28.09.2015

ROZDZIAŁ 56



Nie obiecuję, że regularnie ale będę wstawiać. Skomentujcie czasem.
 Proszę.




*VIOLETTA*
(...)
Jego wzrok kieruje się na mnie. O szlag. Ręka Leona mocniej ściska moją.
- Violetta, pozwolisz?- pyta Mickie.
Patrzę na Leona z miną "pomóż mi". Niezauważalnie skina głową.
Wstaje i staję za keybordem by mieć dobry widok na szatyna o szmaragdowych oczach.
Mickie staje przed instrumentem, tyłem do klasy.
Zaczynamy śpiewać. Patrzę się na Leona. Chociaż pewnie wyglada na to, że śpiewam do Mickie'go. Leon siedzi za nim.
Piosenka jest ładna. Wczuwam się, Leon dodaje mi otuchy. Puszcza mi oczko a ja się uśmiecham. Mickie źle to przyjmuje i odwzajemnia uśmiech. Speszona spuszczam wzrok na klawiaturę. Mickie podchodzi do mnie i staje obok. Po chwili przyjacielsko mnie obejmuje, a ja wiem, że nie robi tego tak jak Maxi czy Broadway. Przypatruję się swoim palcom. Głos zaczyna mi się rozjeżdżać. Nie wchodzę na odpowiedni ton. 
Nagle słyszę jak ktoś szura krzesłem. I wiem kto to.
To Leon daje mi znak spójrz na mnie.
Podnoszę wzrok na mężczyznę mojego życia i zatapiam się w jego oczach.
Kończymy śpiewać gdy dzwoni dzwonek.
- Brawo- mówi nam Angie i wszyscy opuszczają pomieszczenie.
- Dziękuje- szepcze mi Mickie do ucha i całuje mnie w policzek. Sztywnieję. Chłopak opuszcza pomieszczenie a ja wpadam w ramiona Leona.
- Dupek- mruczy. Mocniej się w niego wtulam.
- Dziękuję- szepczę.- Bez ciebie nie dałabym rady.
- Dla ciebie wszystko księżniczko.- całuje mnie  w czoło.


***


*CAMILA*
Siedzę na ławce niedaleko Studio i rozmyślam.
Jestem wściekła na Violettę. Jaka znowu piosenka? Czemu ja nic o niej nie wiem?!
I jeszcze za bardzo lampiłam się na Diego...ależ mnie trafiło. Co ja poradzę, że jest taki przystojny?!
- Podobam Ci się ślicznotko, co nie?- podskakuję na dźwięk jego głosu tuż przy moim uchu. Siada obok tak, że czuję intensywny zapach jego perfum. Ładne.
- Rany- mruczę zażenowana.
- Spoko, wiele dziewczyn na mnie leci.- przewracam oczami- Ale rzadko która okazuje to w taki sposób jak ty.
Rumienię się. Nie.
Spalam się ze wstydu.
- Ale muszę Cię zmartwić. Mam kogo innego na celu.- przymykam oczy. Violetta.
- Daj spokój. Czemu to robisz?- pytam zirytowana.
- Robię co?-pyta a ja ponownie przewracam oczami.
- Niszczysz jej szczęście. Po co?- spoglądam na niego. Milczy. Postanawiam zaryzykować.- To, że ktoś kiedyś zniszczył twoje nie znaczy, że musisz robić to samo.- dodaję cicho.
Gwałtownie odwraca się do mnie. Jego oczy płoną.
- Nic o mnie nie wiesz- syczy po czym odchodzi.
Przymykam oczy. Brawo Camila.


***


Violetta dała mi nuty do piosenki. Nie wiem skąd ją wykombinowała, nie miałyśmy czasu pogadać. Nie miałam siły iść na lekcję Gregorio, gdzie Diego stoi obok mnie w rzędzie. Nie zniosłabym tej bliskości.
Tak więc siedzę w sali obok, licząc, że nauczyciel się nie zorientuje.
Yo no soy un zombi
Yo no soy un robot...
Ja to napisałam? Eh...
- Cami?- podskakuję na dźwięk czyjegoś głosu.
Odwracam się w stronę drzwi i widzę Fran.
- Czemu Cię nie ma?
- Bo....- zaczynam i nie kończę.
- Cami, pogadamy później, ok?
Znika nim zdążę odpowiedzieć. Cóż.


