9.07.2014

ROZDZIAŁ 25

*LEON*
Zobaczyliśmy...Lare. Uśmiechnąłem się do niej. Po czym ogarnąłem powagę sytuacji. LARA?! Co ona tu robi? Przecież zna mój adres gdzie mieszkam..
- Lara? Co ty tu robisz?- zapytałem z powagą w oczach.
- Już nie przeszkadzam.- odwróciła się i odeszła. A ja stałem jak wryty. Znowu. Nagle Violetta mnie popchnela.
- No leć za nią!- krzyknęła a ja się obudziłem i pobiegłem za Lara.
*VIOLETTA*
Zawsze jak jest dobrze to coś się musi schrzanic. Zawsze. Rodzice dowiedzieli się o Studio...ledwie się nacieszylismy i co? Cholera jasna! Teraz oba związki rozwalone.
Idę właśnie parkiem. I widzę wracającego, smutnego Leona. Serce mi się kraja jak go widzę w takim stanie. Podszedł do mnie i mocno się przytulił. Poczułam to wspaniałe ciepło, jego ciepłe ręce na moich biodrach,  cudowny zapach. Przy Mickie'm nigdy tak nie było.
Violetta, nie bujaj w obłokach, tylko go pocieszaj!
- Leon....Leon- nie zwracał na mnie uwagi, jakby zatopiony w myślach. - HALO.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie smutnymi szamaragdami, które tak uwielbiam.
- Leon...co ci powiedziała?- zapytałam cicho.
- Że musi się zastanowić. - odparł łamiącym się głosem. Pociągnęłam go na wzgórze. Chyba możemy je nazwać naszym. Już drugi raz siedzimy tu przybici. Tylko ja chyba tak nie przeżywam tego tak jak Leon. A wręcz lepiej się z nim czuję.
VIOLETTA!
Usiadłam na trawie. Leon oparł mi głowę na kolanach. Glaskalam go po głowie, przy okazji rozwalajac mu grzywkę.
- Będzie dobrze. Porozmawiaj z nią jutro.-
Milczał. Ta cisza z jego strony tak bolała.
- Leon, błagam odezwij się. - powiedziałam prawie nieslyszalnie.
- Co mam powiedzieć? Że jest źle? Że się rozwaliło? Że chciałbym to wymazać i zacząć od początku? - jego głos był taki głuchy...Boli. Bardzo.
- Będzie dobrze. Porozmawiacie, wyjasnicie sobie wszystko. Uda się.
- Wyjaśniamy sobie niby co rusz, wierzymy, ufamy i co? I nic!- podniósł głos,  pełen emocji.
- Leon, spokojnie.
- Jak spokojnie?! - krzyknął,  zrywajac sie z ziemi. - Jak mam być spokojny?! Co rusz coś się psuje!!- gestykulowal coraz bardziej. Podeszłam do niego i złapałam za ręce. 
- Nie!- powiedział wyrywajac sie- Dlaczego ja?! My?! Nie można choć trochę spokoju?!
Dosc tego!
Podeszłam do niego i złapałam jego twarz w dłonie. Nie oponowal.
Czyżby tego chciał??
Zbliżyłam się do niego i szepnęłam:
- Będzie dobrze,  słyszysz?- powiedziałam łagodnie. I cholernie zapragnelam go pocałować. Ale nie mogłam. Więc delikatnie musnelam jego nosek, po czym odeszłam.
*LEON*
Tylko ona może mieć nade mną taką władzę... Gdy złapała moja twarz w swoje delikatne dłonie, zbliżyła się do mnie miałem nagle straszną ochotę zasmakować jej malinowych ust. Przecież tobie zależy na Larze...Leon ogarnij się chłopie...Co się z tobą dzieje? A jakby zaryzykować??
LEON!
Odeszła. Odeszła. Odeszła. Poszedłem przed siebie. I zauważyłem ją. Miała łzy w oczach. Podszedłem i ją przytuliłem.
- Viola, nie powinienem był. Przepraszam. - pocałowałem ją w nosek. - Przepraszam- pocałowałem ją w policzek- Przepraszam- pocałowałem w drugi polik- Przepraszam- pocałowałem w czółko. Zobaczyłem uśmiech na jej twarzy. "Wariat"- szepnęła. Wtuliła się we mnie. Poczułem szczęście, jakbym miał cały świat w ramionach.
CO SIE Z TOBA DZIEJE?!
Chrzanic to. Cieszmy się chwilą.
NASTEPNEGO DNIA RANO
Idę właśnie do Studia. I myślę. Lara..Lara..Lara..Lara..wszędzie. Zderzyłem się z kimś. O wilku mowa. Lara. Spojrzała na mnie z wielką niepewnością w oczach.
- Przepraszam.- powiedziała cicho. I miała odejść. Złapałem ja za nadgarstek.
- Lara, czekaj. - odwróciła się w moją stronę ze spuszczona głową. Podniosłem jej podbródek. I spojrzałem głęboko w oczy.  Nagle zamiast Lary ujrzałem Violette.
-Leon..- wybudzila mnie Lara z transu- ja...nie wiem. To takie trudne. Ostatnio już o tym rozmawialiśmy. Zgodziłam się. A dzień później,  idę do ciebie,  ciebie w domu nie ma;  więc idę do twoich rodziców i co widzę?  Ciebie z nią. Za ręce. Uśmiechniętych od ucha do ucha. To boli. Cholernie boli Leon.  Juz próbowaliśmy.  To nie pierwszy raz. Skąd mam mieć pewność że tym razem się uda? Nie chce cierpieć.
- Lara...- przerwałem jej monolog ale nie dane było mi skończyć.
- Z nią porozmawiaj- powiedziała, wskazując kogoś za mną.  Odwróciłem się i zobaczyłem zalamana Violette.

