁOWY STRZELIŁO?!
- OD MIESIĄCA NIE MAM KONTAKTÓW Z LEONEM!- przedrzeźnial mnie.
- NIE WIERZYSZ MI CO?!- łzy ciekły mi po policzkach.
Nie odpowiedział.
- Nie to nie. Po cholerę nam toksyczny związek. Życzę miłego- powiedziałam cicho i odeszłam.
Minute później, biegłam już przed siebie.
Nie możemy być po prostu przyjaciółmi?
Wpadłam do domu, prawie taranując mojego ojca.
- Violetta, co się dzieje??
- Nic ważnego.
- Przecież widzę. Czekaj zadzwonię po..
- NIE DZWOŃ PO LEONA!- wydarłam się i zsunęłam się po ścianie.
Cholernie go potrzebuje. Ale nie mogę. Po prostu nie mogę.
- Niech Pan zadzwoni po Francesce albo Camile. - usłyszałam Olgę.
Róbcie co chcecie.
15 minut później Fran i Cami zastały mnie w
- Cami, herbata. I mnóstwo chusteczek. Ja ją zabiorę do łazienki. Widzimy się na miejscu. - rozkazała Fran. Zna się na rzeczy. Chwyciła mnie i przeniosła do łazienki. Po czym chwyciła waciki i płyn do demakijażu. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam upiora. Łzy laly się litrami.
Pół godziny później leżałam na łóżku ubrana w dresy i pod kocem, z kubkiem herbaty w ręce, wyrzucając milionowa chusteczkę do kosza.
- Viola, od początku. - rzekła spokojnie Cami.
- Początek już znacie. Nie. Znacie całą tą popieprzona historie! ZAZDROŚĆ, ZAZDROŚĆ, PIERDOLONA ZAZDROŚĆ!- rzuciłam poduszką. Przytrzymaly moje ręce. - Sama nie wiem dlaczego płaczę. Dlaczego tak to przechodzę. Przecież to nie pierwszy raz.
- Ale zawsze był Leon- zauważyła Cami.
Łzy znów pociekły.
- Płaczesz za Leonem, nie z powodu Mickie'go- rzekła rzeczowo Fran.
- Potrzebuje go, tak cholernie go potrzebuje.- szlochałam.
- To dlaczego nie zadzwonisz do niego?
- Nie zepsuje mu życia drugi raz. Muszę jakoś przetrwać. Jest szczęśliwy i oto chodzi.- chrypiałam.
- To nie jest pewne.- rzekła cicho Cami.
- Co?- spojrzałam na nią.
- Nikt nie powiedział, że jest szczęśliwy.
Zamarłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
3 KOM.= NEXT
Cudooo *.*
OdpowiedzUsuńkochana piszesz genialnie!
już czekam na next i zapraszam do mnie! ;x
Pozdrawiam <33
Dziękuję ze jesteś ;**
UsuńByłam dzisiaj u ciebie, nadrabiam!
Calusy! <333333
Cis;**
Boski ♥
OdpowiedzUsuńJejciu, ten cały Mickie tak mi ciśnienie podnosi -.-
A no właśnie, Vilu, kto powiedział, że on jest szczęśliwy ?
NIKT.
Haha, no właśnie.
Nie jest szczęśliwy, ty nie jesteś, wszyscy cierpią.
Chcesz tego ?
No pogadaj z nim, pogódźcie się i bądźcie w końcu LEONETTĄ <333333333
Czekam na next <3
Pzdr, Liv ;******
Zajmuje sobie miejscoweczke. ;*
OdpowiedzUsuńWrócę w weekend z komkiem, postaram sie żeby był duuiugo. <3
jestem sobie anonimkiem! xd
OdpowiedzUsuńnie mam jak napisać koma w normalny sposób ale wiem że go potrzebujesz
więc pisze na moim złomie (ogarnij, ze tu nawet nie da się zalogować na
google xd)
Powracając do tematu, to ja, nell i zrobię wszystko aby przy tobie być!
Bo tak mocno cię kocham!
A więc rozdział... Jak zwykle piękny!
Kurcze, mój złomek potrafi wykończyć moje biedne palce więc nie bede
dużo gadać o rozdziale.
Chciałam po prostu dać ci koma i cie wesprzeć.
Chciałam ci powtórzyć ze nie możesz się poddać.
I chciałam ci pokazać źe tu wcale nie ma pustek!
Ludzie zawsze będą cie czytać mimo że czasem nie komentują więc nie
zrażaj się i rób to co kochasz!
Kocham cię,
~nell