25.10.2014

ROZDZIAŁ 33

No cześć. 
No wiem, dawno mnie nie było.
Ale jestem tak zalatana...
Ale gdy zobaczyłam 6 komentarzy pod ostatnim rozdziałem...
I tyle wyświetleń....te statystyki...<3
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Dziękuję, dziękuję, dziękuję:
- Werkaa Blanco (Cieszę się, że jesteś! Wpadnę do cb! ;**)
- Katarina Verdas ( Co do GG kiedyś ci chyba podawałam a nie umiem go teraz znaleźć x.x)
- Mgda Piątkowska( Dziękuję, za te wszytkie wspaniałe słowa! <3)
- Iga Verdas ( Dzięki! Masz może bloga?)
- Nell ( Moje kochanie, dziękuję ci za wszystko wszystko, kocham mocno mocno. Nie będę się powtarzać, wszystko już wiesz <3 <3 <3 PS. Wierzę w cb.)
Rozdział dla was!
DZIĘKUJĘ! Sprawiacie, że moje skrzydełka odzyskują moc <3
P,S Postaram się dodawać rozdziały częściej ;**
Cis ;**



*LEON*
Gdy przytuliłem ją do siebie...zdałem sobie sprawę jak bardzo mi jej brakowało. Po chwili dziura w moim sercu, spowodowana jej nieobecnością, zaczęła się zapełniać. Poczułem się jak w niebie.  Spojrzała na mnie. Ujrzałem jej śliczne oczy, w których zagościły iskierki, tak dawno niewidziane i... ogarnęło mnie szczęście. Wtuliła się.
- Leon..- usłyszałem szept.
- Tak bardzo mi Cię brakowało- wyszeptałem jej we włosy. Przycisnąłem ją mocniej do siebie, jakbym chciał ten miesiąc bez kontaktu uzupełnić tym jednym uściskiem. Nagle Violetta zaczęła drżeć. Spojrzałem na nią. Płakała.  Serce ścisnęło mi się z patrzenia na jej łzy. 
- Violaaa...- szepnąłem jej do ucha. Podniosła na mnie wzrok. - Nie płacz, księżniczko.
- Jesteś. - Z jej ust wydobył się szloch. Wziąłem ja na ręce i kołysałem. Zaczęła się uspokajać ale wciąż drżała. A ja myślałem nad tym co powiedziała. 
Popatrzyłem na Francesce i Camile. Siedziały jak zaczarowane, patrząc na rozgrywającą się scenę. Skinąłem głową w stronę kuchni. Opuściły salon.
Violetta podniosła się. 
- Złamiesz sobie kręgosłup- zaśmiała się na poprawę sytuacji, ale w jej oczach wciąż widziałem cierpienie. Postawiłem ją na ziemi.
- Spokojnie, jesteś leciusieńka.- uśmiechnąłem się. Odwzajemniła. I zatonęliśmy w swoich oczach.


*CAMILA*
Nakryłyśmy do stołu i przygotowałyśmy posiłek.  I czekałyśmy. Jednak to co zobaczyłam, scena rozgrywająca się w salonie kilka minut temu, nie chciało opuścić mojego umysłu. Tak...poruszające. Ciekawiło mnie jak Leon działa na Viole. Dlaczego. 
- Fran...widziałaś? - odezwałam się do przyjaciółki, siedzącej naprzeciwko. 
- Co?- spytała zdezorientowana. Pewnie wyrwałam ją z zamyślenia. I na pewno myślała o tym samym.
- To co się rozegrało na naszych oczach, parę minut temu, w salonie.

