*http://tini-y-jorger.blogspot.com/*
Rozdział dla Andżeliki.
Kochanie nie poddawaj się i idź dalej.
Rozwijaj swoje skrzydełka i nie pozwól byś je straciła.
Dziękuję za twoje komentarze i bloga!
Xoxo,
Cis ;**
P.S Samantha i Natalia Węgłowska dzięki, że wpadłyście! <3
*LEON*
Rozdział dla Andżeliki.
Kochanie nie poddawaj się i idź dalej.
Rozwijaj swoje skrzydełka i nie pozwól byś je straciła.
Dziękuję za twoje komentarze i bloga!
Xoxo,
Cis ;**
P.S Samantha i Natalia Węgłowska dzięki, że wpadłyście! <3
*LEON*
Patrzyłem w jej śliczne, orzechowe oczy pełne przerażenia. Odwróciła głowę. Wiem, źle to zabrzmiało ale musiałem. Podszedłem do niej i przytuliłem. Była sztywna.
- Chce zapomnieć. Zacząć od początku. Chce być szczęśliwa. Bez kłótni i awantur, zazdrości i problemów. Wrócić do początku i zacząć od nowa- powiedziała głucho- Mam dość, Leon.
Głos się jej załamał. A mnie zabolało serce na dźwięk jej słów.
Czy wolałaby mnie nigdy nie poznać?
Podszedłem do okna i wyjrzałem na zadbany ogródek Castillo.
- Od początku? Bez Studia, wolności, przyjaciół. ..mnie?- zapytałem cicho z bólem w głosie.
- Sprawiło to dużo problemów i bólu... Ale..nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nie mogę Cię stracić. Błagam, nie odchodź, nie opuszczaj. Proszę- załkała.
Odwróciłem się do niej.
- Nie mógłbym. Moje życie bez ciebie nie ma sensu. Jest stałą częścią mnie.- rozłożyłem ręce i po chwili poczułem ciepło jej ciało. Znów płakała.
- Hej, nie płacz. Już dobrze. Mamy siebie i chociaż nie trzymamy się razem, i tak możemy na siebie liczyć, tak?- pokiwała głową. Przeniosłem ją na kanapę i posadziłem na swoich kolanach. Wtuliła się. Objąłem ja swoimi ramionami i pocałowałem w czoło. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka chwil. W końcu odezwałem się.
- Violetta...twój związek z Mickie'm...to Diego.- spojrzała na mnie z pytaniem w oczach.- Nagadał Larze, pokłóciliśmy się i taki był jego plan. Ale Mickie to usłyszał i...zrobił ci awanturę.
Pokręciła głową.
- Leon chodzi mi o to że...uwierzył. Że mi nie ufa. Że wciąż jest zazdrosny. Przepraszam Leon. Gdybym nie poznała Diego, teraz siedziałbyś z Lara na kolanach na jakiejś randce. Przeze mnie straciłeś dziewczynę. Przepraszam, przepraszam, przepraszam.- zaszlochała- Psu
je Ci życie znowu. Przepraszam!
Zerwała się z moich kolan i uciekła do łazienki. Pobiegłem za nią ale nie zdążyłem. Drzwi zostały zamknięte na klucz.
Usłyszałem dźwięk nerwowo wyciąganych szufladek.
Czego ona szuka? Łazienka na parterze..jej ojca...tylko nie to!!!
- Violetta NIE! NIE MOŻESZ! VIOLETTA!!!- waliłem w drzwi. Porządne drzwi, nie ustępowały. Nie ma okna...muszę je wyważyć. Pójdę w koszta.
Dla Violetty wszystko.
- Violetta odsuń się od drzwi!- krzyknąłem i uderzyłem w drzwi. Wyszły z zawiasów i zdążyłem je złapać zanim zbiły lustro obłożone kryształami. Oparłem je o ścianę i spojrzałem w bok.
Ujrzałem Viole, moja kochaną Viole, w kącie, z żyletka w dłoni przyłożona do nadgarstka. Jeszcze sobie nic nie zrobiła. W moich oczach pojawiły się łzy. Podbiegłem do niej i złapałem za ręce, chowając żyletkę w naszych dłoniach.
- Nie możesz mi tego zrobić. Nie możesz. Jeśli ty to i ja. Moje życie jest bezsensu gdy nie ma w nim ciebie.- powiedziałem cicho z policzkami mokrymi od łez.
Podniosła wzrok i spojrzała w moje oczy. Wyrzuciłem żyletkę daleko od nas i przytuliłem ją do siebie. Siedzieliśmy tak przytuleni bardzo długo.
- Dziękuję- usłyszałem szept.
- Dla ciebie wszystko.- pocałowałem ją w nosek.
I nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie otwieraliśmy. Po chwili usłyszeliąmy głos Mickie'go.
- Violetta, wiem że tam jesteś!
- Pójdę do niego- odezwała się cicho krucha osóbka siedząca na moich kolanach, ta wspaniała, tyle dla mnie znacząca. - Schowaj się.
