*LEON*
Zobaczyliśmy...Lare. Uśmiechnąłem się do niej. Po czym ogarnąłem powagę sytuacji. LARA?! Co ona tu robi? Przecież zna mój adres gdzie mieszkam..
- Lara? Co ty tu robisz?- zapytałem z powagą w oczach.
- Już nie przeszkadzam.- odwróciła się i odeszła. A ja stałem jak wryty. Znowu. Nagle Violetta mnie popchnela.
- No leć za nią!- krzyknęła a ja się obudziłem i pobiegłem za Lara.
Zobaczyliśmy...Lare. Uśmiechnąłem się do niej. Po czym ogarnąłem powagę sytuacji. LARA?! Co ona tu robi? Przecież zna mój adres gdzie mieszkam..
- Lara? Co ty tu robisz?- zapytałem z powagą w oczach.
- Już nie przeszkadzam.- odwróciła się i odeszła. A ja stałem jak wryty. Znowu. Nagle Violetta mnie popchnela.
- No leć za nią!- krzyknęła a ja się obudziłem i pobiegłem za Lara.
*VIOLETTA*
Zawsze jak jest dobrze to coś się musi schrzanic. Zawsze. Rodzice dowiedzieli się o Studio...ledwie się nacieszylismy i co? Cholera jasna! Teraz oba związki rozwalone.
Idę właśnie parkiem. I widzę wracającego, smutnego Leona. Serce mi się kraja jak go widzę w takim stanie. Podszedł do mnie i mocno się przytulił. Poczułam to wspaniałe ciepło, jego ciepłe ręce na moich biodrach, cudowny zapach. Przy Mickie'm nigdy tak nie było.
Violetta, nie bujaj w obłokach, tylko go pocieszaj!
- Leon....Leon- nie zwracał na mnie uwagi, jakby zatopiony w myślach. - HALO.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie smutnymi szamaragdami, które tak uwielbiam.
- Leon...co ci powiedziała?- zapytałam cicho.
- Że musi się zastanowić. - odparł łamiącym się głosem. Pociągnęłam go na wzgórze. Chyba możemy je nazwać naszym. Już drugi raz siedzimy tu przybici. Tylko ja chyba tak nie przeżywam tego tak jak Leon. A wręcz lepiej się z nim czuję.
VIOLETTA!
Usiadłam na trawie. Leon oparł mi głowę na kolanach. Glaskalam go po głowie, przy okazji rozwalajac mu grzywkę.
- Będzie dobrze. Porozmawiaj z nią jutro.-
Milczał. Ta cisza z jego strony tak bolała.
- Leon, błagam odezwij się. - powiedziałam prawie nieslyszalnie.
- Co mam powiedzieć? Że jest źle? Że się rozwaliło? Że chciałbym to wymazać i zacząć od początku? - jego głos był taki głuchy...Boli. Bardzo.
- Będzie dobrze. Porozmawiacie, wyjasnicie sobie wszystko. Uda się.
- Wyjaśniamy sobie niby co rusz, wierzymy, ufamy i co? I nic!- podniósł głos, pełen emocji.
- Leon, spokojnie.
- Jak spokojnie?! - krzyknął, zrywajac sie z ziemi. - Jak mam być spokojny?! Co rusz coś się psuje!!- gestykulowal coraz bardziej. Podeszłam do niego i złapałam za ręce.
- Nie!- powiedział wyrywajac sie- Dlaczego ja?! My?! Nie można choć trochę spokoju?!
Dosc tego!
Podeszłam do niego i złapałam jego twarz w dłonie. Nie oponowal.
Czyżby tego chciał??
Zbliżyłam się do niego i szepnęłam:
- Będzie dobrze, słyszysz?- powiedziałam łagodnie. I cholernie zapragnelam go pocałować. Ale nie mogłam. Więc delikatnie musnelam jego nosek, po czym odeszłam.
Zawsze jak jest dobrze to coś się musi schrzanic. Zawsze. Rodzice dowiedzieli się o Studio...ledwie się nacieszylismy i co? Cholera jasna! Teraz oba związki rozwalone.
Idę właśnie parkiem. I widzę wracającego, smutnego Leona. Serce mi się kraja jak go widzę w takim stanie. Podszedł do mnie i mocno się przytulił. Poczułam to wspaniałe ciepło, jego ciepłe ręce na moich biodrach, cudowny zapach. Przy Mickie'm nigdy tak nie było.
Violetta, nie bujaj w obłokach, tylko go pocieszaj!
- Leon....Leon- nie zwracał na mnie uwagi, jakby zatopiony w myślach. - HALO.
Podniósł głowę i spojrzał na mnie smutnymi szamaragdami, które tak uwielbiam.
- Leon...co ci powiedziała?- zapytałam cicho.
- Że musi się zastanowić. - odparł łamiącym się głosem. Pociągnęłam go na wzgórze. Chyba możemy je nazwać naszym. Już drugi raz siedzimy tu przybici. Tylko ja chyba tak nie przeżywam tego tak jak Leon. A wręcz lepiej się z nim czuję.
VIOLETTA!
Usiadłam na trawie. Leon oparł mi głowę na kolanach. Glaskalam go po głowie, przy okazji rozwalajac mu grzywkę.
- Będzie dobrze. Porozmawiaj z nią jutro.-
Milczał. Ta cisza z jego strony tak bolała.
- Leon, błagam odezwij się. - powiedziałam prawie nieslyszalnie.