***


- Cami, wszystko ok?- słyszę zatroskaną Violę. 
- Co?- budzę się z zamyślenia.
- W porządku?
- Tak tak- ogarniam pomieszczenie wzrokiem.
- Cami?
- Zastanawiałam się nad piosenką. Naprawdę to napisałam?- patrzę się na nią z niedowierzaniem.
- Tak, lunatykując- śmieje się szatynka. Uśmiecham się.
- Napisałaś melodię?
- Spisałam słowa i dzisiaj rano odtworzyłam tempo twojego śpiewania i coś ułożyłam. A poźniej Leon to podkręcił i jest!- mówi podekscytowana.
- Ale w takim razie to nie moje.- stwierdzam rzeczowo.
- Skądże! Wszystko twoje, tylko z Leonem to przelaliśmy na papier.- puszcza mi oczko.
- Dziękuję- uśmiecham się słabo.
- Camila, co jest? Nie bylo Cię na zajęciach i jesteś taka smutna.
- Bo ja musiałabym stać obok...- nie chcę wypowiadać jego imienia.
- Diego. - robi to za mnie szatynka- Leon mi mówił jak dzisiaj się na niego patrzyłaś.
- Rozmawiałam z nim- szepczę. Oczy Violetty robią się wielkie jak spodki. Opowiadam jej całe zdarzenie.- Boję się, że go skrzywdziłam, bo go to zabolało i...
- Och Cami- przytula mnie szatynka.
- A co z Mickie'm?- pytam dla zmiany tematu.
- Noo...chyba mamy ten duet.- mówi spuszczając wzrok.
- CO?- pytam zaskoczona.
- Nie chcę, żeby sobie robił nadzieję a widać, że nadal mnie lubi. I boję się, że Leon sobie coś ubzdura i...- nakręca się szatynka.
- Viola, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Leon to rezolutny chłopak.- pocieszam ją.
Szatynka kiwa głową na tak.
- Wiesz co z Fran? Zaczepila mnie dzisiaj podczas lekcji z Gregorio i poszła nie czekając na moją odpowiedź.- ponownie zmieniam temat.
- Chyba tylko Brodway jej w głowie...teraz ćwiczy tą salse jak głupia, żeby dobrze wypaść. A przecież po to jest ten kurs! Ach co ta miłość robi z ludźmi...- chichocze a ja razem z nią. 


W TYM SAMYM CZASIE


*FRANCESCA*
Biodro, biodro, obrót. Biodro, biodro, obrót. 
- Cholera!- piszcze. Nie wychodzi mi totalnie ruch bioder a on w salsie odgrywa najważniejszą rolę. Chce dobrze wypaść przed Brodwayem. 
Próbuję jeszcze raz. I kolejny. I kolejny. KURCZE.
Siadam zrezygnowana na podłodze i patrzę się na odbicie w lustrze.
- Niech mnie ktoś przytuli- miaucze.
- Z chęcią.- słyszę czyjś glos. 
Podnoszę głowę. Brodway stoi w progu. BRODWAY. STOI. W.PROGU. BRODWAY!!!!
- Ummm...ale jak się przytulę to się już nie odkleję.- mrucze zarumieniona. 
- Tym bardziej z wielką chęcią- mówi Brodway ,podchodząc do mnie i podając mi rękę bym wstała. Korzystam z oferty. Rozkłada ramiona.
- Pewien?- pytam. 
- Bardziej niż pewien.- mówi z uśmiechem a ja się w niego wtulam. 


***

*VIOLETTA*
- Violu, na co masz ochotę?- pyta mnie zatroskany Leon. Patrzę się na niego.- Masz minę zbitego psa od zajęć z Angie a ja tego nie chce. Co się dzieje?
- Nic po prostu wciąż to czuję. To jak mnie objął, jak się na mnie patrzył, jak mnie pocałował w policzek...i boję się, że narobił sobie nadziei a Angie jednak wpisze jednak ten duet w scenariusz i...- nakręcam się ale Leon przyciąga mnie do siebie i całuje. Uśmiecham się.- A to co?
- Bardzo przyjemny sposób uspokajania mojej kochanej zwariowanej dziewczyny- mruczy Leon. Chichoczę. - Uwielbiam ten dźwięk.
Policzki zaczynają mnie piec.
- Leon!- piszczę, uderzając go w ramię. Dobrze wie jak sprawić bym się zarumieniła. A ja wyglądam jak burak.
Śmiejemy się. Do sali nagle wpada Mickie. Leon momentalnie splata nasze dłonie razem.
- Viola?- pyta Mickie a ja zwracam ku niemu swoją twarz. Uśmiecha się lekko.- Angie mówi, że mamy ten duet i żebyśmy poćwiczyli. Co powiesz na jutro?
- Może być- odpowiadam smetnie.
- Super- mówi i odchodzi. Patrzę się smutno na Leona. Chłopak bierze moje dłonie w swoje.
- Viola, co mogę dla ciebie zrobić, oprócz zlikwidowania tego gościa?
Jego dotyk.
- Jedyne co możesz zrobić to mnie nie opuszczać. Jeśli mogę się narzucić...
- Violetta!- mówi groźnie uśmiechając się. Głaszczę go po policzku.
- To mam ochotę spędzić resztę popołudnia z tobą a najlepiej w twoich ramionach- mówię po czym szczerze się jak głupia. Odwzajemnia mój uśmiech po czym wstaje i wyciąga do mnie rękę.
- To zapraszam.

