3.07.2015

ROZDZIAŁ 54

Cześć...miał być parę dni temu ale...pomijając remont, dostawanie się do liceum i sytuację ogólnie, za każdym razem gdy znalazłam czas i siadałam do komputera z myślą "No, dzisiaj dokończę i wstawię" z pełnym entuzjazmem, to widziałam w statystykach, że nic się nie zmieniło. Parędziesiąt wyświetleń OS i nic, jeden komentarz od S.Blanco (<3). Gdyby każdy z Was, kto to czyta, skomentował chociaż jednym słowem, byłabym w siódmym niebie a nawet wyżej. A tak, wchodzę na bloggera i to hamuje całą radość. Bo pomysły mam- i na 3 OSy i na drugi tom historii. Tak naprawdę to jestem wulkanem pomysłów ale gdy przychodzi publikować...te statystyki mnie jakoś blokują. Nie rozumiem Was ale cieszę się chociaż, że wyświetlacie. To chyba tyle, podsumuwując, przykro mi.
No ale trzeba iść dalej i proszę was by każdy kto przeczytał i mu się podobało, napisał chociaż "Quiero".
Dzięki xx
Cis:**



*VIOLETTA*
Budzę się wypoczęta w ramionach Leona. Zdumiewające, spaliśmy tylko...3 godziny. Poprawka spałam. Najpierw rozmowa, potem łaskotki a później jedzenie...nawet się nie zorientowaliśmy kiedy wybiła 4 nad ranem.
Mój śpioch wciąż jest w krainie Morfeusza. Patrzę na niego i miłość wypełnia moja duszę. Ten człowiek przyjechał wczoraj po mnie i spędził pół nocy na rozmowie. Uwielbiam go.
Delikatnie przyjeżdżam swoimi palcami po jego linii jego szczęki, szyji, ciepłym torsie. Uśmiecha się delikatnie. Pewnie śni mu się coś miłego. Nachylam się i całuję w ramię, które leży na mojej talii. Oplątał mnie jak jakiś bluszcz. Przynajmniej jest ciepło.
Nagle Leon rusza się i znajduję się pod nim. On wcale nie spał!!
- Panno Castillo, nie nudzi się Pani przypadkiem?- uśmiecha się łobuzersko. Patrzę się na niego szeroko otwartymi oczami, wciąż zdziwiona tym co się stało.
Chwytam jego twarz i wbijam się w jego usta.

- Teraz już nie- mruczę. Boże, ma takie miękkie usta. Po chwili Leon odrywa się i wstaje.
- Co za dużo to niezdrowo- szczerzy swoje ząbki w moim kierunku.
- Ej!- krzyczę, rzucając w niego poduszka.
- Tego chcesz? Bitwy na poduszki?- pyta unosząc brwi z szelmowskim uśmiechem. W odpowiedzi rzucam w niego kolejną poduszką.


10 minut później siedzę na Leonie, podczas gdy on rozmawia z Andreasem.
- Stary, ja wiem ale mieliśmy mały kłopot- mówi do słuchawki. Musi usprawiedliwić się za nieobecność na dzisiejszym joggingu.
- Mieliśmy?- słyszę Andreasa nadzwyczaj dobrze. Leon widząc moją minę, ścisza głośnik przez co słowa są już niewyraźne.
- Tak, mieliśmy.- uśmiecha się do mnie słodko a ja całuje go w policzek. Rozmawia dalej a ja bawię się jego włosami. Są w nieładzie i są cudowne. Nagle pewne urządzenie zwraca moją uwagę. Mianowicie zegarek, stojący na komodzie za nami. A ten wskazuje 8:00. Zrywam się i lecę na górę, po czym w połowie drogi dociera do mnie informacja, że przecież to dom Leona. Nie mam tu nic oprócz mojej piżamy. Biegnę z powrotem na dół i wpadam do salonu z prędkością światła. Leon patrzy się na mnie jak na idiotkę a ja pokazuje mu zegarek. Kończy rozmowę, i leci do garderoby. Minutę później jest ubrany w jeansy i koszulkę oraz sweter. Staje przed lustrem i z ubolewaniem patrzy na swoją grzywkę. Ciągnę go za rękę.
- Chodź, ułożysz ją u mnie.- idziemy do samochodu.