- Co mam powiedzieć? Że jest źle? Że się rozwaliło? Że chciałbym to wymazać i zacząć od początku? - jego głos był taki głuchy...Boli. Bardzo.
- Będzie dobrze. Porozmawiacie, wyjasnicie sobie wszystko. Uda się.
- Wyjaśniamy sobie niby co rusz, wierzymy, ufamy i co? I nic!- podniósł głos, pełen emocji.
- Leon, spokojnie.
- Jak spokojnie?! - krzyknął, zrywajac sie z ziemi. - Jak mam być spokojny?! Co rusz coś się psuje!!- gestykulowal coraz bardziej. Podeszłam do niego i złapałam za ręce.
- Nie!- powiedział wyrywajac sie- Dlaczego ja?! My?! Nie można choć trochę spokoju?!
Dosc tego!
Podeszłam do niego i złapałam jego twarz w dłonie. Nie oponowal.
Czyżby tego chciał??
Zbliżyłam się do niego i szepnęłam:
- Będzie dobrze, słyszysz?- powiedziałam łagodnie. I cholernie zapragnelam go pocałować. Ale nie mogłam. Więc delikatnie musnelam jego nosek, po czym odeszłam.
*LEON*
Tylko ona może mieć nade mną taką władzę... Gdy złapała moja twarz w swoje delikatne dłonie, zbliżyła się do mnie miałem nagle straszną ochotę zasmakować jej malinowych ust. Przecież tobie zależy na Larze...Leon ogarnij się chłopie...Co się z tobą dzieje? A jakby zaryzykować??
LEON!
Odeszła. Odeszła. Odeszła. Poszedłem przed siebie. I zauważyłem ją. Miała łzy w oczach. Podszedłem i ją przytuliłem.
- Viola, nie powinienem był. Przepraszam. - pocałowałem ją w nosek. - Przepraszam- pocałowałem ją w policzek- Przepraszam- pocałowałem w drugi polik- Przepraszam- pocałowałem w czółko. Zobaczyłem uśmiech na jej twarzy. "Wariat"- szepnęła. Wtuliła się we mnie. Poczułem szczęście, jakbym miał cały świat w ramionach.
CO SIE Z TOBA DZIEJE?!
Chrzanic to. Cieszmy się chwilą.
Tylko ona może mieć nade mną taką władzę... Gdy złapała moja twarz w swoje delikatne dłonie, zbliżyła się do mnie miałem nagle straszną ochotę zasmakować jej malinowych ust. Przecież tobie zależy na Larze...Leon ogarnij się chłopie...Co się z tobą dzieje? A jakby zaryzykować??
LEON!
Odeszła. Odeszła. Odeszła. Poszedłem przed siebie. I zauważyłem ją. Miała łzy w oczach. Podszedłem i ją przytuliłem.
- Viola, nie powinienem był. Przepraszam. - pocałowałem ją w nosek. - Przepraszam- pocałowałem ją w policzek- Przepraszam- pocałowałem w drugi polik- Przepraszam- pocałowałem w czółko. Zobaczyłem uśmiech na jej twarzy. "Wariat"- szepnęła. Wtuliła się we mnie. Poczułem szczęście, jakbym miał cały świat w ramionach.
CO SIE Z TOBA DZIEJE?!
Chrzanic to. Cieszmy się chwilą.
NASTEPNEGO DNIA RANO
Idę właśnie do Studia. I myślę. Lara..Lara..Lara..Lara..wszędzie. Zderzyłem się z kimś. O wilku mowa. Lara. Spojrzała na mnie z wielką niepewnością w oczach.
- Przepraszam.- powiedziała cicho. I miała odejść. Złapałem ja za nadgarstek.
- Lara, czekaj. - odwróciła się w moją stronę ze spuszczona głową. Podniosłem jej podbródek. I spojrzałem głęboko w oczy. Nagle zamiast Lary ujrzałem Violette.
-Leon..- wybudzila mnie Lara z transu- ja...nie wiem. To takie trudne. Ostatnio już o tym rozmawialiśmy. Zgodziłam się. A dzień później, idę do ciebie, ciebie w domu nie ma; więc idę do twoich rodziców i co widzę? Ciebie z nią. Za ręce. Uśmiechniętych od ucha do ucha. To boli. Cholernie boli Leon. Juz próbowaliśmy. To nie pierwszy raz. Skąd mam mieć pewność że tym razem się uda? Nie chce cierpieć.
- Lara...- przerwałem jej monolog ale nie dane było mi skończyć.
- Z nią porozmawiaj- powiedziała, wskazując kogoś za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem zalamana Violette.
- Przepraszam.- powiedziała cicho. I miała odejść. Złapałem ja za nadgarstek.
- Lara, czekaj. - odwróciła się w moją stronę ze spuszczona głową. Podniosłem jej podbródek. I spojrzałem głęboko w oczy. Nagle zamiast Lary ujrzałem Violette.
-Leon..- wybudzila mnie Lara z transu- ja...nie wiem. To takie trudne. Ostatnio już o tym rozmawialiśmy. Zgodziłam się. A dzień później, idę do ciebie, ciebie w domu nie ma; więc idę do twoich rodziców i co widzę? Ciebie z nią. Za ręce. Uśmiechniętych od ucha do ucha. To boli. Cholernie boli Leon. Juz próbowaliśmy. To nie pierwszy raz. Skąd mam mieć pewność że tym razem się uda? Nie chce cierpieć.
- Lara...- przerwałem jej monolog ale nie dane było mi skończyć.
- Z nią porozmawiaj- powiedziała, wskazując kogoś za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem zalamana Violette.