2.07.2014

ROZDZIAŁ 24

*VIOLETTA*
Leżę właśnie na łóżku. W tle leci Marylin Manson. Zawsze mnie uspokaja, gdy jestem nie w humorze. Nadal jestem. Mickie pewnie jest na mnie zły a ojciec co rusz mnie zobaczy, powtarza że mam szlaban.
Jestem zła ale równocześnie smutna.
Dlaczego nie mogę spełniać swoich marzeń?
Uhu, coś mi się wydaje ze wracają czasy sprzed Leona...
Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Na ekranie wyświetliło sie zdjęcie Leona.
Skąd on wie że o nim właśnie myślę?
Wcisnelam zieloną słuchawkę i po chwili usłyszałam jego melodyjny głos.
- Halo, księżniczko?
- Hej Leon. - starałam się ukryć smutek, mówiąc sądzę dosyć udanym, wesołym głosem.
- Co się stało?- odrazu mnie rozszyfrował.
- Nic istotnego.- odparłam wymijajaco.
- Violetta, jesteśmy już duzi. Nie ma cię w Studio, rodzice mówią ze twój ojciec dzisiaj strzelał piorunami a Mickie zabija mnie wzrokiem. Nie ukryjesz że coś się stało. Co robisz?- wyłożył wszystkie karty na stół.
- Siedzę w pokoju, zamknięta na cztery spusty.
- Masz szlaban...twój ojciec się dowiedział o Studio?
- Tak- głos mi się załamał.
- Ale jak?- nie powiązał jeszcze Mickie'go z całą historia.
- Jednego argumentu nie wlaczyles do historii..
- Mickie się wygadal?!
- I jednocześnie wiele rzeczy sie posypało.- wybuchnelam płaczem.
- Za chwile będę. - rozlaczyl się.
Mój ojciec wpadł do pokoju jak burza.
- Co sie dzieje??- zapytał zdenerwowany.
- Nic.
- Violetta...
- Wyjdź!- rzekłam niemiło a ten opuścił pomieszczenie. Nie miałam najmniejszego zamiaru rozmawiać z niszczycielem moich marzeń.
Pięć minut później usłyszałam dzwonek do drzwi.
Leon.
Jednak, będąc w drzwiach mojego pokoju, usłyszałam kolejną niemiłą rozmowę tego dnia.
- Leon, miałeś ją pilnować!
- Proszę się uspokoić..
- Jak mam być spokojny jeżeli przychodzi do mojego domu jakiś chłopak, po moją córkę, i to nie jesteś ty?!
- Pana córka ma prawo mieć chłopaka...
- Jeszcze sie dowiedziałem że chodzi do szkoły muzycznej. Wiedziałeś o tym!
- Tak. Pozwalam jej spełniać swoje marzenia, w przeciwieństwie do Pana!- podniósł głos Leon.
Nie,nie, nie. Błagam, dosyć kłótni. 
Nawet mnie nie zauważyli. A stałam na widoku od kilku minut. Nie chce tak. Chce spokoju. A nie złości, kłótni, zazdrośći. 
Ramiona Leona.
Rzuciłam mu się na szyję. Łzy automatycznie popłynęły mi z policzków. Nagle poczułam przyjemny powiew wiatru. Leon wyniósł mnie z domu i gdzieś szedł.
- Leon...co robisz? Ojciec będzie zły...
- Ojcem to ja się zajmę- odpowiedział glosem pełnym odpowiedzialnosci. Wtulilam sie w niego. Wierzę mu.
30 minut później