***


Stoję przed lustrem i maluje rzęsy. Fryzura jeszcze niegotowa, bo Leon zarekwirował lakier! POTRZEBUJĘ TEGO LAKIERU.
- Leon, daj mi ten lakier- błagam go po raz kolejny w ciągu ostatnich 10 minut.
- Skarbie, jeszcze nie skończyłem- mówi wciąż bawiąc się grzebienie. Patrze na niego w lustrze i posyłam mu groźne spojrzenie.
- LEON JA CHCE MÓJ LAKIER!- mówię głośno. Zamachuje się po kosmetyk jednak Leon wyciąga rękę w górę. No oczywiście, że nie dosięgam, nawet na koturnach.-Oddawaj go!- piszczę.
Zaczynamy się kłócić o aerozol. Chwilę później słyszymy śmiech. Widzimy mojego tatę, który dosłownie umiera ze śmiechu.
Wykorzystuje moment nieuwagi Leona i zabieram mu lakier. Moje loki są już tak blisko a jednak...szatyn wyrywa mi go z dłoni.
- Już wyglądasz cudownie - posyła mi uśmiech.
- LEON!- krzyczę.
- Tak skarbie?- szczerzy się do mnie. Staje przed nim.- Chcę. Mój. Lakier.
Patrzy się w moje oczy rozbawionym wzrokiem.
Nie poddawaj się Castillo, bądź twarda. Nie pokazuj jak bardzo Cię to bawi. Mierzymy się oboje wzrokiem gdy przerywa nam mój tata.
- Dzieci nie chce nic mówić ale jest 8:45 i za chwilę się spóźnicie.
- CO?- odwracamy się do niego. Patrzy na nas z rozbawieniem. Odwracamy się z powrotem do siebie gdy dociera do nas pewna informacja- LEKCJA Z GREGORIO!!
Patrzę w lustro. Loki nijakie. Pozostaje mi kok. Chwytam za wsuwki ale Leon bierze je ode mnie i ciągnie do drzwi.- Zrobisz to w aucie. Nie mamy czasu.
Stoimy przy aucie a Leon szuka kluczyków po kieszeniach.
- Violetta, gdzie ja dałem kluczyki?- pyta zaniepokojony. Patrze na niego wzrokiem "jak mogłeś je zgubić?!".Nagle słyszę jak mój tata chrząka i zaczyna się śmiać. Na jego wyciągniętym palcu wiszą kluczyki. Leon chwyta je.
- Dziękuje- mówi szybko i posyła mu zmieszany wzrok, co jeszcze bardziej rozśmiesza mojego tatę. Wsiadamy do auta.
- Od dzisiaj w twoim domu lądują moje zapasowe kluczyki a u mnie twoje ciuchy i dwa lakiery do włosów.
Wybucham śmiechem.

*LEON*
Violetta siedzi na miejscu pasażera i robi koka.. Dla mnie w każdej fryzurze jest piękna no ale...Patrzę w lusterko wsteczne i wydaje jęk gdy widzę swoją grzywkę. Violetta śmieje się cicho.
- Co Cię śmieszy?- mruczę z niezadowoleniem. Grzywka to moja wizytówka.
- Twoje zachowanie.- mówi wesołym głosem.
- Kto to mówi- mówię z przekąsem. Po czym posyłam jej uśmiech.
8:57. Staje na parkingu i jeszcze raz zerkam na swoją grzywkę. Poprawiam ją jak tylko mogę. Violetta chwyta moje dłonie po czym przyciąga moją twarz do siebie.
- Skarbie, w każdej fryzurze, w nie wiadomo jakim nieładzie wyglądasz cudownie więc się tak nie przejmuj- mruczy po czym całuje mnie- A teraz chodź.
Wbiegamy do Studia i kierujemy się do sali tanecznej. W ostatniej chwili ustawiamy się na swoich miejscach. Pomijając fakt, że jesteśmy nieprzebrani. Wchodzi Gregorio i uważnie mierzy nas wzrokiem.
- Violetta, Leon co z wami?
- Ee eee  zapomnieliśmy strojów- wypalamy równocześnie przez co reszta grupy się śmieje. Taki synchron.
- Wypad mi stąd, macie nieprzygotowanie, żebym więcej was dzisiaj na oczy nie widział- mówi nauczyciel a my siadamy w kącie.- Pamiętajcie ze musicie to zaliczyć. JUTRO.
Kurcze.