Uśmiechnęła się lekko. 
- Piękne, co?
- Poruszające....jaki on ma na nią wpływ! - rzekłam cicho. 
- Ja nie...- Francesca nie dokończyła, usłyszałyśmy chrząkniecie. W drzwiach kuchni zobaczyłyśmy Violettę i Leona, przyglądających się nam z ciekawością. 
- O czym tak rozmawiacie?- zapytał Leon z przesłodzonym uśmiechem. 
- Ooo..- nie wiedziałam co powiedzieć. 
- Niczym konkretnym- dokończyła za mnie Fran. - Chodźcie,  jedzenie stygnie.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy spożywać posiłek. I dowiedziałam się, że Leon świetnie gotuje.
- Leonnnnnn- mruknęłam. Popatrzył się na mnie z dziwna miną. - Przepraszam, nie wiedziałam że jesteś takim dobrym kucharzem. Niebo w gębie. Mmmmm.
Violetta się zaśmiała.
- Co jest takie śmieszne? !- zapytałam z udawanym oburzeniem.
- Tak samo ja zareagowałam pierwszy raz jedząc jego spaghetti... Miał taką samą minę. Leon, przykro nam, przyzwyczajaj się. 
Zaśmialiśmy się wszyscy razem. Po złej atmosferze nie było ani śladu. Świetnie się bawiliśmy. 
Po skończonym posiłku, razem z Fran ruszyłyśmy do domu. Zostawiłyśmy ich samych.


*LEON*
Teraz ta najgorsza część. Poważna rozmowa.
- Violetta, musimy porozmawiać. - rzekłem cicho. 
Zmiana w jej oczach na dźwięk tych słów, przeraziła mnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
5 KOM=NEXT

7.10.2014

ROZDZIAŁ 32

Nikola, Nikuś, Nell....Jednak nie. Moja Nikuś. I teraz mi pasi. 
Czy ty zauważyłaś, kochanie, jak dużo mi poświęcasz?
A jak ja Ci dużo zawdzięczam?
I, że nie wiem jak Ci się odwdzięczyć?
I czy kiedykolwiek to zrobię? Bo chyba mi się nie uda...
Ech no staram się.
Ale nie ogarniam dlaczego. Dlaczego ja? Tak mnie wspierasz..Jesteś przy mnie...tak dużo działasz...
Strasznie Cię kocham.
" Nie mam jak napisać koma w normalny sposób ale wiem, że go potrzebujesz."
" To ja Nell i zrobię wszystko by przy tobie być"
" Chciałam po prostu dać Ci koma i cię wesprzeć."
Nikuś^.^
" Chciałam Ci powtórzyć, że nie możesz się poddać."
" Nie zrażaj się i rób to co kochasz."
Te komentarze, ten post, to na priv....
Sprawiasz, że moje skrzydełka rosną. 
Tak dużo to dla mnie znaczy...
Mogę gadać  gadać, i tak nie przekaże tego co czuję i jak bardzo cię kocham.
Dziękuję ci za wszystko. Wszystko wszystko wszystko.
Kocham mocno mocno mocno.
Dajesz mi tyle powera, energii.
Podniosłam się dzięki tobie. Jesteś moim aniołem.
I wam. 
Strasznie Was kocham. Wszystkich.
Ale wyświetlenia..nie ma ich dużo. 10 dziennie? :C
Czekam. I nie przestanę pisać, chociażby dla samej siebie. Sama często czytam swoje rozdziały i jest to moja ulubiona lektura. Moja własna opowieść. Która oddaje mnie i moją osobowość.
Kocham Was.i ja nigdy nie przestanę robić tego co kocham.
Dziękuję tym co są.
Skomentujcie raz na czas. 
Dziękuję. 
Nie myślcie, że za dużo wymagam. Po prostu lubię się uśmiechać, a każdy wasz komentarz wywołuje na mojej twarzy szeroooki uśmiech,
I tak was kocham. Ja wiem, że damy radę.

*LEON*
Tak być nie może!  Co się wyprawia?? Nic nie może się ułożyć!  Nawet jeśli, za chwilę się rozwala!
Idę parkiem. Nie wiem dlaczego ale idę strasznie szybko.
- Halo, kolego, zwolnij!- na dźwięk TEGO głosu natychmiast się zatrzymałem. I odwróciłem. I kogo zobaczyłem?
Diego. Oczywiście.
- Gdzie się tak spieszysz? Do kochanej Violi? - uśmiechnął się szyderczo.
Nagle zrozumiałem. 
- To ty nagadałeś Larze, prawda?!
- Szybko łapiesz. To koniec co? - I co, zadowolony z siebie?- spytałem mocno wkurzony.
- Bardzo. Zwłaszcza, że to poszło dalej.
- Co masz na myśli?
- Nie wiesz, że twoja Violka siedzi teraz załamana bo Mickie dowiedział się prawdy?
- CO?
- Tak to. Leć ją pocieszać. 
- TY!- rzuciłem się na niego. Jakiś facet zaczął nas rozdzielać. 
- To jeszcze nie koniec! - krzyknąłem. I pobiegłem do Violi. 