Siedzę wtulona w Leona. Siedzimy nad jeziorem. Przyjemny wiatr omiata nasze twarze. Popatrzyłam na Leona i zaczęłam badać jego twarz. Ślicznie wyglada z rozwalona grzywką. Dzięki niemu nie jestem już zła ani smutna. Życie jest jak droga.
- Czemu mi się tak przeglądasz?- zwrócił wzrok ku mnie, podnosząc jedna brew do góry, co doprowadziło mnie do smiechu.
- Czemu się ze mnie śmiejesz?- ledwo go słyszałam, atak śmiechu wziął nade mna górę.
- O ty!- rzekł rozbawionym głosem i zaczął mnie laskotac. Zaczęłam się wyrywać ale niestety, nie jestem zbyt silna. Po chwili Leon przestał, gdyz darlam sie wnieboglosy. Skończylismy z twarzami jedna koło drugiej. Patrzylismy sobie głęboko w oczy. Chwila mogła trwać wiecznie. Taka magiczna...Tak blisko pocałunku...
Nagle jakaś piłka przeleciała koło nas i przerwała ten moment. Odsunelismy sie od siebie. Po pewnym czasie odezwałam się.
- Leon, co teraz będzie?
- będzie dobrze. Na razie idziemy do moich rodziców.
- Ale po co?- zapytałam zdziwiona.
- Mieliśmy umowę, pamiętasz? Więc teraz idziemy powiedzieć moim rodzicom to czego wczoraj sie dowiedział twój ojciec.
- Leon..Nie. Twoi rodzice nie wiedzą. Czemu masz sobie psuć sytuację?
- Jak ty to i ja. Razem.- chwycił moją dłoń.
Ruszyliśmy do jego domu. Stanęliśmy pod drzwiami. Leon wziął głęboki wdech i nacisnal klamkę. W salonie ujrzelismy rodziców Leona oglądających telewizję. Na nasz widok, odwrócili głowę.
- Dzień dobry- odezwalismy się.
- Cześć dzieciaki- odparli.
- Mamo, tato..musze wam coś powiedzieć.- rzekł cicho i niepewnie Leon. Scisnelam mocniej jego dłoń.
- Chodzę do szkoły muzycznej Studio21- wypalił.
Rodzice wyglądali na "troszkę" zaszokowanych.
- Co myśmy ci mówili?!- rzekł jego ojciec wzburzony.
- Wiem, ale to jest moje marzenie. Nie musze zostać odrazu piosenkarzem, żeby spełniać swoje marzenia. Tak w ogóle..podoba mi się medycyna. Ale spełniać marzenia mogę, przecież prawda?
- Philip...on ma rację. Moze spełniać marzenia, a to ze śpiewa nie znaczy ze odrazu zostanie piosenkarzem. I widzisz..na medycyne pójdzie..- rzekła mama Leona do swojego męża.
- No dobrze. Zawsze lubiłem śpiew. Pod jednym warunkiem. Zaspiewacie nam coś?- zaskoczyl nas tym pytaniem. Spojrzelismy na siebie z Leonem.
- Ale tylko kawałek- zastrzegł Leon. Ale widząc minę swojego ojca dodał- Przygotujemy dla Was piosenkę i za niedługo przedstawimy w całości co wy na to?
Rodzice skineli głowami.
-Hablemos de una vez- jednocześnie chyba stwierdziliśmy ze końcówka Voy Por Ti jest najlepsza-
Yo te veo pero tu no ves
En esta historia todo esta al reves
No me importa esta vez
Voy Por Ti , Voy..