***


Dzisiaj kolejny raz prezentujemy nasze piosenki. Mamy z Violetta to za sobą wiec siedzimy spokojnie. Jednym uchem słuchamy występów. Violetta siedzi mi na kolanach wtulona we mnie. Gdzie podziały się te krzesła?
Mi to nie przeszkadza oczywiście, uwielbiam się do niej przytulać. Pogrążam się w myślach o skarbie siedzącym mi na kolanach gdy nagle słyszymy głos, o dziwo skierowany do nas.

Podnoszę wzrok na scenę. Czuję jak Violetta sztywnieje i jednocześnie również się prostuje. Odwraca się przodem w stronę sceny i patrzy na Mickie'go. Ten zaś wpatrując się w naszą dwójkę, a raczej w Viole śpiewa dla niej piosenkę.
Powinniśmy się tego spodziewać.
W pewnym momencie Viola odwraca się i patrzy się na mnie. Oczami pełnymi cierpienia i winy. Splatam nasze dłonie w ramach pocieszenia a ona powoli odwraca się w stronę sceny.
Cierpi i to bardzo. Jeszcze kilka godzin temu przekonywałem ja, że wszystko będzie dobrze a teraz on wyjeżdża z takim czymś...w sumie ma prawo ale nie z tą atmosfera, tym tonem. Śpiewa tak smutno. Czuję jak w sali gęstnieje atmosfera.
Violetta siedzi tyłem do mnie, cały czas prosto i w bezruchu aż do końca lekcji. Gdy wszyscy wychodzą momentalnie się we mnie wtula. Słysze jej szloch. Głaszcze ją po plecach. Nie zasługuje na to.
Kilka chwil później drzwi uchylają się. Widzę w nich głowy Fran i Cami. Podchodzą do nas i przytulają Violettę.
Violetta schodzi z moich kolan.
- Leon...możesz...- szepcze. Przerywam jej.
- Już. Jak coś to będę w tanecznej- odszeptuje. Całuje ją w czoło i wychodzę.