Wkurzony jak nigdy.


*FRANCESCA*
Siedzimy same. Nikogo oprócz naszej trójki nie ma.
- Pójdę do łazienki. Chcecie coś po drodze z kuchni?- popatrzyłam na słaniająca się Violette.
Żadna nie odpowiedziała, milczałyśmy z Cami, zaniepokojone stanem naszej przyjaciółki.
- Nieważne.  Przyniosę ciastka. - wychrypiała.
Słaba, wyglądająca jakby nie spała przez rok, blada, z czerwonym nosem, wykończona kilkugodzinnym płakaniem Violetta opuściła pomieszczenie. Wyglądała jak jedna wielka kupka nieszczęścia, która zresztą była.
Po chwili usłyszałyśmy jak ktoś nerwowo puka do drzwi. Poszłam otworzyć,  by drzwi nie rozwalił.  Za drzwiami zobaczyłam nabuzowanego Leona.
- Leon?-zdziwiłam się na jego widok. Przecisnął się koło mnie w drzwiach.
- Gdzie Violetta?- zapytał szybko.
- Poszła...- nie dokończyłam bo zobaczyliśmy Viole z ciastkami w ręce,  która na widok Leona..zemdlała.
- Violetta!- krzyknął.
Leon podbiegł i wziął ją na ręce. I zaniósł do jej pokoju. Położył na łóżku i sprawdził parametry, a nam kazał zejść na dół do salonu. Po chwili do nas dołączył.
- Co z nią?- zapytała blada Camila.
- Będzie dobrze. Pośpi, a potem musimy ja porządnie nakarmić. I nie narażać na stres, spokój i tylko spokój.
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- To nie pierwszy raz.
Spojrzałyśmy na niego pytająco.
- Diego, Mickie...kiedyś znalazłem ją na chodniku po takiej kłótni.
-Skąd wiesz że była awantura?- zapytała Cami.
- Diego i jego intrygi.  U mnie też była awantura. Wiem co czuje Violetta.
- Chcesz powiedzieć że Diego to wszytko wymyślił?-pytała Camila.
- Tak. miał w planie zaszkodzić tylko mnie ale poszło dalej. Nagadał coś Larze, pokłóciliśmy się,  Mickie to usłyszał i zrobił awanturę Violettcie.
- Czego ten idiota nie wymyśli! - fuknęła Cami. Pokręciłam głową.
Tymczasem Leon chodził w kółko po pokoju, co doprowadzało mnie do szału.
- Leon, usiądź i się uspokój. Chcesz coś do picia?
- Nie dzięki. - dalej łaził w tą i z powrotem.
- LEON!- podniosłam głos. 
- Pójdę zrobić obiad.- tyle przynajmniej.
GODZINĘ PÓŹNIEJ
Leon wciąż siedzi w kuchni a my siedzimy na kanapie i myślimy, nie wiedząc co robić.
Nagle zobaczyłyśmy Violette schodząca po schodach.


*VIOLETTA*
Obudziłam się w swoim łóżku, nie wiedząc co się dzieje. Zeszłam po schodach, widząc, że na kanapie siedzi Cami z Fran. Otworzyłam usta by coś powiedzieć ale nagle ujrzałam osobę, która zmieniła moje życie, za którą tak bardzo tęskniłam, wychodzącą z kuchni, ze spuszczoną głową.  Podniósł głowę i...uśmiechnął się rozkładając ręce.
Ten uśmiech.
Podbiegłam do niego, rzucając się mu na szyję.  Po chwili jego silne ręce złapały mnie w talii i mocno przytuliły. Owionął mnie ten zapach i natychmiast poczułam się bezpiecznie.
Tak bardzo mi tego brakowało.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
4 KOM= NEXT



