17.09.2014

"5 zastrzyków, a jednak jeden"

Dwudziestoletnia, niebieskooka Violetta, uwielbiała wolontariat, pracę z innymi ludźmi, poznawać nowe osobowości. Umiała 3 języki- hiszpański, angielski i francuski. Jednak zawsze bała się wziąć inicjatywę w swoje ręce, była bardzo nieśmiała, co automatycznie skreślało ją z listy osób przebojowych, mających mnóstwo przyjaciół. Była raczej typem słuchacza. Wolała zaszyć się gdzieś w kącie i słuchać opowieści innych, ich zdania, ale nigdy przenigdy zabierać sama głosu. Tak została wychowana. Zawsze z ojcem, matki nie miała. Jej tata był biznesmenem, spotykał się z samą "śmietanką" towarzyską, co wykształciło w niej poczucie usunięcia się w cień. I tak już zostało. Ale jednak kochała pomagać innym.
Tak trafiła na obóz, w Paryżu, gdzie ludzie z całego świata rozwiązywali jego problemy. Poważne, międzynarodowe problemy. Violetta trafiła do raju.


Szatyn, o szmaragdowych oczach, imieniem Leon, właśnie dotarł na ogólnoświatowy obóz w Paryżu, dążący do rozwiązania światowych problemów."Edukacja pokojowa", brzmiał napis.
Nie przyjechał tu z własnej woli; został wysłany przez swoich rodziców. Ciągle mówią, że jest zamknięty, nie integruje się z innymi, nie ma przyjaciół. Wiedział jaki jest świat, że nie warto być otwartym, poświęcać się dla innych. Ale jednak tylko w obecności najlepszego przyjaciela był sobą- spontanicznym kochanym wariatem. Uwielbiającym ludzi, zwierzęta i muzykę. I sport. Ukrywając swoją osobowość przed światem; rzucił się w wir sportu. Można powiedzieć, że trafiając do miejsca, gdzie znajduje się obecnie, trafił na swoich. Ale wiedział, że się nie otworzy, nie zaufa im, i wszystko pozostanie tak jak było.


- Zostaliście podzieleni na pary. Musicie zaplanować zajęcia, których przesłanie  ma na celu pokazac jak ważny jest pokój na świecie. Macie na to dwa tygodnie. Zajęcia poprowadzicie dwa razy, dla 50 osób. Takie warsztaty. Później uczestnicy ocenią wasz projekt. Powodzenia.- usłyszała Violetta, siedząca na wprost przystojnego szatyna. Nie wiedziała co robić; trwał przed nią w niezmiennej pozycji ze spuszczoną głową i niespecjalnie kwapił się do zrobienia czegokolwiek, tym bardziej zaplanowania czegoś; a ona sama nie miała doświadczenia i nie wiedziała jak rozpocząć znajomość. Sytuacja patowa jednym zdaniem.


Przystojny Leon nigdy nie spodziewałby się, że za tak zamknięta osóbką jaką jest brązowooka Violetta kryje się tak kochana i spontaniczna wariatka. Nigdy nie zapomni co wyprawiała; jak biegała w kółko drąc się "Nie uciekniesz mi! Złapię Cię" próbując nie zapomnieć genialnego pomysłu, gdy on sam biegł po notatnik. Nie byla taka z początku- cicha, nieśmiała słuchaczka. Stała się otwarta, miała wyrobioną opinię o świecie i była wulkanem pomysłów. Ale...otwierała się tylko w czasie gdy planowali. Ale i tak uwielbiała słuchać. Kiedy indziej była cichutka i słuchała innych, ale rozumiał ją. Byli tacy sami.




22- letnia Violetta właśnie dowiedziała się, że jedzie do Meksyku z ojcem. Tam gdzie mieszkał jej przyjaciel. Były przyjaciel? Tak dobrze się rozumieli. Był taki sam jak ona. W środku był schowany zupełnie kto inny. Przy nim była sobą, nie bała się. Był dla niej wszystkim. Strasznie za nim tęskniła. Za jego bliskością, zrozumieniem, malinowymi ustami całującymi w czoło, silnymi ramionami, które były dla niej takim oparciem. Przed rozpoczęciem warsztatów, stanęła przed Leonem: "Leon, nie. Ja nie dam rady". Objął ją ramionami i rzekł: "Damy radę. Razem". Uwierzyła. I warsztaty były hitem. Ale kontakty po zakończeniu obozu, urwały się. Brakowało go jej,tak strasznie brakowało. Tego spokoju, bezpieczęństwa...Tylko przy nim była sobą, wierzyła w siebie. Tylko przy nim.....była szczęśliwa.Chciała zostać w jego ramionach i nigdy ich nie opuszczać.Po prostu być przy nim.

Nie rozumiała różnicy między miłością i przyjaźnią. Miała ją dopiero poznać.


Każdą chwilę od przyjazdu Violetty do Meksyku spędzili razem. Znów są sobą. Wspaniale się ze sobą czują. Odzyskała przyjaciela; wiedzą o sobie wszystko.Przy okazji poznała jego kuzyna, Diego. I tak oto połowa wyjazdu przeleciała. Wszystko opisane w najdroższej książce świata- jej pamiętniku.Wielu chciałoby go przeczytać ale dotychczas nikomu sie nie udało. 


Lecz
 pewnego dnia Leon znalazł  ów pamiętnik. Pech chciał, że otworzył na niefortunnej stronie.







Mój ideał <3

Lecz to nie o bruneta na obrazku powyżej chodziło 22-latce. To był po prostu zbieg okoliczności; układ kartek. Patrzył tak rozżalony na zdjęcie, gdy do pokoju weszła właścicielka pamietnika.Odwrócił sie do niej.
- On jest twoim ideałem? - zapytał.W jego głosie słychać było cierpienie; to samo było widać w jego oczach. Kochał szatynkę. Była dla niego najważniejsza na świecie.- Czemu mi nie....
Nie dokończył; przerwała mu pocałunkiem.Po chwili oderwała się i spojrzała mu głęboko w szmaragdowe oczy.
- Nie. To ty nim jesteś. Podarowałeś mi pięć zastrzyków: spokoju, bezpieczeństwa, wiary w siebie, szczęścia i miłości. Jest ich pięć a jednak jeden. Ty- mój ideał.


Hmmmm...tak. Napisałam OS. Pierwszy i beznadziejny...był lepszy za pierwszym razem ale usunął się. No życie.
Napisałam OS dla was ^>^
Wytrzymaliście i wciąż ze mną jesteście <3
Kocham i dziękujjję <3 <3 <3
Cis ;**
P.S Starałam się być oryginalna ale nigdy nie dorównam mojej Nikusi ;*
P.S 1 Mania dziękuję, że poczekałaś na mojego OS!

1 komentarz:

  1. Cudowny <3
    Wcale nie jest beznadziejny. ;*
    Masz wielki talent.
    Kocham czytać twojego blog.
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i OS. ;*

    Madzialena <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.