*VIOLETTA*
Fran i Cami wpatrują się we mnie jak w jakiś posag. Łzy wciąż ciekną po moich polikach.
- Viola- mruczy Cami i podaje mi chusteczki- kochana co się dzieje?
- Bo...- zaczynam i nie kończę.
- Nie jesteś szczęśliwa? - przerywa mi Fran.
- Francesca!- karci ja Camila.
- Przepraszam- zwiesz głowę Włoszka.
Biorę głęboki wdech.
- Bo...ja jestem najszczęśliwsza na świecie z Leonem ale...Mickie bardzo cierpi. Nie mogę sobie wybaczyć, że tak go skrzywdziłam.- łkam.
- Violetta, to nie twoja wina- zaczyna Fran ale jej przerywam.
- Nie. Słyszałam to już kilka razy.- mówię, kręcąc głową. Patrzą się na mnie pytająco.- Leon mówił mi to wczoraj, w nocy i dzisiaj. Ale to nic nie zmienia, chociaż rozumiem co macie na myśli. Po prostu nawet jeśli to nie jest moja wina to i tak Mickie cierpi.
- I wyraża to za każdym razem jak Cię widzi- mruczy z niezadowoleniem Cami. Karcę ją wzrokiem.- No co?! Czy on nie widzi jak cie rani?? Ktoś kiedyś powiedział, że jak się kogoś kocha to się cierpi by był szczęśliwy. Więc jeśli Mickie naprawdę Cię kocha, niech zrozumie, że jesteś szczęśliwa z Leoniastym i tyle. A nie ze ty cierpisz razem z nim zamiast być szczęśliwa.
Uśmiecham się sama do siebie, przypominając sobie chłopaka o szmaragdowych oczach, który tłumaczył mi to o 3 nad ranem.
- Leon- szepcze.
- Co??- patrzą zdziwione.
- Powiedział te słowa. Dzisiaj o 3 nad ranem. "Jeśli kogoś się naprawdę kocha to cierpi się by był szczęśliwy".
Uśmiechają się.
- Oj tak. Stosuje się do tej zasady- mówi Fran.
Patrzę na nie niezrozumiale.
- Widać to cierpienie w jego oczach gdy ty cierpisz. Taka synchronizacja, że normalnie...- wymachuje rekami w powietrzu co mnie rozśmiesza.- Tak więc Viola uśmiechnij się i nie pozwól swojemu chłopakowi cierpieć. Już. W tym momencie. A teraz leć do tanecznej pokazać jak bardzo go kochasz.
- Dziewczyny, uwielbiam Was!!- piszczę i rzucam się im na szyję, po czym obieram kierunek sala taneczna.

*LEON*
Właśnie stoję przed lustrem, wyobrażając sobie jaki układ mógłbym stworzyć gdy czuje ciepłe ciałko przytulające się do mnie z impetem. Obejmuje Violettę i mocno się do niej przytulam.
Po chwili spogląda w moje oczy i szeroko się uśmiecha.
- Co?- pytam z głupia frant gdy ona wciąż się we mnie wpatruje. Chichocze.
Jak ja uwielbiam ten dźwięk.
Uśmiecham się szeroko.
- Twoje oczy są takie piękne- mówi.
- Twoje tez niczego sobie- mówię i zaczynamy się śmiać.
- Jesteś najlepszy na całym świecie- mówi cicho, głaszcząc mnie po policzku- Kocham Cię.
- O nie. Ty jesteś lepsza. O niebo lepsza.- mowie przekonująco. Podnosi jedna brew do góry.
- Taaak?- mówi przeciągle.- To udowodnij.
Szczerzy swoje ząbki.
- Chcesz?- pytam.
- Chcę.
Przechylam ja do tyłu a ta piszczy. Patrze jej głęboko w oczy.
- Kocham Cię najbardziej na całym świecie a oto jak zamierzam ci to udowodnić- wbijam się w jej usta i całuje zachłannie.


- Awwwww- słyszymy Camile.
- Żadne awww, znowu się miziają- słyszę Brodwaya.
- Brodway!- słyszę Francesce.
Nasze usta są wciąż złączone. Nie całujemy się tylko z uwagą się im przysłuchujemy.
- No co? Ślinia się i ślinia. Fuuuujjj.- odpowiada jej Brodway.
- Że co?! Brodway, jesteś straszny! - piszczy Fran.
Otwieram jedno oko. I natychmiast je zamykam, słysząc Brodwaya.
- No zobacz jak długo potrafią się całować! I to ja jestem straszny!
- Tak jesteś! A oni po prostu się kochają, idioto! A ty jesteś po prostu zazdrosny!
- Ja zazdrosny? !- zaczynają się kłócić a Camila zaczyna ich rozdzielać. Odrywam się od Violetty i obejmując ją stajemy i patrzymy na kłócącą się dwójkę. Już nie zwracają na nas uwagi. Stoją naprzeciwko siebie, coraz bliżej. Po chwili patrzą sobie w oczy. I nastaje cisza.
Aha, coś jest na rzeczy.
Patrze na Violettę i widzę, że ona myśli to samo. Uśmiecham się do niej.
Francesca budzi się z transu i odsuwa.
- A weź- uderza Brodwaya w ramię. Zaczynamy się śmiać.
- No co?!- piszczą Fran z Brodwayem.
- Oj nie rozumiecie- śmieje się viola.
Pomiędzy ta dwójka jest coś na rzeczy. I to bardzo.