2.10.2014

ROZDZIAŁ 31

*MICKIE*
A wszystko słyszałem ja. Lara ma podejrzenia...czyli coś może być na rzeczy. Gdzie Violetta? Trzeba pogadać.
Znalazłem ją w parku.
Czyżby czekała na Leona?
Stała na wzgórzu i patrzyła na miasto. Podszedłem od tyłu i ją przytuliłem. Podskoczyła.
Nie ten którego się spodziewała?
Odwróciła się.
- Na śmierć mnie wystraszyłes!- powiedziała ze śmiechem. 
Nie zareagowałem entuzjastycznie.
- Nie jestem tym którego się spodziewałaś, co? Gdzie nasz szatyn o zielonych oczach?- moja wypowiedź ociekała wściekłościa.
*VIOLETTA*
Co on wygaduje?!
- O czym ty mówisz?!
- Gdzie nasz Leoś??- dopytywał, z coraz większym szałem.
- CO?!- nie wiedziałam co się dzieje. 

- Leon Verdas. Podoba Ci się co?

- SŁUCHAM?!
- DOBRZE WIESZ O CZYM MOWIE!- darł się.
- WYOBRAŹ SOBIE ŻE NIE! DOBRZE WIESZ ,ŻE OD MIESIĄCA NIE MAM KONTAKTÓW Z LEONEM! CO CI DO GŁOWY STRZELIŁO?!
- OD MIESIĄCA NIE MAM KONTAKTÓW Z LEONEM!- przedrzeźnial mnie.
- NIE WIERZYSZ MI CO?!- łzy ciekły mi po policzkach.
Nie odpowiedział.
- Nie to nie. Po cholerę nam toksyczny związek.  Życzę miłego- powiedziałam cicho i odeszłam.
Minute później,  biegłam już przed siebie.
Nie możemy być po prostu przyjaciółmi?
Wpadłam do domu, prawie taranując mojego ojca. 
- Violetta, co się dzieje??
- Nic ważnego.
- Przecież widzę.  Czekaj zadzwonię po..
- NIE DZWOŃ PO LEONA!- wydarłam się i zsunęłam się po ścianie. 
Cholernie go potrzebuje. Ale nie mogę. Po prostu nie mogę.
- Niech Pan zadzwoni po Francesce albo Camile. - usłyszałam Olgę.
Róbcie co chcecie. 
15 minut później Fran i Cami zastały mnie w

tej samej pozycji.
- Cami, herbata. I mnóstwo chusteczek. Ja ją zabiorę do łazienki. Widzimy się na miejscu. - rozkazała Fran. Zna się na rzeczy. Chwyciła mnie i przeniosła do łazienki. Po czym chwyciła waciki i płyn do demakijażu. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam upiora. Łzy laly się litrami.
Pół godziny później leżałam na łóżku ubrana w dresy i pod kocem, z kubkiem herbaty w ręce,  wyrzucając milionowa chusteczkę do kosza.
- Viola, od początku. - rzekła spokojnie Cami.
- Początek już znacie. Nie. Znacie całą tą popieprzona historie! ZAZDROŚĆ, ZAZDROŚĆ, PIERDOLONA ZAZDROŚĆ!- rzuciłam poduszką. Przytrzymaly moje ręce. - Sama nie wiem dlaczego płaczę. Dlaczego tak to przechodzę.  Przecież to nie pierwszy raz.
- Ale zawsze był Leon- zauważyła Cami.
Łzy znów pociekły.
- Płaczesz za Leonem, nie z powodu Mickie'go- rzekła rzeczowo Fran.
- Potrzebuje go, tak cholernie go potrzebuje.- szlochałam.
- To dlaczego nie zadzwonisz do niego?
- Nie zepsuje mu życia drugi raz.  Muszę jakoś przetrwać. Jest szczęśliwy i oto chodzi.- chrypiałam.
- To nie jest pewne.- rzekła cicho Cami.
- Co?- spojrzałam na nią.
- Nikt nie powiedział, że jest szczęśliwy.
Zamarłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
3 KOM.= NEXT

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.