Hablemos de una vez
Siempre cerca tuyo estare
Aunque no me veas mirame,
No me importa esta vez...
- spiewalismy patrząc sobie głęboko w oczy z uśmiechami na twarzach-
Voy Por Ti
Voy Por Ti
Voy Por Ti
Voy Por Ti.....

Usłyszeliśmy brawa. Ale jakby...nie z tej strony? Odwrocilismy głowy i ujrzałam... własnego ojca? Bijacego mi brawo??
- Usłyszałem część waszej rozmowy. Nie, nie podsluchiwalem. Viola..przepraszam. Gdy zobaczyłem jak sie rozpromieniasz śpiewając..jak śliczny masz głos..zgadzam się. Leon...ciebie też przepraszam. Nakrzyczalem na ciebie niepotrzebnie. Wiem, że nie chciałeś źle. Dobry z ciebie chłopak. Dziękuję. - rzuciłam sie na Leona. Złapał mnie i zaczął okrecac. 
Znów ta magia..
Postawił mnie na ziemi. Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnil.
- Ale nie zapomnijcie o tej piosence- rzekł mój tata. Aż sie zdziwiłam.
- Dzieciaki, jak będziecie gotowe, dajcie znać, zorganizujemy kolację. - usmiechneli sie we trójkę do nas.
- Viola, idziemy?- zapytał mnie Leon, chwytając za rękę.
- A gdzie?- zainteresowali sie rodzice.
- Dalej naprawiać świat i cieszyć szczęściem- rzekł ochoczo Leon i ruszyliśmy do drzwi.
Usłyszeliśmy jedno niepokojace zdanie.
" Zobaczycie z nich bedzie jeszcze ładna para". Popatrzylismy sie z Leonem na siebie, po czym wybuchnelismy śmiechem. W salonie zrobiło się cicho. Chyba nas usłyszeli. Otworzyliśmy drzwi, wciąż z uśmiechami na twarzach , trzymając się za ręce, ale to co zobaczyliśmy za, przerosło nasze oczekiwania.

Wakacje. Informacje. Wyjeżdżam.

Hmmm...Jakby tu zacząć.'
Wyjeżdżam.
4 tygodnie.
Mam napisane rozdziały.'
Jeżeli system zadziała, będą dodawane myśle  2 razy w tygodniu.
Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie.
Każdy, kto zostaje, pisze w komentarzu<których jest naprawdę mało!> mój ulubiony cytat:
"- Kocham Cię.
 - Ja też.
 - Ty też co?
 - Ja też Cię kocham."
Plooosee <3
I życzę miłych wakacji!
Rozdział dodany.
Cis ;**
P.S
violettameganleon.blogspot.com
opowiadanialeonivilu.blogspot.com
Czytaliście te blogi??? ;)

Obserwatorzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.