*CAMILA*
Byłam świadkiem dziwnej sytuacji. Fran i Brodway? Trzeba to obgadać.
- Viola?- wołam przyjaciółkę, patrząc się na nią znacząco.- Leon, ukradnę ci ją dosłownie na chwilkę.- Leon patrzy się na mnie z uniesiona brwią- No może dłuższą chwilkę.
Leon się śmieje. Po czym całuje Viole w nosek. Violetta muska jego usta, oczywiście na złość Brodwayowi.
- Ej no weźcie przestańcie!- krzyczy Brodway. A nie mówiłam?
- To nie całowanie, to był tylko przelotny całus- tłumaczy mu śmiejąc się Viola.
Łapię ja za rękę i prowadzę na ławkę.
- Widziałaś to?- mówimy to równocześnie i się śmiejemy.
- Miedzy nimi coś jest- mówię.
- Na pewno. Ale się na siebie patrzyli- chichocze Vils.
- Nooooo. I ta kłótnia była taka słooodka.
- Z tego coś będzie. Na pewno.
- No z ciebie i Leona też coś będzie jak będziecie się tak całować! Jak to zrobiliście?! Tak długo?!
Violetta się śmieje.
- Haha nie. Jak was usłyszeliśmy to przestaliśmy po prostu nasze usta były złączone. Nie chcieliśmy zmieniać pozycji bo byście przerwali. Cały czas was słyszeliśmy i mieliśmy niezły ubaw.
- Co! Jasne jasne- klepię ją w ramie. I zaczynamy się śmiać.
- Ja tam czekam na Fran i Brodwaya!
- No to jesteśmy we dwie.
- PATRZ JAK ŁAZISZ IDIOTO!- słyszymy Ludmiłe i biegniemy do Studia zobaczyć co się dzieje.
- A ty taka gwiazda niby?- słyszę Diego.
Matko, dwie gwiazdeczki się spotkały.
- No, większą od ciebie. Chociaż czekaj...ty nie jesteś gwiazdą w ogóle!- kontraatakuje rzekoma gwiazda tego Studia.
Stoimy za Ludmiła i przysłuchujemy się ich "rozmowie". Nagle Diego koncentruje swój wzrok na Violettcie.
Będą kłopoty.

*VIOLETTA*
- A ty gwiazdko? Dawno się nie widzieliśmy- mruczy przybliżając się do mnie. Owiewa mnie cudowny zapach i czuję ciepłą dłoń na swojej talii. I już jestem bezpieczna. Leon przyciąga mnie do siebie.
- Zapomniałem ci pogratulować- zwraca się Diego do Leona. Patrzymy się na niego niezrozumiale.- Wyrwałeś ją. Kurcze, gratki. Jesteś jednak dobry w te klocki. Do dzisiaj próbuje rozwiązać twoją tajemnicę.
Ręka mnie świerzbi. Leon też się spiął. Patrzy się z Diego nawzajem w oczy.Chce coś zrobić jednak go powstrzymuję. Słuchamy go dalej.
- A ty- zwraca się do mnie- musisz być niezła. Chociaż również i głupia. Przecież on jest nic nie wart.- śmieje się ironicznie brunet.
Nim się orientuje, policzkuję Diego.
- Ostra, lubię takie. Ty też?- zwraca się do Leona. Nieomal rzucam się na Diego.
- Jak śmiesz!!!- drę mu się w twarz.
Leon chwyta mnie w talii. Nadal się wyrywam ale jednocześnie nie mogę nic zrobić Diego.
- Skarbie- mówi lekceważąco- to spływa po mnie jak deszcz po rynnie. Bądź sobie z Leośkiem- zbliża się do mojego ucha. Leon chce go powstrzymać jednak nie pozwalam mu.-  ale kiedyś będziesz moja.
To zdanie mrozi mi krew w żyłach. Jednak zachowuje kamienną twarz i również mówię mu do ucha
- Nigdy nie będę twoja. Nie byłabym wystarczająca, nie jestem  na twoim poziomie- brunet uśmiecha się znacząco a ja głaszcze go po policzku patrząc mu w oczy.- Na twoim poziomie popieprzenia.