3.09.2015

Anioł.

Wrobili go. Po prostu go wrobili.
Morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Nigdy nie zobaczy już świata.
Co z tego, że w czasie tego zdarzenia był ze mną.
Co z tego, że jest prezesem organizacji pomagającej dzieciom w potrzebie.
Co z tego, że muchy by nie skrzywdził.
Co z tego, że to człowiek anioł.
Teraz to anioł zamknięty w więzieniu.


Siedzę naprzeciwko niego, wpatrując się w jego szmaragdowe oczy i trzymając go za ręce.
Jak zawsze od 5 lat, milczę i wierzę, że cisza wyraża więcej niż tysiąc słów.
Jak zawsze od 5 lat wyjdę stąd, całując jego malinowe usta.
Jak zawsze od 5 lat, będę ze sobą walczyć by nie skoczyć  z dachu naszego apartamentowca.
Jak zawsze od 5 lat uratuje mnie wizja załamanego szatyna czekającego na mnie w sali widzeń.
Jestem jego całym światem. A on jest moim.


Stoję właśnie na dachu i znów rozważam za i przeciw skoczenia z dachu.
Za- koniec z tym koszmarem i brakiem jego bliskości i obecności w moim życiu.
Przeciw- On czeka i będzie czekał na mnie co tydzień. By mnie zobaczyć na marnych 15 minut, nic nie powiedzieć i ucałować.
Pewnie i tak powiem sobie, że muszę dać radę.
Mój anioł zamknięty w więzieniu.
- Pani Violetto?!- słyszę znajomy głos. Patrzę w dół i 10 pięter niżej widzę niskiego i niezbyt szczupłego prawnika.
Mówili, że jest najlepszy. Że go obroni. I że wszystko będzie dobrze.
Mówili.
Nie odpowiadam. Nie powie mi nic innego, jak to, że mój anioł zginie marnie w więzieniu.
Po 10 minutach słyszę sapanie mężczyzny. Tylko parę schodów na dach, w budynku jest winda. Niewiarygodne.
- Pani Violetto...mam nowe wiadomości. Które, spodziewam się, Panią bardzo ucieszą.
Podnoszę brew. Czyżby?
- Uniewinnili go.- przestaje oddychać.- W końcu wyszły na jaw te wszystkie przekręty i Pan Leon wyjdzie na wolność w przeciągu paru dni.
Odwracam się powoli w jego stronę.
- Naprawdę?- skrzeczę.
- Tak. Proszę bardzo, tu jest decyzja sądu.- chwytam kartkę papieru do ręki i czytam.
Jezu Chryste, to się dzieje naprawdę. Z moich oczu lecą łzy. Lecę na dół, gdzie mieszka mój przyjaciel Diego. Często siedzi ze mną na dachu.
Pukam gwałtownie do drzwi. Otwiera je zdziwiony brunet.
- Uniewinnili go, rozumiesz?! Uniewinnili!- krzyczę i rzucam się mu na szyję. - W piątek będzie w domu!


Chodzę nerwowo po domu. Wszystko gotowe, obiad gotowy. Wszystko wyczekuje na jego powrót. A ja najbardziej.
Mój anioł wraca do domu.
Poprawiam obrus gdy dzwoni telefon.
- Pani Violetto?- słyszę głos prawnika.
- Tak?
- Mam przykra wiadomość...
O nie. Jednak wyrok cofnięto?
- Bo Pan Leon....został śmiertelnie pobity...
Upuszczam słuchawkę i nie słucham mężczyzny dalej.
Wiem co mam robić.


Ponownie stoję na dachu. Tym razem wiem, że nic mnie nie odwiedzie od skoku. 
- Violetta- słyszę Diego.
- Nie powstrzymuj mnie. Niech nam odprawią razem pogrzeb- mówię i robię krok poza krawędź dachu.
"Kocham Cię" to ostatnie co słyszę przed ciemnością, która mnie pochłania.


Teraz wiem, że Diego też skoczył. Spotkałam go w niebie. Ja skoczyłam bo kocham mojego anioła, on skoczył bo kocha mnie.
I teraz wszyscy jesteśmy szczęśliwi.

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.