- Zostanę tu i posprzątam. Zabierz go w drugą część domu, nie usłyszy mnie.
Skinęła głową i poszła otworzyć.
Zacząłem układać rozwalone ręczniki i zrzucone mydło. Lecz gdy dotarłem do żyletki leżącej na podłodze, z moich oczu oczu znów popłynęły łzy. Zsunąłem się po ścianie i zacząłem płakać.
Zrozumiałem ile bym stracił.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Chce zapomnieć. Zacząć od początku. Chce być szczęśliwa. Bez kłótni i awantur, zazdrości i problemów. Wrócić do początku i zacząć od nowa- powiedziała głucho- Mam dość, Leon.
Głos się jej załamał. A mnie zabolało serce na dźwięk jej słów.
Czy wolałaby mnie nigdy nie poznać?
Podszedłem do okna i wyjrzałem na zadbany ogródek Castillo.
- Od początku? Bez Studia, wolności, przyjaciół. ..mnie?- zapytałem cicho z bólem w głosie.
- Sprawiło to dużo problemów i bólu... Ale..nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nie mogę Cię stracić. Błagam, nie odchodź, nie opuszczaj. Proszę- załkała.
Odwróciłem się do niej.
- Nie mógłbym. Moje życie bez ciebie nie ma sensu. Jest stałą częścią mnie.- rozłożyłem ręce i po chwili poczułem ciepło jej ciało. Znów płakała.
- Hej, nie płacz. Już dobrze. Mamy siebie i chociaż nie trzymamy się razem, i tak możemy na siebie liczyć, tak?- pokiwała głową. Przeniosłem ją na kanapę i posadziłem na swoich kolanach. Wtuliła się. Objąłem ja swoimi ramionami i pocałowałem w czoło. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka chwil. W końcu odezwałem się.
- Violetta...twój związek z Mickie'm...to Diego.- spojrzała na mnie z pytaniem w oczach.- Nagadał Larze, pokłóciliśmy się i taki był jego plan. Ale Mickie to usłyszał i...zrobił ci awanturę.
Pokręciła głową.
- Leon chodzi mi o to że...uwierzył. Że mi nie ufa. Że wciąż jest zazdrosny. Przepraszam Leon. Gdybym nie poznała Diego, teraz siedziałbyś z Lara na kolanach na jakiejś randce. Przeze mnie straciłeś dziewczynę. Przepraszam, przepraszam, przepraszam.- zaszlochała- Psu
je Ci życie znowu. Przepraszam!
Zerwała się z moich kolan i uciekła do łazienki. Pobiegłem za nią ale nie zdążyłem. Drzwi zostały zamknięte na klucz.
Usłyszałem dźwięk nerwowo wyciąganych szufladek.
Czego ona szuka? Łazienka na parterze..jej ojca...tylko nie to!!!
- Violetta NIE! NIE MOŻESZ! VIOLETTA!!!- waliłem w drzwi. Porządne drzwi, nie ustępowały. Nie ma okna...muszę je wyważyć. Pójdę w koszta.
Dla Violetty wszystko.
- Violetta odsuń się od drzwi!- krzyknąłem i uderzyłem w drzwi. Wyszły z zawiasów i zdążyłem je złapać zanim zbiły lustro obłożone kryształami. Oparłem je o ścianę i spojrzałem w bok.
Ujrzałem Viole, moja kochaną Viole, w kącie, z żyletka w dłoni przyłożona do nadgarstka. Jeszcze sobie nic nie zrobiła. W moich oczach pojawiły się łzy. Podbiegłem do niej i złapałem za ręce, chowając żyletkę w naszych dłoniach.
- Nie możesz mi tego zrobić. Nie możesz. Jeśli ty to i ja. Moje życie jest bezsensu gdy nie ma w nim ciebie.- powiedziałem cicho z policzkami mokrymi od łez.
Podniosła wzrok i spojrzała w moje oczy. Wyrzuciłem żyletkę daleko od nas i przytuliłem ją do siebie. Siedzieliśmy tak przytuleni bardzo długo.
- Dziękuję- usłyszałem szept.
- Dla ciebie wszystko.- pocałowałem ją w nosek.
I nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie otwieraliśmy. Po chwili usłyszeliąmy głos Mickie'go.
- Violetta, wiem że tam jesteś!
- Pójdę do niego- odezwała się cicho krucha osóbka siedząca na moich kolanach, ta wspaniała, tyle dla mnie znacząca. - Schowaj się.
- Zostanę tu i posprzątam. Zabierz go w drugą część domu, nie usłyszy mnie.
Skinęła głową i poszła otworzyć.
Zacząłem układać rozwalone ręczniki i zrzucone mydło. Lecz gdy dotarłem do żyletki leżącej na podłodze, z moich oczu oczu znów popłynęły łzy. Zsunąłem się po ścianie i zacząłem płakać.
Zrozumiałem ile bym stracił.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
5 KOM=NEXT