*VIOLETTA*
Diego mina rzednie.
A czego się kochaniutki spodziewałeś?
Odwracam się do Leona i chwytam go za rękę.
- Chodź skarbie, musimy ułożyć układ na jutro- ciągnę szatyna do sali tanecznej, po drodze puszczając Diego oczko.

Czekam na Leona. Gdzie on się podziewa?? Jest zły? Od konfrontacji z Diego nie odezwał się do mnie ani słowem.
Próbuje wybrać jakaś dobra piosenkę. Kurcze. Może puszczę cokolwiek i zobaczę czy coś wymyślę??
Wciskam play i wyłapuję rytm piosenki.
Zamykam oczy i zaczynam sobie wyobrażać układ.
Po chwili czuję ciepłe ręce na mojej talii, które przyciągają mnie do siebie i okręcają.
- Czy to będzie pasować mojej księżniczce do układu?- mruczy mi do ucha Leon.
- Powiem Ci książę, że masz całkiem niezłe wyczucie, nieźle się wpasowuje- chichoczę. Leon mocno mnie przytula.
- Dziękuję. I gratuluję.- mówi a ja otwieram oczy.
- Niby czego?
- Nie wiedziałem, że jesteś taka zadziorna- ma na myśli Diego.
- Już myślałam, że się pogniewałeś, bo tak długo Cię nie było- szepczę. Odsuwa mnie od siebie i patrzy głęboko w oczy.
- Oj skarbie, jak mógłbym się gniewać na taka słodziznę jaką jesteś ty?Na dodatek zadziorna słodziznę.- mówi seksownym głosem.
- Rany, jesteś cudowny.- głaszcze go po policzku.
- I chyba zasługuje na buziaka- wskazuje na swoje usta.
- Ty?
- Ja, we własnej osobie.- uśmiecha się cwaniacko.
- Mówisz?
- Mówię.
- No to masz przystojniaku- całuję go mocno.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    Taki długi, uwielbiam takie :)
    To świetnie że masz tyle pomysłów na opowiadanie
    i na ONE SHOT - y ( które kocham ) <333
    Leon i Viola tacyyyyy słodcy <3
    A ten Diego jak zwykle chamski - ale Vils mu pokazała haha
    Ekstra jak go tak spoliczkowała ( mogła jeszcze z kolanka dać ) haha
    I to że nasza Leonetka taka słodka i całuśna haha LOVCIAM ICH <333
    Ale Broduey ( nie wiem jak to sie pisze , a nie chce mi się sprawdzać, wiem LEŃ ze mnie ) i Fran WOW !
    No a więc rozdziałki i one shoty dodawał bo jestem ich bardzo ciekawa :)
    Sylwia Blanco <3
    Ps. Dzięki za wspomnienie o mnie w notce na początku :)
    Ps.2 " Quiero"

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo! Ekstra ! Wspaniałe !
    Brak słów :-)
    Nasza słodka Leonetta
    Tak ją kocham :-)
    Podoba mi się taka ostra Viola hihi
    "Quiero"
    J.B. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekstra rozdział, podoba mi się jak zawsze :)
    I wstawiaj One shoty :)))) uwielbiam je <3
    Nova :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I bym zapomniała
    QUIERO
    Nova :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały :)))
    Nie mam dziś siły na notke :(
    Sorry :(((
    Quiero :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.